Jednym pociągiem zastąpili prawie 400 aut. Tysiące Polaków wsiadło do wydłużonych gigantów
Tłumy podróżnych wsiadły do gąsienic. Pociąg wjeżdża na tor i jedzie, jedzie, jedzie. Taki widok na wielu polskich dworcach był normą. Od 30 października do 3 listopada z usług PKP Intercity skorzystało 985 tys. pasażerów.
Pociąg zdawał się nie mieć końca. Wjazd ogromnej kolejowej stonogi zarejestrował Marek Józefiak, rzecznik prasowy Greenpeace’u. Powiększony skład był odpowiedzią PKP Intercity na zwiększone zainteresowanie przewozami.
1 listopada wypadł w piątek, więc cały długi weekend mogliśmy poświęcić na wyjazdy na cmentarze. Naprawdę wielu Polaków zdecydowało się na podróż pociągami. Znamy już konkretne liczby.
PKP Intercity spodziewało się potoku pasażerów, dlatego jeszcze przed weekendem poinformowało, że do 4 listopada będzie 245 dodatkowych wagonów, a niektóre pociągi zostaną wydłużone. Ostatecznie – jak poinformował Janusz Malinowski, prezes spółki – PKP Intercity wzmocniło 261 pociągów aż 454 wagonami. W podwójnym zestawieniu pojechały 24 pociągi.
W niedzielę 3 listopada PKP Intercity przewiozło 255 tys. pasażerów. Dla porównania dotychczasowy dzienny rekord liczby pasażerów wynosi 307 tys. podróżnych. Pobity został 18 sierpnia, w długi weekend. Wówczas w okresie od 14 do 18 sierpnia każdego dnia pociągami PKP Intercity jechało średnio 270 tys. osób. A to były przecież wakacje, czas urlopowy, a tymczasem wynik z 1 listopada nie jest znacząco gorszy. To najlepszy dowód na to, że kolej staje się coraz częściej pierwszym wyborem środka transportu. Piętrowych wagonów potrzeba więc na już.
Wcześniej podwójne zestawienia można było często zobaczyć latem:
Zmianę odczuli… kierowcy
Jak wyliczył Marek Józefiak fakt, że tylko tym jednym długim pociągiem z filmiku mogło podróżować prawie 800 osób, oznacza, że kolej zastąpiła ok. 400 samochodów. Średnio auto po mieście przewozi 1,3 osoby, a w przypadku dłuższych tras ok. 2. Mowa tutaj oczywiście o szacunkowych wyliczeniach.
Takie wyliczenia zdenerwowały komentujących, którzy zaczęli zwracać uwagę, że pociąg nie dojeżdża pod drzwi ani nie dowozi ciężkich mebli. Cóż, taka niechęć jest dla mnie niezrozumiała, tym bardziej że z egoistycznych pobudek kierowcom powinno zależeć na jeszcze większej popularności kolei. W końcu skoro według wyliczeń tłumy w tym czasie nie jeżdżą samochodami, to na ulicach robi się nieco luźniej i nie trzeba stać w korkach. Jasne, być może tego efektu jeszcze nie da się aż tak wyraźnie dostrzec, bo kierowców ciągle jest za dużo. Każdy kroczek w stronę pociągu powinien mimo wszystko cieszyć, a nie sprawiać, że pięści zaciskają się coraz mocniej.
Dyskusja, którą wywołał Marek Józefiak, uświadamia, że mimo rosnącej popularności kolei w Polsce – PKP Intercity musiało zaktualizować swoje cele, bo okazało się, że poprzeczka wisi zbyt nisko – wiele osób ciągle ma w głowie wizerunek pociągów sprzed kilkunastu lat. Ktoś napisał, że nie lubi takich podróży, bo wagony są brudne, a pociągi „wiecznie spóźnione”.
Tymczasem, owszem, opóźnienia się zdarzają, ale ogólnie rzecz biorąc statystyki są naprawdę dobre – i co więcej idzie ku lepszemu. Skraca się czas podróży, a rośnie liczba dostępnych połączeń. Najlepszym tego przykładem jest nadchodzący zimowy rozkład jazdy. W sezonie 2024/2025 będzie 505 połączeń – 471 całorocznych i 34 sezonowe. Dla porównania w 2023/2024 było ich w sumie 454, z czego 417 to te całoroczne.
Więcej o zmianach na polskiej kolei przeczytasz na Spider's Web:
Zdjęcie główne: Dizfoto / Shutterstock