E-potwory wyjechały na ulice i chodniki. Zagrażają pieszym, a policja przymyka oczy
Znacząco przekraczają dozwoloną prędkość i stanowią zagrożenie dla innych. Nie tylko dla rowerzystów, ale też pieszych, bo swoimi e-rowerami wjeżdżają, gdzie się da. Co na to policja? Przeważnie nie widzi problemu.
Właściciele elektrycznych potworów, najczęściej dostawcy jedzenia, nic nie robią sobie z obowiązujących przepisów. Pojazdy, którym bardzo daleko do klasycznych e-rowerów, pędzą, a prowadzący nie zważają na innych uczestników ruchu. Dodatkowe zagrożenie pojawiło się teraz, bo jesiennymi wieczorami poruszający są źle oświetleni.
Miasto Jest Nasze już kilka miesięcy temu skierowało pytanie do Komendy Stołecznej Policji w sprawie liczby ujawnionych pseudorowerów elektrycznych w tym i ubiegłym roku oraz działań podjętych w stosunku do ich użytkowników. Niedawno organizacja uzyskała odpowiedź. Jak się okazało warszawska policja „nie zna skali problemu, nie ma statystyk wykrytych odblokowanych rowerów elektrycznych, a także nie skupia się na rowerach elektrycznych”.
Według Miasto Jest Nasze nie tylko policja powinna jak najszybciej zacząć kontrole e-rowerów, ale też platformy do zamawiania jedzenia muszą wziąć odpowiedzialność za swoich kurierów i weryfikować, czym się poruszają. Dziś można odnieść wrażenie, że mają w nosie bezpieczeństwo zarówno swoich pracowników, jak i nasze.
Poruszający się zmodyfikowanymi hulajnogami czy e-rowerami, a konkretnie niehomologowanymi skuterami elektrycznymi, wiedzą, że mogą sobie na to pozwolić, bo nie spotka ich żadna kara. W Poznaniu coś się pod tym względem jednak zmienia.
Jak informuje Komenda Miejska Policji w Poznaniu, doszło do kolejnej już kontroli użytkowników rowerów elektrycznych. Policjanci reagowali na „wszelkie wykroczenia popełniane przez kierujących rowerami”. Sprawdzali również stan techniczny pojazdów oraz trzeźwość prowadzących. Efekt?
W sumie 11 mandatów karnych. Wśród najczęściej popełnianych błędów były: jazda wzdłuż po chodniku, nieustąpienie pierwszeństwa pieszym, wyprzedzanie na przejściu dla pieszych, niedostosowanie się do znaków drogowych, niekorzystanie ze ścieżki rowerowej wyznaczonej dla danego kierunku jazdy oraz nieprawidłowy stan techniczny pojazdu.
Policja nie precyzuje, o jakie nieprawidłowości chodzi. Radio Poznań pisząc o poprzedniej kontroli wyjaśniło, że zastrzeżenia związane były z oświetleniem.
Tymczasem nawet na udostępnionych przez policję zdjęciach widać, że niektórym e-rowerom daleko do rowerów, a bliżej właśnie do skuterów.
Właśnie dlatego poznańscy radni chcą kar
Na problem dostawców przekraczających na „e-rowerach” prędkość 25 km/h zwrócił uwagę radny Marek Sternalski. W rozmowie z Radiem Poznań zauważył, że takie podróże to nie tylko niebezpieczeństwo dla pieszych.
(…) a po drugie, czego byśmy na pewno nie chcieli w Poznaniu, zniechęcenie części osób do jeżdżenia rowerem ze względu na zagrożenie, które stanowią osoby poruszające się w sposób niedozwolony rowerami, które są ulepszane, aby wykraczać poza dopuszczone prędkości.
Szczególnie wiosną i latem zauważyłem, jak wielkim niebezpieczeństwem są tacy dostawcy. Na obleganych drogach dla rowerów, po których poruszają się dosłownie wszyscy – od rodzin z dziećmi po osoby starsze – „e-rowerzyści” pędzili naprawdę ciężkimi pojazdami. Ewentualna kolizja mogłaby mieć opłakane skutki. To samo dzieje się na chodnikach. Dostawcy się spieszą, bo w ich pracy czas to pieniądz, więc niebezpiecznie manewrują nawet blisko pieszych.
Zdaniem radnego powinny pojawić się przepisy pozwalające karać modernizację silnika elektrycznego. W rozmowie z Radiem Poznań Miejski Inżynier Ruchu Łukasz Dondajewski potwierdził, że urząd przesłał do policji wniosek o zmianę prawa.
- I w tym zakresie zwróciliśmy się do policji, o takie zmiany legislacyjne, żeby umożliwiały im podejomowanie skutecznych działań w stosunku do takich rowerzystów, którzy poruszają się rowerami, które nie spełniają norm, aby dokonywali kontroli i później ścigali za takie zachowania – zapewnił.
Urzędnicy chcą się też spotkać z przedstawicielami firm oferujących dostawę jedzenia przez aplikację
Wygląda więc na to, że czeka nas powtórka rozmów podobna do tych prowadzonych z właścicielami hulajnóg na wynajem. Dopiero po długich negocjacjach w niektórych miastach udało się wymusić, by pojazdy nie były pozostawione byle gdzie.
Tak to właśnie jest – platformy same z siebie wykorzystują luki, a wszelką odpowiedzialność zrzucają na korzystających z pojazdów. Im wystarczy fakt, że proszą o bezpieczną i odpowiedzialną jazdę. Dopiero interwencja władz może zmienić nastawienie.
Na Spider's Web pisaliśmy o problemach z pojazdami w polskich miastach: