Nowy Xbox to sprzedażowy hit. To wcale nie jest dobra wiadomość
Miliony sprzedanych egzemplarzy, konieczność zwiększenia produkcji, wyniki finansowe przekraczające najśmielsze prognozy - wszystko to powinno napawać optymizmem. A jednak tym razem trudno się cieszyć.

Asus ujawnił, że segment handheldów w tym kwartale wygeneruje od 96 do 160 mln dol. przychodu, a w kolejnych okresach ustabilizuje się na poziomie 130-160 mln. Zapotrzebowanie na model Ally X okazał się tak ogromne, że niemal natychmiast pojawiły się problemy z dostępnością. Producent przyznał wprost: Źle oszacowaliśmy popyt. To sytuacja, w której branża zwykle bije brawo - gracze dostali produkt, którego chcieli, a firma odniosła spektakularny sukces. Tyle że tym razem sukces wydaje się prowadzić w zupełnie niewłaściwym kierunku.
Czytaj też:
Konsola czy PC? Ani jedno, ani drugie

Przez dwie dekady obowiązywał jasny podział: konsola to sprzęt, który po prostu działa. Kupując PlayStation 5 czy Xbox Series X gracz wiedział jaką moc oferuje, ile pamięci mają gry do dyspozycji i jaką płynność animacji zapewni. Deweloperzy optymalizowali swoje produkcje pod konkretną maszynę, a gracz mógł liczyć na bezproblemową rozgrywkę. Wkładasz płytę, wciskasz przycisk i grasz. Bez komplikacji.
To właśnie odróżniało konsole od komputerów PC. Prostota, przewidywalność, elegancja.
Xbox Ally X burzy ten porządek. To hybryda, która balansuje między światem konsol a pecetów, nie należąc w pełni do żadnego z nich. Z jednej strony oferuje moc zbliżoną do gamingowych laptopów, z drugiej - zmusza użytkownika do typowo pecetowej zabawy w konfigurację. System Windows oznacza komunikaty firewalla, konieczność ręcznego dostrajania ustawień i całą gamę problemów, które dla jednych są rajem, a dla innych - koszmarem.
Paradoks sukcesu
Xbox Ally X sprzedaje się znakomicie właśnie dlatego, że nie jest klasyczną konsolą. Trafia w gust graczy obeznanych z PC gamingiem, którzy lubią majstrować przy rozdzielczości, liczbie klatek czy detalach graficznych. To nisza, ale bardzo dochodowa. Problem w tym, że triumf niszy może oznaczać kłopoty dla całej branży.
Spójrzmy na handheldy: Nintendo Switch to przykład urządzenia, które działało bez zarzutu - wkładasz kartridż i grasz. PlayStation Vita, choć nieudane komercyjnie, również oferowało doświadczenie typowe dla konsoli. Switch 2 podtrzymuje tę tradycję. Tymczasem Ally X pokazuje, że rynek coraz bardziej skłania się ku handheldowym pecetom. Jeśli ten trend się utrwali to gracze będą musieli stać się ekspertami od ustawień i optymalizacji. A przecież wielu z nas wybierało konsole właśnie po to, by tego uniknąć.
Imperfekcja jako nowa norma
Raport finansowy Asusa ujawnia, że segment gamingowy odpowiada już za 41 proc. przychodów firmy, rosnąc rok do roku o ponad 100 proc. To imponujące, ale i niepokojące. Wzrost napędzają właśnie urządzenia takie jak Ally X, które redefiniują pojęcie konsoli. Im więcej handheldów PC trafia na rynek, tym więcej gier dostosowuje się do tego formatu, a gracze coraz częściej akceptują konieczność konfiguracji. Cykl się zamyka.
Są jeszcze inne zagrożenia:
- Jeśli handheldy PC staną się dominujące to deweloperzy będą musieli tworzyć gry z myślą o dziesiątkach konfiguracji sprzętowych. To oznacza więcej błędów, mniej stabilności i gorsze doświadczenie dla przeciętnego gracza.
- Pecetowe podejście do handheldów oznacza konieczność częstszych aktualizacji, patchy, a nawet wymiany sprzętu. Konsola była inwestycją na lata, handheld PC może stać się kolejnym cyklem wymiany co dwa sezony.
- Jeśli granica między PC a konsolą się zatrze to zniknie unikalna wartość konsolowego ekosystemu - pewność, że każda gra działa tak samo u każdego gracza.
- Konsole zawsze były przyjazne dla początkujących. Handheld PC wymaga wiedzy technicznej, co może odstraszyć osoby, które chcą po prostu grać bez zagłębiania się w ustawienia.
- Sukces Ally X może sprawić, że inni producenci pójdą w tym samym kierunku. W efekcie rynek handheldów stanie się jednolity, a klasyczne konsole - marginalizowane.
Ideały kontra rzeczywistość
Być może jestem idealistą. Być może czasy, w których konsola była sprzętem po prostu działającym już minęły. Może rynek faktycznie chce handheldowych pecetów, a tradycyjne konsole staną się niszą. Ale jeśli tak się stanie to stracimy coś fundamentalnego: elegancję systemu, w którym producent kontrolował całe doświadczenie gracza. Stracimy pewność, że każda gra działa dokładnie tak, jak zaplanował twórca. Stracimy prostotę, która była esencją konsolowego grania.
Xbox Ally X to sprzedażowy fenomen. Asus, Microsoft i inwestorzy mają powody do świętowania. Ale dla gracza, który cenił doskonałą optymalizację i bezproblemową rozgrywkę na konsolach takich jak PlayStation 5 czy Xbox Series X, ten sukces jest początkiem końca. Końca epoki, w której konsola była gwarancją prostoty i niezawodności.
I dlatego, choć rynek się cieszy, ja nie potrafię podzielać tego entuzjazmu.







































