REKLAMA

W Japonii nawet po grubej podwyżce konsola kosztuje mniej niż u nas. Co jest nie tak z Polską?

Wszystko, powiedziałby ktoś i zamknął dyskusję, ale nie możemy zostawić tego tematu bez komentarza. W Japonii konsola Sony PlayStation 5 właśnie mocno podrożała, co rodzi dwa pytania: kiedy czas na inne rynki i czemu Polacy są tak bezlitośnie łupieni przez wielkie korporacje.

PlayStation 5 Slim
REKLAMA

Sony zdecydował się zaskakujący ruch - w obliczu zbliżającej się premiery mocniejszej wersji PlayStation 5, ochrzczonej jako Pro - mimo że producent nie używa tego określania - postanowił podnieść ceny konsoli w Japonii. Wszyscy są w szoku, bo przecież logiczne byłoby zmniejszenie ceny, żeby przygotować rynek pod mocniejszą wersję, likwidując tym samym stany magazynowe. Jednak w swojej ojczyźnie producent postanowił zaskoczyć klientów w najgorszy możliwy sposób. Cena wersji z napędem rośnie z 66 980 jenów do 79 980 jenów, a wersji cyfrowej z 59 980 jenów na 72 980 jenów. To ogromne podwyżki.

REKLAMA

Japonia jest aktualnie w kryzysie, wartość jena zanurkowała. Starzejąca populacja doprowadziła do nadmiernego obciążenia systemu zabezpieczenia społecznego, a spadająca liczba osób w wieku produkcyjnym zmniejsza siłę roboczą, co powoduje pogłębianie się problemu. Japonia ma jeden z najwyższych poziomów długu publicznego, co skutkuje tym, że rząd ma związane ręce i nie może pobudzić gospodarki poprzez zwiększenie wydatków publicznych, ale jeszcze gorsza jest deflacja. W teorii jest korzystna dla konsumentów, bo oznacza długotrwały spadek cen towarów i usług w gospodarce, ale jest negatywna dla gospodarki, bo skłania konsumentów do odkładania zakupów na później, w oczekiwaniu na jeszcze niższe ceny, a to prowadzi do spadku popytu, recesji i na końcu do bezrobocia. Japoński rząd z tym walczy, ale na razie nie widać światełka w tunelu.

Dlatego jeżeli zamierzasz coś zamówić z Japonii, to bacznie obserwuj ceny, bo obecnie kurs jena jest najniższy w historii. Sony postanowiło pójść pod prąd i nie obniżać swoich cen. Ale jedna rzecz nie daje mi spokoju.

Nawet po podwyżce jest taniej niż w Polsce

Wersja cyfrowa kosztuje 2099 zł, natomiast z napędem 2689 zł. To o kilkaset złotych drożej niż w Japonii. Ale nie to jest najgorsze, tylko to, że tak jest praktycznie z każdym produktem dostępnym globalnie. Ostatnio głośno było o grach, które mają morderczy przelicznik złotego na euro lub dolara. Wysokobudżetowe produkcje Ubisoftu kosztują u nas 349 zł, a w cywilizowanym świecie 70 dol., czyli prawie 80 zł taniej po przeliczeniu na polską walutę. Czy ma to sens w dobie cyfrowych wydań? Absolutnie żaden. A to tylko jeden wydawca, bo przelicznik na Steamie jest jeszcze gorszy. Ceny są tak oderwane od rzeczywistości, że sprawie postanowił przyjrzeć się UOKiK, ale jeszcze nie wiemy, do jakich wniosków doszedł.

Więcej o cenach przeczytacie w:

Idźmy dalej - Amazing u Apple to coś, co wymyka się rozumowi. Ostatnio napisałem tekst o tym, że w końcu MacBooki dostaną więcej RAM w podstawie, bo dopłata 1200 zł do większej liczby pamięci jest skandalem, to dowiedziałem się, że się nie znam, bo do 200 dol. (tyle życzy sobie Apple w USA) należy doliczyć VAT i wtedy wychodzi, że Apple robi nam prezent. Sprawdziłem - nie robi, bo nawet jak go doliczę, to mamy marżę na kursie w okolicach 300 zł. Powiecie, ale przecież iPhone tanieje w oczach. A i owszem, ale w sklepie Apple nadal trzyma ceny z dnia premiery, żeby było taniej musimy kupić go u innych dostawców. Co roku sprawdzamy, ile na nowego iPhone'a musi pracować mieszkaniec danego kraju i niestety zawsze okazuje się, że Polak ma przechlapane.

A to tylko wycinek. Jak każdy szanujący się polski konsument dzień zaczynam od portalu Pepper, gdzie sprawdzam promocje na rzeczy, które może i nie potrzebuję, ale są tak tanio, że aż grzech nie wziąć. Dlatego jestem na bieżąco z cenami i ręce mi czasem opadają, gdy odkrywam, że zarabiając jak Polak, muszę płacić za rzeczy tak jak np. Szwajcar. Rowery, sprzęt elektroniczny - to wszystko ma swoją polską marżę i przelicznik tak niekorzystny, że gdybym chciał prowadzić kantor stosując przeliczniki producentów, to zbankrutowałbym po pierwszym dniu.

REKLAMA

Nie będzie pointy

Jest tylko smutek, cebula i złość. Gdy siła nabywcza złotego maleje, to ceny produktów rosną, bo wiecie, tak trzeba, nikt nie może dokładać do interesu, natomiast gdy siła nabywcza polskiej waluty rośnie, to ceny stoją w miejscu, bo dzięki temu producenci notują większe marże i większe zyski w dolarach. A my cierpimy na tym jak nikt inny. Czy ceny PlayStation 5 wzrosną również u nas? Mam nadzieję, że nie, ale z doświadczenia wiem, że każda okazja do podwyżki jest dobra.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA