REKLAMA

"Nie kupuję PS5 Pro". Szok! Jak 90 proc. posiadaczy PS5 na świecie

W mediach społecznościowych widzę trend: prześciganie się na deklaracje kto i dlaczego nie kupi PS5 Pro. Jakby było to niemalże jak wyjście z szafy. Ogłoszenie światu czegoś odważnego, niepopularnego oraz odbiegającego od normy. Tymczasem normą jest… no właśnie, niekupowanie PS5 Pro.

"Nie kupuję PS5 Pro". Szok! Jak 90 proc. posiadaczy PS5 na świecie
REKLAMA

Jest coś takiego w pewnych ludziach, że po prostu muszą oznajmiać wszem i wobec. Oznajmienia są różne i zmieniają się w czasie. Dekadę temu popularną, pełną dumy deklaracją było „studiuję prawo”. Pół dekady temu dźwięczne „jestem wege”. Teraz o prym walczą deklaracje „trenuję crossfit”, „chodzę na ściankę” i „gram w squasha”.

REKLAMA

Taki deklaratywny wentyl bezpieczeństwa ratuje zdrowie, o ile nie życie. Przecież weganin na czerwcowym grillu udusi się, jeśli nie podkreśli, że nie je mięsa i wcale nie żałuje. Studentom prawa rozrywało gardła, gdy inni nie pytali, jaki kierunek studiują. Jeśli nie dowiesz się od kolegi z korporacji, że środami gra w squasha, może pożegnać się z awansem.

Do tego grona istotnych deklaracji dołączyło właśnie kolejne: nie kupuję PS5 Pro.

Wracam z urlopu, a moja ściana na (dawnym) Twitterze ugina się od wpisów na temat tego, jak to kto nie kupuje PS5 Pro. Jeden za drugim, moi znajomi gracze dumnie wypinają torsy i przyjmują pozycję męża stanu. Następnie deklarują: nie kupuję. Jakby ta decyzja, oczywiście istotna dla świata, miała zatrząść w posadach zarządem Sony. Powody takich decyzji nie są tak istotne jak samo stanowisko. Nie kupuję i już. Świat musiał wiedzieć. Świat odetchnął.

Powody są natomiast przeróżne. Część doskonale zrozumiała, jak brak napędu optycznego. Jego brak w PS5 Pro to potężna wada projektowa. Sony chce aby gracze kupowali jak najmniej gier na płytach, skrupulatnie podcinając bardzo opłacalny dla konsumentów rynek wtórny. Często kupuję nową grę za 300 zł, przechodzę ją, po czym odsprzedaję za 260 - 270 zł. Czyli nowy hit mam realnie za trzy dyszki. To 10-krotnie mniej niż gdybym kupił tę samą produkcję w formie cyfrowej, bez możliwości odsprzedaży, na PS Store.

Inne powody są mniej rozsądne. Na przykład taki, że w cenie PS5 Pro można kupić PC o tej samej, a nawet lepszej wydajności w grach. Gdy proszę o taką konfigurację, oczywiście z systemem oraz padem lub myszą i klawiaturą w zestawie, konkretów brak. Nie rozumiem też argumentu mówiącego o tym, że moc PS5 Pro jest za mała. Gdyby była większa, to albo cena byłaby jeszcze wyższa, albo mielibyśmy taki rozjazd wydajności, że producenci gier by na tym cierpieli, jak w przypadku Xboksa Series S oraz Xboksa Series X. Dlatego uśmiecham się pod nosem, widząc te śmiałe, zdecydowane deklaracje. Dumnie prezentujący swoje stanowiska są bowiem jak grzyby po deszczu.

Tylko około jeden na dziesięciu fanów Playstation kupi PS5 Pro. To naturalne proporcje dla tej kategorii produktu.

Doskonale pokazuje to przykład PS4 Pro. Wzmocniona wersja konsoli stanowiła mniej niż 15 proc. łącznej sprzedaży całej rodziny PlayStation 4. Oznacza to, że po wersję Pro sięgał zaledwie co ósmy albo co dziewiąty posiadacz PS4. Doskonale pokazuje to realne zapotrzebowanie na wzmocnioną wersję sprzętu pośród konsolowych graczy. Ci w zdecydowanej większości wolą kupić tańszy, mniej wydajny wariant, bo w gruncie rzeczy takie powinno być konsolowe granie: tanie, przystępne, szybkie.

Z PS5 Pro na pewno nie będzie inaczej. Szacunki mówią o tym, że tylko co dziesiąta konsola PlayStation kupiona tej generacji będzie miała dopisek Pro na pudełku. Czy to porażka? Biorąc pod uwagę, że po eksperymencie z PS4 Pro Sony ponawia ten zabieg, na pewno nie. Sztuczka polega na tym, iż Japończycy mają na modelu Pro wyższą marżę, dzięki czemu ryzykowna gra jest warta świeczki. Nawet jeśli co dziesiąty posiadacz PlayStation 5 sięgnie po droższy wariant konsoli, zapewne będzie to sukces finansowy korporacji.

PS5 Pro jest niszowym sprzętem dla wąskiej garstki entuzjastów, chociaż oczywiście Sony chciałoby inaczej. To normalne, że nie kupisz tej konsoli.

REKLAMA

Wzmocniona wersja konsoli nie jest żadną próbą rywalizacji z wydajnymi komputerami do gier. To produkt skrojony pod osoby które i tak nie grają na PC, a jednocześnie są w stanie zapłacić ekstra za nieco lepszą oprawę. Pisałem dla was jak fatalnie wygląda Final Fantasy 7 Rebirth w 60 klatkach. PS5 Pro ma być remedium na takie problemy, pojawiające się naturalnie w środkowej fazie życia każdej konsoli. Problemy, na które zwraca uwagę jedynie część graczy, podczas gdy inni wybierają opcję 30 fps lub nie przeszkadza im jakość oprawy.

PS5 Pro kupuje się aby było trochę ostrzej w Final Fantasy 7 Rebirth, trochę płynniej w The First Descendant i trochę bardziej błyszcząco w Gran Turismo 7. Stosunek dołożonej kwoty względem uzysków jest mało opłacalny, ale dla tego jednego na dziesięciu posiadaczy PS5 Pro opłacalność nie jest najistotniejsza. Gdyby była, od lat grałby na Xboksie Series S.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA