REKLAMA

OPN Sound Dashlyte. Bez tych słuchawek nie wychodzę już na trening - test

Co można robić przez 200 km i 7 godzin jazdy rowerem, żeby nie paść z nudów? Oczywiście - słuchać muzyki. Zwykłe słuchawki zdecydowanie jednak odpadają, odcinając nas zbyt skutecznie od otoczenia. Na szczęście jest rozwiązanie.

OPN Sound Dashlyte. Bez tych słuchawek nie wychodzę już na trening - test
REKLAMA

W moim przypadku tym rozwiązaniem były słuchawki OPN Sound Dashlyte, które najpierw musiały się zmierzyć z dwoma ekstremalnymi testami, a potem... stały się moim codziennym, podstawowym wyborem, jeśli chodzi o słuchawki do treningów i zwykłych, relaksacyjnych przejażdżek.

REKLAMA

Ale po kolei:

OPN Sound Dashlyte - co to właściwie jest?

Słuchawki, ale nie takie zwykłe, które wciskamy do uszu i z oczywistych powodów nie nadają się do jazdy na rowerze czy np. biegania w ruchliwych miejscach. Ten model od OPN Sound wykorzystuje do przekazywania nam muzyki tzw. przewodnictwo kostne, co oznacza w dużym skrócie, że jednocześnie słyszymy i muzykę, i to, co dzieje się dookoła nas. Niczego nie wciskamy do uszu, blokując sobie tym samym nasłuch na świat zewnętrzny - Dashlyte opierają się o naszą głowę w kluczowym punkcie tuż przed uchem, natomiast samo ucho pozostaje wolne od wszelkich blokad.

Z dodatkowych informacji wprowadzających - OPN Sound Dashlyte ładujemy przez złącze USB-C, łączność z telefonem realizowana jest z wykorzystaniem Bluetooth 5.3 (nie jest potrzebna żadna aplikacja), odporność na czynniki zewnętrzne deklarowana przez producenta to IPX5, masa zestawu to 26 gramów, a czas ładowania od zera do pełna wynosi ok. 2 godzin. Ach, mamy jeszcze dwa mikrofony z wyciszaniem hałasu tła podczas rozmowy.

To teraz można przejść do testu w praktyce.

Czy w OPN Sound Dashlyte słychać otoczenie?

Tak. Do tego stopnia, że o ile jestem przeciwnikiem słuchania muzyki ze słuchawek podczas jazdy rowerem - szczególnie w ruchu mieszanym - tak w tym przypadku nie mam z tym najmniejszych problemów. Nawet jeśli ponosiło mnie z głośnością, bez najmniejszych przeszkód słyszałem takie rzeczy jak szum nadjeżdżających samochodów, piszczenie mojego komputera rowerowego, zmianę dźwięku wydawanego przez opony przy zmianie nawierzchni, klikanie klamkomanetek czy np. rozmowy ludzi na drogach dla pieszych i rowerów.

Wszystko to jednocześnie słysząc i słuchając muzyki. Oczywiście są sytuacje, kiedy nie jest idealnie - w przypadku, kiedy pojawia się sporo wiatru - czasem odrobinę brakuje zapasu głośności, ale są to sytuacje naprawdę ekstremalne. Z drugiej strony - czasem ustawienie poziomu głośności na maksymalny poziom sprawia, że możemy się po prostu zapomnieć w tych dźwiękach i przegapić jakieś hałasy z otoczenia. W skrócie - czasem warto zmienić poziom głośności w trakcie aktywności, co na szczęście nie jest przesadnie trudne.

Czy OPN Sound Dashlyte są wygodne?

I. To. Jak.

W ciągu ostatnich tygodni spędziłem w tych słuchawkach kilkadziesiąt albo więcej godzin, zabierając je na niemal wszystkie przejazdy rowerowe. Podczas moich standardowych, śródtygodniowych przejazdów, które trwają ok. 1,5 godziny, nie zanotowałem żadnych problemów - i to pomimo tego, że na głowie miałem dodatkowo kask i oczywiście okulary. 90 minut to jednak dość krótki test, więc postanowiłem przed OPN Sound Dashlyte postawić trudniejsze zadanie.

Tym zadaniem były dwa niedawne przejazdy rowerowe, trwające po mniej więcej 6 i 7 godzin, a jeśli doliczyć do tego przerwy - pewnie 7 i 8. Można jeszcze doliczyć do tej drugiej trasy powrót pociągiem do domu, czyli wychodzi ok. 10 godzin bez przerwy ze słuchawkami na uszach.

Rezultat? Po wspomnianych 10 godzinach zdjąłem kask i okulary, i... ku mojemu zdumieniu razem z nimi zdjąłem z głowy także słuchawki. Tak, po prostu zupełnie zapomniałem o tym, że miałem je na głowie - i to pomimo tego, że spędziłem w nich niemal równo pół doby. Zero otarć, zero odcisków, zero nieprzyjemnych doznań. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek w życiu miał kontakt ze słuchawkami, które tak długo można nosić bez najmniejszych konsekwencji.

Wiem natomiast jedno - w kolejną długą wyprawę na pewno zabiorę właśnie te słuchawki, bo jazda solo przez taki czas jest po prostu w takich warunkach przyjemniejsza i łatwiejsza.

Czy OPN Sound Dashlyte pewnie leżą na uszach?

Biorąc pod uwagę fakt, że nie spadły mi z głowy podczas dość szybkiej jazdy po makabrycznie dziurawych drogach Wzgórz Strzelińskich - obstawiam, że można z nich korzystać w każdych warunkach i nie trzeba się martwić zupełnie o nic. Nie miałem też sytuacji, w której np. podbijałyby mi okulary w trakcie jazdy, więc co do stabilności nie mam żadnych zastrzeżeń.

Ile wytrzymają OPN Sound Dashlyte na jednym ładowaniu?

Producent deklaruje 7 godzin i... mniej więcej tyle można uzyskać, jeśli nie będziemy szaleć z głośnością. Przy ustawieniu maksymalnego poziomu głośności podczas 8-godzinnej jazdy, słuchawki poddały się po 6 godzinach z kawałkiem - na szczęście po prostu podładowałem je przewodem podłączonym do telefonu na postoju i pojechałem dalej.

Trochę tylko szkoda, że np. na takie właśnie sytuacje nie ma tutaj opcji szybkiego ładowania, ale przy 6-7 godzinach na jednym ładowaniu - jest dobrze.

Ile zniosą OPN Sound Dashlyte?

Sporo, przynajmniej jeśli chodzi o wodę i przy okazji kurz. Jeździłem w nich w upale, pocąc się niemiłosiernie, wpadłem w dwie burze, a do tego jeździłem po tak zapylonych drogach, że rower nadawał się do zdecydowanego czyszczenia. I co? I nic, słuchawki działają tak, jak działały od samego początku.

Jak brzmią OPN Sound Dashlyte?

Na wstępie - lepiej od np. zwykłych "otwartych" słuchawek sportowych. Dźwięk jest pełniejszy, czystszy, mocniejszy i przyjemniejszy, a dodatkowo odrobinę mniej wpływa na niego wiatr.

Odpowiedź na pytanie o jakość dźwięku w OPN Sound Dashlyte można przy tym podzielić na dwie części - sportową i codzienną.

Jeśli chodzi o sportową, to mamy tutaj absolutnie wszystko, czego tylko możemy potrzebować. Jest głośno, mocno, energetycznie, dynamicznie i z niemal fizycznie odczuwalnym basem tam, gdzie trzeba. Do tego stopnia, że udało mi się zrobić kilka PR-ów na segmentach, na których jeździłem już wielokrotnie, właśnie dlatego, że tym razem oprócz własnej determinacji niosła mnie też muzyka w słuchawkach. Przy okazji - tak, OPN Sound Dashlyte zaskakująco sprawdzają się np. podczas słuchania podcastów czy audiobooków w trakcie treningu, choć tutaj czasami - bardzo, bardzo czasami - może nam zabraknąć odrobiny głośności.

Jeśli natomiast chodzi o stronę codzienną, to cudów nie ma - para słuchawek dousznych w podobnej cenie zapewni nam lepszą jakość dźwięku i to, czego na co dzień szukamy, czyli izolację od hałasów otoczenia, poprawiającą odbiór muzyki czy podcastów.

Co nie zmienia faktu, że o ile w OPN Sound Dashlyte mógłbym słuchać muzyki na co dzień, tak w zwykłych słuchawkach wolałbym nie jeździć na rowerze. Czyli jeśli miałbym wybrać jedną parę na zawsze - wybrałbym tę z tego testu.

Jak steruje się OPN Sound Dashlyte?

Pojedynczym przyciskiem umieszczonym na prawej "słuchawce". Dobra wiadomość - jest to fizyczny przycisk, więc jego obsługa w trakcie aktywności jest bezproblemowa. Zła - absolutnie wszystko robimy tym jednym przyciskiem, więc trzeba się po prostu nauczyć, jaka kombinacja kliknięć aktywuje jaką funkcję.

Moje rozwiązanie - po prostu odpalałem przed wyjazdem playlistę i słuchałem jej do końca jazdy. Wystarczyło.

Czy OPN Sound Dashlyte mają jeszcze coś ciekawego do zaoferowania?

Tak. Jest to widoczny już na wcześniejszych zdjęciach pas LED-ów, który jest fantastycznym rozwiązaniem.

Wystarczy cztery razy nacisnąć przycisk zasilania i już - nasze słuchawki, a właściwie łączący je przewód, zamieniają się w dodatkowe źródło migającego, czerwonego oświetlenia. Dla biegających albo jeżdżących w nocy na rowerze czy rolkach - doskonał opcja, tym bardziej, że wbrew pozorom i rozmiarowi diody naprawdę potrafią w ciemności zwrócić na siebie uwagę.

OPN Sound Dashlyte - czy warto?

REKLAMA

Jako słuchawki przeznaczone głównie do sportu - z mojej strony: zdecydowanie tak. Cena nie poraża (ok. 390 zł w polskiej dystrybucji), jakość dźwięku jest bardzo dobra jak na tego typu słuchawki, akumulator wystarcza na kilka długich godzin słuchania, a do tego dostajemy niebywały wręcz komfort i możliwość jednoczesnego słuchania i muzyki, i otoczenia. Ach, nie zapominajmy też o świecącym pałąku, który wielu nocnym biegaczom czy rowerzystom zdecydowanie "zrobi robotę".

Wady? Tak, słuchawki douszne będą grały lepiej. I może przydałby się jakiś dodatkowy przycisk do obsługi. Żadna z tych rzeczy nie była jednak dla mnie problemem podczas moich codziennych i coweekendowych przejażdżek. I nie wyobrażam sobie, żebym mógł na nie zabrać inne słuchawki.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA