Pokazali, co zmieniło się na polskim osiedlu przez 34 lata. I się zaczęło
Wydawać by się mogło, że nastąpiła zmiana na lepsze. Ale co jeśli ci spod hasła "kiedyś to było" w tym przypadku nie kierują się ślepą nostalgią?
Profil facebookowy bydgoskiego osiedla Kapuściska przygotował interesujące porównanie, jak zmieniła się okolica przez ostatnia 34 lata. Zdjęcie z 1990 r. przedstawiało tętniące życiem miejsce – dzieci przerobiły miejski akwen na basen, a zabawie z przyglądali się siedzący wokół dorośli.
20 lat później było ponuro. Na ocenę wpływa pora roku, bo choć słonecznie, to czuć, że idzie zima – drzewa są gołe, a ludzie ciepło ubrani. Nie ma wody, ale mimo tych niedogodnych warunków na ławkach siedzą ludzie i ze sobą rozmawiają.
I w końcu 2024 r. Nie ma już basenu, nie ma ławek, jest miejska siłownia. Za to ile zieleni! Drzewa, których w 1990 r. jeszcze nie było, są już całkiem duże, bujne, zrobił się prawdziwy park.
Jeden z użytkowników Reddita przyjrzał się komentarzom pod zdjęciem. Mieszkańcy piszą, że przez lata nastąpiły zmiany, ale na… gorsze. Nie brakuje opinii, że najstarsze zdjęcie jest najlepsze, a „kiedyś to był luksus”. Autor wpisu na Reddicie irytuje się: i dziwić się potem, że wszędzie betonoza, skoro "kiedyś to było".
No bo faktycznie za czym tu tęsknić: za pustą przestrzenią i brakiem drzew?
„Kiedyś to było” to bardzo powszechna ocena zdjęć czy artykułów przedstawiających lata 90. Tęsknota przybiera czasem absurdalną formę – komentarze o „pięknych czasach” znajdziemy na YouTubie pod piosenkami, które krytykowały szarą, smutną i często brutalną rzeczywistość lat 90. Przestaje się liczyć treść i trzeźwa reporterska ocena, znaczenie ma wyłącznie to, że 30 lat temu słuchało się tej samej piosenki będąc młodym, mając całe życie przed sobą. Nieważne, że utwór smutny – ważne, że miało się marzenia.
Łódzkie facebookowe profile bardzo często wrzucają zdjęcia dawnego dworca Fabrycznego, którego wyburzanie rozpoczęło się w 2012 r. W komentarzach wspominane są budki z fastfoodami, gdzie serwowano ponoć najlepsze hamburgery w Łodzi.
Tęsknota za tym miejscem może budzić pewne zdziwienie. Abstrahując od wartości kulinarnych dworca, Fabryczny był obskurny, niezadbany, niezbyt dobrze pachnący, a w okolicy kręciło się mnóstwo podejrzanego elementu. Dziś dworzec może pochwalić się świetną przestrzenią, na dodatek to bardzo ciekawy obiekt. Gorzej, że niezagospodarowany, a i połączeń przydałoby się więcej.
Niewykluczone, że ci, którzy wzdychają za smakiem kotleta z surówkami, tak naprawdę żałują miejsca, w którym tętniło życie. Może momentami niezbyt ekskluzywne, ale jednak życie. Odjeżdżały autobusy, przyjeżdżały pociągi, poczekalnia była pełna, słowem widać było, że ruch jest – odwrotnie niż dzisiaj. Może zdarzyć się tak, że wejdziecie na halę i ogarnie was błogi spokój, przerywany jedynie tupotem znudzonego ochroniarza.
Zapewne stąd taka sympatia do zdjęcia bydgoskiego osiedla z 1990 r. A na pewno moja, bo i ja spojrzałem na scenę z rozrzewnieniem, mimo że nic z miejscem mnie nie łączy. I nawet jeżeli to kolejne kłamstwo fotografii – w końcu niewykluczone, że raz jeden zebrało się tyle osób w wyjątkowo ciepły dzień, a w pozostałe skwer świecił pustkami – to jednak uchwycono fragment osiedlowego życia. Mieszkańcy mieli gdzie pójść z dziećmi, odpocząć, porozmawiać z innymi.
Dziś z tego wszystkiego została jedna ławeczka i siłownia
Takich miejsc do ćwiczeń w całym kraju jest już pewnie tysiące. Zdaje się, że mało który cieszy się popularnością. Mało tego – wiele takich siłowni ulokowano w absurdalnych miejscach, np. blisko hałaśliwej drogi wojewódzkiej. Sport to zdrowie, ale nie kiedy oddychasz spalinami, a do ćwiczeń motywuje cię szum pędzących samochodów.
Siłownie to mała architektura, której powstanie motywowała wyłącznie konieczność wydania pieniędzy. Jest nadwyżka, jest fundusz do zagospodarowania, więc pokażmy, że coś robimy. A że nikt z tego nie korzysta, urządzenia się psują i brudzą? Co zrobić, wszystko przemija.
Pewnie dałoby się zrobić zewnętrzną siłownię, która do siebie przyciąga, zaprasza, intryguje z daleka i zachęca do spróbowania. Tyle że to trudne – łatwiej postawić elementy, które stoją wszędzie. I później tak jak wszędzie nie będzie z nich pożytku.
Pokutuje w nas myślenie, że jak jest zieleń to już jest dobrze
Jasne, że spacer wśród tych drzew jest pewnie bardzo przyjemnym doświadczeniem, szczególnie w tak ciepłe dni jak ten. Jednak poza tym plac nie pełni żadnej funkcji – kiedyś zaś tak. Takie osiedlowe prześwity, drogi między blokami, mają fantastyczny potencjał, aby ludzie mogli w nich spędzać czas.
I naprawdę niewiele trzeba, aby do siebie zaprosić. W paryskim parku pozostawiano mieszkańcom zwykłe krzesła. Nie były przymocowane do powierzchni, więc można je było przenieść i ustawić w dogodnym dla siebie miejscu. Dzięki temu osoba chcąca poczytać książkę pod drzewem mogła to robić tak, jak jej pasuje. A grupka znajomych mogła wygodnie usadowić się i rozmawiać. Przy tradycyjnych ławkach to niemożliwe – bo zwykle mają ograniczoną liczbę miejsc albo są oddalone od siebie.
Ten banalny pomysł okazał się niezwykle skuteczny. A najwięcej osób gromadziło się właśnie przy fontannie. Dokładnie taką samą funkcję pełnił osiedlowy basenik otoczony miejscami do siedzenia w Bydgoszczy.
Pewne pomysły są ponadczasowe. Tyle że z nich rezygnujemy, zamiast udoskonalać. I dlatego pojawia się żal i nieco malkontencka myśl, że kiedyś to było lepiej.