Minister Cyfryzacji chciał chronić Polaków. Wkurzył ludzi
Minister Cyfryzacji Krzysztof Gawkowski zaliczył kolejną dużą wpadkę wizerunkową. Chciał zapewnić bezpieczeństwo Polaków w sieci, a zamiast tego zdenerwował ludzi, wykorzystując zastrzeżoną markę Orange.
Jeśli nie jesteście na bieżąco, to pokrótce wytłumaczę wam sytuację. Ministerstwo Cyfryzacji pracuje nad projektem "Cybertarcza RP", która, tak jak nazwa sugeruje, ma zwiększyć cyberbezpieczeństwo Polski. Pod nazwą kryje się szereg działań – m.in. inwestycji, które pomogą w zwalczaniu zagrożeń w sieci. Założenia są naprawdę solidne, natomiast problem jest w tym, że CyberTarcza to usługa Orange, którą operator ulepsza od wielu lat. Niefortunna odpowiedź Ministra Cyfryzacji tylko dolała oliwy do ognia.
Minister Cyfryzacji nie ma problemu z korzystaniem zastrzeżonej nazwy Orange
Ministerstwo Cyfryzacji w związku z ogłoszeniem kolejnej fazy prac nad projektem "Cybertarcza RP" bardzo chętnie i często korzysta z tej nazwy. Wystarczy spojrzeć na aktualności rządowej strony, która tłumaczy, na czym polega cały program. Nazwa Cybertarcza jest łatwa do zapamiętania i zakładam, że nie została wymyślona przez resort w ostatnich dniach.
Tyle że w nazwie rządowego projektu jest jeden problem - wcale nie została wymyślona przez Ministerstwo Cyfryzacji, a przez Orange, już lata temu. CyberTarcza to zastrzeżona nazwa operatora Orange, który korzysta z niej od wielu lat w zakresie usługi, która również ma chronić Polaków (m.in. przed stronami phishingowymi). W związku z ogłaszanymi w ostatni weekend działaniami Orange postanowił wysłać pismo do Ministerstwa Cyfryzacji.
Krzysztof Gawkowski dość szybko pokazał swój stosunek do komunikatu, publikując zdjęcia pisma na tablicy w serwisie X. W poście zawarł komentarz: "Wielkie zagraniczne korporacje nie zawłaszczają języka polskiego i nie będą dyktować jak mówić o #Cyberbezpieczeństwo". Innymi słowy, Minister Cyfryzacji odniósł się do całej sytuacji publicznie, jednak zrobił to dość w… niefortunny sposób.
Ze słów przekazanych przez ministra wynika, że nie ma on problemu z korzystaniem z nazwy usługi Orange. Sęk w tym, że… jest to nazwa zastrzeżona. Gigant telekomunikacyjny po prostu zwrócił się z prośbą o niewykorzystywanie nazwy zastrzeżonej za pomocą odpowiedniego pisma. Jednocześnie chciał zapoznać ministra o działaniach, jakie od wielu lat prowadzi w zakresie cyberbezpieczeństwa. Oczywiście w takiej sytuacji Orange spotkał się z dużym poparciem ze strony ludzi i nie powinno to nikogo dziwić, wszak to operator jest poszkodowany w całej sytuacji.
Wystarczy jednak zajrzeć do komentarzy, w których aż wrze i padają mocne słowa względem obecnego Ministra Cyfryzacji. Wiele osób zauważa, że CyberTarcza to zarejestrowana nazwa Orange, jednocześnie potępiając wpis Krzysztofa Gawkowskiego. Zupełnie niezrozumiała jest reakcja ministra na pismo. Gdyby oświadczenie zostało napisane w innym tonie, sprawa wyglądałaby zupełnie inaczej.
Chcę tylko wspomnieć, że warto spojrzeć na wpływ Orange na cyfryzację Polski i zapewnienie cyberbezpieczeństwa Polakom. CyberTarcza jest darmową usługą, z której mogą korzystać klienci (świetnego) światłowodu i usług mobilnych operatora - sam wiem z doświadczenia, że CyberTarcza blokuje masę phishingowych stron. Dodatkowo, Orange zbudował potężną infrastrukturę światłowodową w całym kraju i udostępnił Polakom superszybki internet - nie tylko mieszkańcom dużych miast, ale też małych miejscowości, w których wcześniej brakowało podstawowego połączenia.
To nie pierwsza taka publiczna wpadka obecnego Ministra Cyfryzacji
Na początku tego roku minister w rozmowie w radiu zasugerował, że w razie otrzymania wiadomości SMS od oszusta... trzeba dzwonić na numer 8080. Tyle że ten okazał się niedostępny. Minister Cyfryzacji najwyraźniej wówczas nie wiedział, jak działa pozornie prosta metoda do zgłaszania oszustw.
Więcej podobnych wiadomości znajdziesz na Spider's Web: