Co to jest opłata reprograficzna? Nie, to nie podatek od piractwa
Opłata reprograficzna nie jest podatkiem, bowiem nie płacimy jej fiskusowi, ale prywatnym podmiotom. W Polsce kwestię opłaty reprograficznej reguluje ustawa o prawie autorskim, a w Unii Europejskiej dyrektywa 2001/29/WE.
Opłata reprograficzna (zwana również czasami rekompensatą uczciwej kultury) to nic innego jak dodatkowa opłata za straty, jakie ponoszą twórcy z powodu kopiowania (zwielokrotniania) ich utworów. Dodać tu należy, że chodzi o tworzenie kopii na użytek prywatny, a nie tworzenie pirackich kopii, np. celem ich sprzedaży.
Skoro opłata reprograficzna nie trafia do budżetu państwa ani samorządów terytorialnych, to gdzie? Po prostu do twórców (podmiotów) mających prawa do danego utworu, który jest zwielokrotniany. Oczywiście dla wielu osób różnica pomiędzy podatkiem, daniną, a dodatkową opłatą będzie znikoma, ale wedle polskiego prawa oprawa reprograficzna jest zobowiązaniem cywilnoprawnym.
Opłata reprograficzna stanowi niewielką część marży producentów sprzętu i nośników, które mogą służyć do kopiowania utworów chronionych prawem autorskim. Ustawodawca chciał obciążyć tę opłatą również smartfony, czy tablety, ale jak na razie nie doszło to do skutku. Sytuacja jednak wciąż może się zmienić w stosunku do laptopów, Smart TV, a nawet dysków komputerowych.
Opłata reprograficzna - prawo w Polsce i Unii Europejskiej
Dlaczego w ogóle wprowadzono taką opłatę? Bo darmowe odtwarzanie utworów za pomocą urządzeń elektronicznych zmniejsza zarobki twórców. Uiszczenie opłaty reprograficznej pozwala w legalny sposób odtwarzać utwory chronione prawem autorskim (włączając w to muzykę, filmy czy książki) dla celów prywatnych, a nawet rodzinnych czy towarzyskich, a więc poszerza ona dostęp do dóbr kultury.
Kwestię opłat reprograficznych w Polsce reguluje ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Artykuły ustawy obejmują między innymi producentów (i importerów) magnetofonów, magnetowidów, kserokopiarek, czy skanerów. Oczywiście obecnie praktycznie każde urządzenie elektroniczne, włączając w to smartfony w naszej kieszeni, może służyć do kopiowania utworów, ale jak na razie, nie są one objęte opłatą reprograficzną. Prawo właścicieli praw autorskich do wynagrodzenia jest niezbywalne, niezrzekalne i nie podlega egzekucji.
Opłata reprograficzna nie jest rozwiązaniem nowym i w Polsce funkcjonuje od lat 90-tych XX wieku. Inne państwa Unii Europejskiej nie są tu wyjątkiem. Większość środków z opłaty reprograficznej ma trafiać do Funduszu Wsparcia Artystów Zawodowych.
2 artykuł dyrektywy 2001/29/WE Unii Europejskiej stanowi, że to podmioty praw autorskich mają prawo zakazania lub zezwolenia na ich multiplikację. Dyrektywa mówi o tym, że państwa Unii Europejskiej mogą wprowadzić wyjątek o tej reguły (pod warunkiem, że kopiowanie będzie związane z prywatnym wykorzystywaniem i nie będzie w żaden sposób związane z działalnością handlową), jeśli właściciel praw autorskich otrzyma odpowiednią rekompensatę.
Pomimo istnienia odpowiednich przepisów, od czasu do czasu sprawy dotyczące zwielokrotniania utworów lądują przed sądem, a konkretnie przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Trybunał może orzec naprawienie szkody podmiotowi poprzez zapłatę rekompensaty.
Zobacz inne poradniki na łamach Spider's Web:
O ile koszty opłaty reprograficznej teoretycznie ponoszą producenci lub importerzy sprzętu, który może służyć zwielokrotnianiu utworów, to w praktyce są one przenoszone na konsumentów.