REKLAMA

Polskie lotnisko wyśle kontrolerów na pracę zdalną. Nie będą wchodzić na wieżę

Samolot ląduje na lotnisku w Modlinie, a kontrolerzy lotu czuwają kilkadziesiąt km dalej – w Warszawie. Tak, zdalnie. Wprowadzenie nowej technologii zapowiedziała Polska Agencja Żeglugi Powietrznej.

04.04.2024 07.16
zdalna wieża kontroli lotów
REKLAMA

Gdyby wytypować zawody, którym nie grozi praca zdalna, kontroler lotu pewnie mógłby znaleźć się w takim zestawieniu przygotowanym przez kogoś, kto nie śledzi nowinek z lotniczej branży. Tymczasem pracownik wcale nie musi być na miejscu. Rzecz jasna to nie oznacza, że nad bezpieczeństwem lądujących i startujących maszyn będzie czuwał przy biurku we własnym mieszkaniu, z kotem na kolanach i robiącym się praniem w tle. Wspinaczka na wieżę nie musi być jednak konieczna.

REKLAMA

Lotnisko w Modlinie będzie mieć rozwiązanie, które zostało wcześniej wdrożone m.in. w Szwecji czy Anglii

Prezes Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej Magdalena Jaworska-Maćkowiak oraz członkowie zarządu Mazowieckiego Portu Lotniczego Warszawa-Modlin (MPL) Tomasz Szymczak i Grzegorz Hlebowicz podpisali list intencyjny związany z uruchomieniem na lotnisku w Modlinie tzw. wieży zdalnej. Dzięki technologii Remote Tower ruch lotniczy na lotnisku w Modlinie będzie nadzorowany z siedziby PAŻP w Warszawie.

Takie plany pojawiły się jeszcze w 2016 r., ale wówczas z pomysłu zrezygnowano ze względu na koszty. Ostatecznie zdecydowano się postawić mobilną wieżę kontroli ruchu, która zastąpiła... kontenerową. „To standard światowy” – podkreślano w 2019 r. zaznaczając, że systemy i urządzenia, w które jest wyposażona, są takie same, jak na stacjonarnych wieżach w Polsce. Po latach mobilnej alternatywy wracamy jednak do pomysłu na pracę zdalną.

W ramach kontroli zdalnej kontrolerzy ruchu lotniczego obsługujący lotnisko w Modlinie skorzystają z panoramy wideo o wysokiej rozdzielczości (z możliwością obrotu, pochylenia i przybliżenia obrazu), termowizji umożliwiającej obserwację w nocy i trudnych warunkach pogodowych, technologii cyfrowej „znacznie poprawiającej świadomość sytuacyjną kontrolerów i umożliwiającej podejmowanie szybkich, świadomych decyzji w celu poprawy bezpieczeństwa i wydajności operacyjnej” oraz informacji dodatkowych zintegrowanych z widokiem panoramicznym kontrolowanego lotniska, np. danych meteorologicznych i informacji radarowych.

Na Spider's Web piszemy o zmianach na polskich lotniskach:

PAŻP tłumaczy, że technologia zapewnia wyższą skalowalność w porównaniu do rozwiązań konwencjonalnych oraz pozwala na prowadzenie w ramach jednej infrastruktury kontroli ruchu lotniczego dla więcej niż jednego lotniska.

Rozwiązania Remote Tower to dążenie w kierunku standardowej, europejskiej nowoczesności. Umożliwiają integrację systemów wykorzystywanych w kontroli ruchu lotniczego, przez co często stanowią rozwiązania bardziej zaawansowane technicznie i zapewniające wyższy poziom bezpieczeństwa niż zastępowane przez nie rozwiązania konwencjonalne charakteryzujące się nierzadko ograniczonymi możliwościami rozbudowy

– komentuje Magdalena Jaworska-Maćkowiak, prezes PAŻP.

A wraz z rozwojem lotnisk trzeba też stawiać coraz wyższe wieże. Tak było np. w Katowicach, gdzie obecnie można podziwiać najwyższą wieżę kontroli lotów. Gdy w 2019 roku oddawano ją do użytku m.in. lepszą widocznością tłumaczono powiększenie konstrukcji. 

Jeszcze większa wieża ma z kolei stanąć przy CPK, o ile lotnisko powstanie. Według wcześniej udostępnionych planów maksymalna wysokość będzie wynosić 105 m, zaś sala operacyjna kontrolerów znajdzie się na wysokości 90 metrów nad płytą lotniska. Dokładna wysokość może się jeszcze zmienić pod wpływem analiz widoczności, które zostaną przeprowadzone w początkowej fazie projektowania.

Kontroler lotu z wieży jak latarnik?

REKLAMA

Prędzej czy później może okazać się, że stawianie wieży Babel na lotniskach nie ma już sensu i lepiej przenieść się gdzieś do zdalnego punktu obsługi lotów. Kto wie, być może jesteśmy świadkami początku końca zawodu kontrolera lotu, podobnie jak miało to miejsce z latarnikami. Dziś nad morzem na wysokie konstrukcje wchodzić już nie trzeba, więc obowiązek zapalania lampy w formie, jaką znamy z książek czy filmów, to zawód przeszłości. Robota dla pasjonatów zainteresowanych podtrzymywaniem tradycji i dbaniem o historię, a nie obowiązek wymagający cowieczornej wspinaczki. Latarnicy pracują już zdalnie, np. w Szczecinie dbając o to, co dzieje się na polskim morzu. Ci na miejscu pełnią głównie funkcję kustosza i przewodnika.

W przyszłości zwiedzanie wieży kontroli lotu – z podziwianiem zarówno widoku, jak i całej aparatury, która za kilkanaście lat zapewne będzie wydawać się uroczo przestarzała – może być podobną atrakcją turystyczną, co dziś wspinanie się na latarnię. Realna praca odbywać się będzie gdzieś dalej, z jednego miejsca odpowiadającego za bezpieczeństwo wielu polskich lotnisk. Zapowiedź tych czasów widzimy właśnie w Polsce.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA