Ten telefon robi show. Sprawdziłem, czy Infinix Note 40 Pro wygra z ryżem

Lokowanie produktu: Infinix

Mało który telefon stara się zrobić show, zanim jeszcze w ogóle wyjmiemy go w pudełka. Infinix Note 40 Pro już na tym etapie stara się jednak pokazać, że wcale nie jest taki zwyczajny.

Ten telefon robi show. Sprawdziłem, czy Infinix Note 40 Pro wygra z ryżem

Rzadko kiedy zwracam uwagę na opakowania testowych smartfonów. Lata temu z jakiegoś powodu w dobrym guście było napisać w teście, czy pudełko jest ładne i czy wykonano je w odpowiedni sposób, ale dziś nie ma to większego znaczenia. Wszystkie pudełka są takie same, przeważnie wyciągamy z nich telefon i od razu zapominamy. Opakowanie Infinix Note 40 Pro jest inne - błyszczy się i mieni, zapowiadając to, co znajdziemy w środku. A znajdziemy smartfona, który... zdecydowanie nie wygląda jak wszystko inne, szczególnie z tyłu:

Nie zależnie od tego, czy komuś się takie wykończenie podoba czy nie - nie ma dyskusji w kwestii tego, że Infinix Note 40 Pro będzie przyciągał wzrok i będzie wywoływał dyskusje. Tylna część nie tylko mieni się różnymi kolorami, w zależności od tego, pod jakimś kątem patrzymy i pod jakim pada światło, ale też skrzy się tysiącami (nie liczyłem, ale zgaduję) drobinek.

Co zaskakujące, mimo takiej masy rzeczy, które dzieją się na pleckach Note 40 Pro, całość prezentuje się spójnie i atrakcyjnie. Przyznaję się, że siedziałem kilka dłuższych chwil, po prostu obracając telefon pod różnymi kątami, próbując zobaczyć wszystkie wzory i wszystkie kolory, przechodzące od fioletu, przez żółć, aż po zieleń. Zarządzam zakaz chowania tego smartfona do pokrowca, bo aż żal kryć taki efekt.

Sam wygląd to jednak nie wszystko.

Tym bardziej, że Infinix już przyzwyczaił nas do tego, że telefony tej marki wyglądają bardziej. I to bardziej i w tym przypadku szczęśliwie rozszerza się też na kwestie, które wykraczają poza te dotyczące wyłącznie estetyki.

Pozytywne zaskoczenia nie kończą się bowiem tylko na ładnie błyszczącym pudełku i pięknie nietypowym wykończeniu urządzenia. Jeśli zajrzymy do pudełka, to znajdziemy w nim chociażby... przewodowe słuchawki. Nie trzeba więc kupować swoich ani tym bardziej martwić się, że nasze bezprzewodowe się rozładują. Klik i gra.

Zestaw sprzedażowy jest zresztą naprawdę spory. Za 1496 zł poza telefonem i słuchawkami dostaniemy też m.in. etui Mag Case, wykończone materiałem przypominającym skórę i wyglądającym tak ciekawie oraz tak zmieniającym wygląd telefonu, że teraz w sumie nie wiem, czy nie znieść tego zakazu wkładania 40 Pro do pokrowca.

Do kompletu mamy jeszcze przewód USB, szkło hartowane na ekran i jeden z kluczowych elementów tego show, czyli ładowarkę. Albo nawet ładowarki.

Jest moc.

I to nie w przenośni, a w formie wyrażonej w watach. Bez żadnych dopłat dostajemy bowiem w komplecie ładowarkę potrafiącą ładować smartfona z mocą nawet 70 W, natomiast oddzielnie możemy dokupić ładowarkę bezprzewodową MagCharge, która da nam wciąż bardzo przyjemne 15 W. Spróbujcie w tej cenie znaleźć telefon z ładowaniem bezprzewodowym i jeszcze ładowarka oferowaną w promocji za 1 zł. Powodzenia.

Oczywiście pierwsze, co chciałem sprawdzić, to to, czy ta dołączana do standardowego zestawu ładowarka faktycznie jest szybka i czy ona różnież - w telefonie za mniej niż 1500 zł - potrafi zrobić show.

Nie było więc innej opcji niż wystawić ją na... próbę gotowania.

Infinix Note 40 Pro kontra... ryż.

Wszyscy wiemy, jak wygląda gotowanie ryżu - nastawiamy wodę, gotujemy ją, wrzucamy ryż, odwracamy wzrok i już - wykipiało i rozgotowane. W skrócie - krótko. Mało kto więc zakłada, że w tym samym czasie dałoby się naładować sensownie całkiem rozładowany telefon, np. po to, żeby od razu po zjedzeniu ryżu pójść z domu na wieczorną imprezę i wrócić z tej imprezy nad ranem.

Zdecydowałem się więc sprawdzić, do ilu procent naładuje się Note 40 Pro w dokładnie tym samym czasie, w jaki ugotuje się ryż - według instrukcji z opakowania na to drugie potrzebne jest 16 minut.

Mój pierwszy problem polegał na tym, że musiałem najpierw Note 40 Pro... rozładować, co przy akumulatorze o pojemności 5000 mAh było naprawdę wymagającym zadaniem. Nawet puszczanie w kółko testów Geekbench 6 czy 3DMark niewiele tu pomagało i doprowadzenie smartfona do stanu rozładowania zajęło przytłaczająco dużo czasu. Ale przynajmniej dzięki temu wiem jeszcze przed głównymi testami, że nie tylko o prędkość ładowania raczej nie ma się co martwić, ale też czas pracy na jednym ładowaniu nie powinien być dla nas problemem. Przy okazji - wiem też, i to przekonałem się o tym wielokrotnie, że Note 40 Pro uzyskuje w teście CPU Geekbench 736 punktów w trybie jednordzeniowym i 2025 w dwurdzeniowym. Ale o tym później, bo czas... nastawić ryż:

Kto wygrał? To zależy, co uznać za wygraną. Ryż, zgodnie z tym, co było napisane na opakowaniu, faktycznie ugotował się po 16 minutach, a około 3 minut wymagało zagotowanie wody. Czyli po stronie ryżu mamy 100 proc., ale też w sumie woreczek ryżu na wiele nie starczy.

Infinix Note 40 Pro w tym mało naukowym teście może i nie uzyskał 100 proc. naładowania (bo i nie miał), ale i tak końcowy wynik jest imponujący, szczególnie biorąc pod uwagę cenę urządzenia. Po ok. 6 minutach mieliśmy już 15 proc. naładowania akumulatora - i to startując kompletnie od zera. Po 11 minutach było to już 25 proc., natomiast po 19 dotarliśmy do robiących wrażenie 42 proc. 

Gdybym jeszcze przed wyjściem z domu zjadł ten ryż, co pewnie zajęłoby mi jeszcze z 5 albo 10 minut, to spokojnie i z dużym zapasem przebity zostałby poziom naładowania 50 proc. i nie musiałbym się martwić o to, że telefon rozładuje się w połowie wypadu. W sumie to wyjść na miasto wolałbym nawet bez zjedzenia tego ryżu, niż z rozładowanym telefonem. W takim więc ujęciu - Infinix wygrywa.

Co warto wiedzieć poza tym o Infinix Note 40 Pro?

Jeśli chodzi o parametry sprzętowe, to na co dzień będziemy mieli do czynienia ze sporym, 6,78-calowym wyświetlaczem AMOLED o zakrzywionych krawędziach, rozdzielczości 1080 x 2436 pikseli, odświeżaniu 120 Hz i warstwie ochronnej Corning Gorilla Glass. Za wydajność odpowiada natomiast układ MediaTek Helio G99 Ultimate, wspomagany przez 12 GB RAM (z opcją programowego rozszerzenia do 24 GB) i 256 GB pamięci na dane. Jeśli chodzi o pierwsze wrażenia w kwestii wydajności - jest dobrze. Moje standardowe początkowe "testy", polegające na leżeniu na kanapie i graniu w Call of Duty, nie przyniosły żadnych rozczarowujących rezultatów - gra działa bardzo sprawnie na domyślnie dobranych ustawieniach, a telefon niespecjalnie chce się w trakcie takiej, nawet długotrwałej, zabawy nagrzać. Na więcej testów przyjdzie jeszcze czas, ale póki co pierwsze obserwacje są naprawdę obiecujące.

Ciekawie zapowiada się też zestaw aparatów, szczególnie w kwestii głównego modułu. Nie chodzi nawet o rozdzielczość na poziomie 108 megapikseli, a o obecność optycznej stabilizacji, która zdecydowanie powinna pomóc w uzyskaniu lepszych efektów fotograficznych np. podczas fotografowania przy kiepskim oświetleniu. Z przodu natomiast zerkał będzie na nas moduł o rozdzielczości 32 megapikseli.

Do tego wszystkiego Infinix nie poszedł w przypadku tego modelu na skróty i, mimo bardzo atrakcyjnej ceny, w telefonie znajdziemy podwójny zestaw głośników - do tego sygnowany logo JBL. Na ich ocenę przyjdzie jeszcze czas, ale już sama obecność takiego zestawu będzie dla wielu osób kluczowa. Nikt nie lubi oglądać filmów czy grać na telefonie, słuchając dźwięku dobiegającego tylko z jednej strony. 

Poza tym, żeby specyfikacji stała się zadość, na pokład trafił jeszcze system XOS 14, bazujący na Androidzie 14, czytnik linii papilarnych ukryty pod ekranem, podwójny slot nano SIM, GPS, i łączność LTE.

Aczkolwiek jeszcze przed ostatecznym testem i wyrokiem podejrzewam, że większość z tych rzeczy będzie dla kupujących wyłącznie dodatkiem. Nie zdziwiłbym się, gdyby sporo osób zdecydowała się na Note 40 Pro głównie ze względu na świetny wygląd i naprawdę błyskawiczne ładowanie. Wszystko na szczęście, póki co, wskazuje na to, że reszta telefonu zdecydowanie ich nie rozczaruje.

Lokowanie produktu: Infinix
Najnowsze
Zobacz komentarze