Xiaomi Redmi Note 13 Pro. Oto telefon, który obudzi w tobie fotografa
Po miesiącu z Xiaomi Redmi Note 13 Pro wiem, że aparat 200 MP w telefonie robi różnicę. I że nie warto kręcić nosem na pracę algorytmów.
Patrząc na wybór nowych telefonów z serii Redmi Note 13, można poczuć się nieco zagubionym. Po więcej szczegółów odsyłam do tekstu mojego redakcyjnego kolegi Pawła, a teraz skupimy się na wersji dosyć ciekawej, bo stojącej pomiędzy. Redmi Note 13 Pro nie jest aż tak wypasionym modelem jak ten z plusem na końcu, ale jednocześnie oferuje więcej niż wersje bez dopisku Pro. Stanie w rozkroku i próba zadowolenia wszystkich może zakończyć się boleśnie. Jak wyszło to Xiaomi?
Najpierw pozwólmy się Xiaomi Redmi Note 13 Pro przedstawić, zaczynając od podstawowych, ale najważniejszych kwestii:
- Aparat: 200 Mpx + 8 Mpx + 2 Mpx, przedni 16 Mpx
- Procesor: Snapdragon 7s Gen 2
- Wyświetlacz: 1,5K (2713 × 1220) 120 Hz AMOLED
- Bateria: 5100 mAh (szybkie ładowanie o mocy 67 W)
- Czytnik linii papilarnych, 5G, NFC, wejście na słuchawki 3,5mm
Nie da się ukryć, że największą potencjalną zaletą Redmi Note 13 Pro jest aparat (200 MP, optyczna stabilizacja obrazu 1/1.4”). Przyznaję, że podchodziłem trochę sceptycznie, choć z szacunkiem. 200 MP rzecz jasna imponuje, ale stawiałem, że i tak będę korzystał ze standardowego trybu cykania fotek. Tymczasem opcja 200 MP sprawiła, że trasy swoich spacerów ustalałem tak, żeby jak najczęściej móc robić zdjęcia. Pada deszcz, jest wieczór? Świetnie, idealna sceneria. Wyszło słońce? No i kapitalnie, bo będzie można sfotografować zdobienia kamienicy.
Największym bajerem jest liczba detali przy dużym przybliżeniu
Kiedy ogląda się normalne zdjęcie i to zrobione w trybie 200 MP na pierwszy rzut oka wyglądają dość podobnie. Owszem, druga fotka wydaje się nieco ostrzejsza, ale dopiero przy zbliżeniu jesteśmy oczarowani detalami. W przypadku zdjęć przyrody nie zawsze wypada to najlepiej – mam zdjęcie rzeki i drzew w tle; jedno z nich wygląda jakby było doklejone – ale podczas fotografowania kamienic czy po prostu ulic nieraz mówiłem „wow”. Nagle dobrze znane budynki mogłem podziwiać bardziej wyraźnie, dostrzegając niewidoczne z perspektywy pieszego zdobienia, ornamenty, szczególiki.
W przypadku zooma najczęściej korzystałem z czterokrotnego przybliżenia. Maksymalne jest 10x, ale przy takim wariancie aparat już nieco gubił szczegóły, czy nie radził sobie z wiernym odwzorowaniem kolorów. Czterokrotny zoom jest za to bardzo solidny, ale i tak wolałem cykać fotografie w trybie 200 Mpx i na spokojnie zagłębiać się w dzieło aparatu.
Im więcej detali do uchwycenia, tym dla aparatu w Xiaomi Redmi Note 13 Pro lepiej. Wieża kościoła? Wykaże się perfekcyjnie, pozwalając dostrzec wam nawet wgłębienia w cegle. Mniej efekciarsko wyglądają zdjęcia otwartej przestrzeni. Nadal są w porządku, ale nie liczcie na to, że np. sarny w polu będzie później na zbliżeniu bardzo dokładnie widać.
Tryb nocny jest bardzo efekciarski
I wiecie co? Zwykle nieco irytuję się, że algorytmy chcą zrobić zbyt dużo, że za bardzo się starają, więc w efekcie po prostu przekłamują rzeczywistość. Ale w tym przypadku podbicie jest na tyle ciekawe, że zaczęło mi się podobać. Przekonałem się do pracy algorytmów, bo zacząłem traktować je nie jako próba przedstawienia rzeczywistości, a swego rodzaju show. A Redmi Note 13 Pro potrafi widowiskowo odmienić nocną czy wieczorną scenerię.
Sami widzicie, że to zdjęcie żyje. Wręcz pędzi, dużo się na nim dzieje. Nawet tak teoretycznie statyczne zdjęcie dużo wyraża.
Poświęcam całkiem sporo uwagi aparatowi w Xiaomi Redmi Note 13 Pro, ale oddaję cesarzowi co cesarskie: naprawdę przyjemnie robiło mi się zdjęcia podczas miesięcznych testów. Często ot tak wracałem do fotografii i na zbliżeniu oglądałem coś, co wcześniej mi umknęło. Zdjęcia zwyczajnie sprawiały mi sporo frajdy.
Trafił do mnie model w kolorze „aurora purple”. Sam tył z jednej strony jest dość stonowany, spokojny, elegancki, ale właśnie kolor nadaje mu trochę szaleństwa. Dobrze się komponuje z wystającymi obiektywami i mimo że Xiaomi nie zastosowało tutaj różnych designerskich sztuczek (można przywołać choćby markę Infinix, która dużo kombinuje w tym temacie i wychodzi im to nieźle) to przynajmniej w tym wariancie kolorystycznym Redmi Note 13 Pro przyciąga oko.
Nie mam do czego przyczepić się w kwestii ekranu. To 6,67-calowy wyświetlacz AMOLED o rozdzielczości 2400 x 1080 pikseli, częstotliwości odświeżania 120 Hz i jasności 1300 nitów. Kolory są żywe, po prostu ładne. O tym, że dobrze ogląda się treści świadczyć mogą moje pochwały na temat zdjęć – oglądałem je najczęściej właśnie na ekranie Redmi Note 13 Pro , co najlepiej pokazuje, że wyświetlacz daje radę.
Żwawo grają też głośniki – podwójne, z funkcją dźwięku panoramicznego. Nie jest to nie wiadomo jaka jakość, choć można doszukiwać się szczegółów i pewnej głębi. Jeśli lubicie sobie coś puścić w łazience czy podczas gotowania, to Redmi Note 13 Pro da sobie radę.
Nie trzeba się przejmować baterią, o ile macie przy sobie ładowarkę. Xiaomi Redmi Note 13 Pro wspiera szybkie ładowanie o mocy 67 W. W praktyce oznacza to, że bateria do 30 proc. dobije już po 10 minutach ładowania. Po 20 minutach akumulator będzie wskazywał 60 proc.
Xiaomi w Redmi Note 13 Pro wykonało kawał solidnej, porządnej roboty. Telefon śmiga , czujnik linii papilarnych błyskawicznie rozpoznaje w moim przypadku kciuka, wszystko po prostu działa jak trzeba. A do tego dochodzi po prostu bardzo dobry aparat, którego efekty dają mnóstwo frajdy i zwyczajnej chęci fotografowania otoczenia. A że czasami algorytmy nieco podpicują rzeczywistość? W tym przypadku wychodzi nam to na dobre.