REKLAMA

Jest lepszy od dowolnej aplikacji na telefonie. Polski elektroniczny tłumacz Vasco podbija świat

Czy w dobie Tłumacza Google, Microsoft Translatora i innych tego typu aplikacji na telefony jest w ogóle sens tworzenia dedykowanych urządzeń przeznaczonych do tłumaczeń na żywo? Polska firma Vasco Electronics uważa, że tak. Podobnie też uważa rosnąca liczba jej klientów na całym świecie.

Vasco Translator E1
REKLAMA

Telefony komórkowe, po przeobrażeniu się w tak zwane smartfony, zmarginalizowały znaczenie wielu urządzeń. Dedykowanych aparatów fotograficznych i kamer wideo używają w zasadzie już tylko profesjonaliści i entuzjaści. Kieszonkowe odtwarzacze muzyczne praktycznie całkowicie zniknęły z rynku. Telefon to dziś taki szwajcarski scyzoryk XXI wieku, głównie za sprawą możliwości rozszerzania jego funkcji za pomocą aplikacji i łączności z chmurami obliczeniowymi.

REKLAMA

Tymczasem Polacy z Vasco Electronics zdecydowali się całkiem niedawno wejść na rynek elektronicznych tłumaczy. Czyli dedykowanych urządzeń, które w czasie rzeczywistym potrafią tłumaczyć wypowiedziane do mikrofonu zdania na niemal dowolny język. Brzmi jak apka Tłumacz Google w telefonie, nieprawdaż? Tyle że Vasco niemal ciągle rośnie. O jego najnowszym produkcie był już całkiem szeroki artykuł w prestiżowym The New York Times (i nie jest to żadna współpraca marketingowa), zdobył też wyróżnienie od organizatorów targów CES 2024. Ale że jak to?

Nie przegap:

Skąd się wzięło Vasco Electronics?

Vasco Transator V4

Vasco Electronics to polska firma, która produkuje inteligentne tłumacze kieszonkowe. Ich urządzenia pozwalają na płynną komunikację w ponad 100 językach, bez dodatkowych kosztów za Internet. Vasco ma swoją siedzibę w Krakowie i salon firmowy w Warszawie. Firma oferuje różne modele tłumaczy, takie jak Vasco Translator V4 i Vasco Translator M3, które mają wiele funkcji, np. tłumaczenie głosowe, foto i tekstowe. Jest uznawana za lidera w branży tłumaczenia maszynowego i otrzymała wiele nagród i pozytywnych opinii od mediów i klientów.

Co to właściwie oznacza? Jak zdradza w rozmowie ze Spider’s Web Maciej Góralski, prezes Vasco, tylko 20 proc. całej klienteli firmy to podmioty z Polski. Większość z 80 tys. wprowadzonych do obrotu w minionym roku urządzeń to sprzedaż międzynarodowa. Okazuje się bowiem, że z tłumaczami w telefonach jest wiele pozornie drobnych, a w rzeczywistości dość istotnych problemów. Działają znakomicie, gdy chodzi o rozmowę pomiędzy dwiema osobami i których telefony mają aktualnie łączność z chmurą (w tym nieraz w zagranicznym roamingu). Przy spotkaniu biznesowym kilku wielojęzycznych stron, czy nawet przy czymś tak prozaicznym jak praca przewodnika turystycznego, telefony szybko stają się niepraktyczne, trudne do skonfigurowania i niechętnie udostępniane postronnym.

Vasco Translator E1

Vasco skupiło się więc na użyteczności swoich urządzeń. Na tym, by były używalne zawsze i wszędzie (modele polegające na chmurze wyposażone są w moduły SIM z opłaconym dożywotnim międzynarodowym roamingiem). By miały jak najlepsze modele tłumaczeniowe we wszystkich językach. By oprogramowanie skupione było wyłącznie na oferowaniu tłumaczenia, bez ani jednej zbędnej funkcji. By taki tłumacz po wyjęciu z kieszeni od razu działał i wykonywał bezbłędnie swoją robotę (i nic innego). Efekt? Nie tylko rosnąca liczba klientów, ale również tych powracających.

Teraz swoją premierę mieć będzie Vasco Translator E1. Testowałem prototyp na targach CES 2024 w Las Vegas.

Vasco Translator E1 to nowoczesne słuchawki z tłumaczem, które umożliwiają płynną komunikację w 49 językach. Działają bezdotykowo, co oznacza, że nie trzeba naciskać żadnych przycisków ani dotykać ekranu, aby rozpocząć tłumaczenie. Słuchawki łączą się z aplikacją Vasco na telefonie lub z urządzeniem Vasco Translator V4, które są odpowiedzialne za przetwarzanie i wysyłanie sygnału dźwiękowego.

Vasco Translator E1

Słuchawkę zakłada się na prawe ucho (w zestawie jest para słuchawek, ale można tworzyć większe sieci urządzeń, do 10 sztuk). Każdy posiadacz słuchawki może mówić w swoim ojczystym języku i nie musi wykonywać żadnych dodatkowych działań - słuchawka wykrywa, że użytkownik zaczyna mówić, od razu rejestruje głos i wysyła do pozostałych uczestników rozmowy naturalnie brzmiącą wypowiedź, u każdego z odbiorców w jego lub jej języku. Aplikacja na telefonie może przy tym działać w tle i nie wymaga odblokowania telefonu i jej wyświetlania na pierwszym planie, co ponoć jest problematyczne u konkurencji.

Słuchawki, z uwagi na podstawową higienę, są słuchawkami nausznymi. To oznacza, że nie będą izolować w żaden sposób od otocznia, a to z kolei oznacza, że nie sprawdzą się w bardzo głośnym otoczeniu. Choć raczej nie będą w takowym użytkowane. Licencjonowane modele tłumaczeń - w tym DeepL - wydają się sprawdzać bezbłędnie. Podczas pokazu prototypu w Las Vegas wspólnie z innymi dziennikarzami znającymi rozmaite język przeprowadziliśmy eksperyment - żaden z nas nie narzekał na jakość tłumaczeń.

Czemu cały czas mowa o prototypie, a nie końcowym produkcie? Z dwóch powodów. Obudowa końcowej wersji będzie wykonana nieco inaczej, z lepszego tworzywa. Dodatkowo podczas testów słuchawki miewały problemy z łącznością przy licznej grupie urządzeń - ten problem, jak mnie zapewniono, nie będzie dotyczył ostatecznej wersji. Słuchawki wymagają jednak pewnej dyscypliny w rozmowie, a tego końcowy produkt nie przeskoczy.

Vasco Translator E1
REKLAMA

Choć jakość tłumaczeń i liczba obsługiwanych języków imponują, tak Vasco Translator E1 wymusza pełną kulturę rozmowy. Dopóki jedna osoba mówi, a reszta słucha - spotkanie przebiegnie fantastycznie i wszyscy się zrozumieją. Jeżeli jednak wszyscy zaczynają mówić na raz w emocjonalnej dyskusji, wzajemnie sobie przerywając - oprogramowanie zaczyna wariować, słychać tłumaczenia wypowiedzi sprzed kilkudziesięciu sekund. Może to i lepiej?

Trzeba jednak przyznać, że sprzęt w istocie działa jak należy i spełnia swoją obietnicę. Wystarczy wielojęzycznej grupie rozdać słuchawki E1 i - pod warunkiem zachowania kultury rozmowy - wszyscy zaczną się rozumieć. Bez parowania telefonów, strojenia aplikacji i potencjalnego naruszania prywatności. Urządzenie błyskawicznie rozwiązuje realny problem i robi to skutecznie, a przecież właśnie o to chodzi w udanym produkcie. Wiele wskazuje na to, że Polacy odniosą sukces również i tym razem, utrzymując pozycję globalnego lidera na tym cały czas rosnącym i niesłusznie zapomnianym rynku.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA