REKLAMA

Przeskoczyłem z iPhone'a 11 na iPhone'a 15 Pro i... jestem zdumiony

Moja osobista rada po miesiącu z iPhone 15 Pro - jeśli korzystasz z iPhone 11 albo iPhone 12, nie masz się co spieszyć z kupnem nowego Jabłka. To wciąż świetne smartfony, a po przeskoku na iPhone 15 Pro istotnych różnic jest zadziwiająco niewiele.

Przeskoczyłem z iPhone'a 11 na iPhone'a 15 Pro i... jestem zdumiony
REKLAMA

Góra kasy wyparowała z mojego konta w akompaniamencie dźwięku beep na terminalu płatniczym. Zakup iPhone 15 Pro był fanaberią, bo poczciwy iPhone 11 wciąż spisywał się świetnie. Miałem jednak już po dziurki w nosie standardu lightning. Chciałem wyrzucić szufladę kabli Apple na śmietnik i raz na zawsze przejść na uniwersalne USB-C.

REKLAMA

Telefon był ostatnią cegiełką w tym planie. Słuchawki AirPods, tablet iPad, laptop MacBook - wszystko już mogę ładować przez złącze USB-C. Tym samym kablem, co masę innych sprzętów, ograniczając plątaninę kabli w mieszkaniu. Nareszcie harmonia. Nareszcie porządek. Dzięki niech ci będzie, o biurokratyczna Brukselo.

iphone 15 pro 9

Po przejściu na iPhone 15 Pro nie spodziewałem się wiele, ale i tak jestem lekko rozczarowany.

Piszę na Spider’s Web od ponad dekady i nie trzeba mi tłumaczyć, że smartfony są już dojrzałymi technologicznie urządzeniami. Zamiast rewolucji mamy ewolucję, coraz mniej widoczną i coraz mniej spektakularną. Mimo doskonałej znajomości tego faktu spodziewałem się jednak, że przeskakując z iPhone 11 na iPhone 15 Pro poczuję cztery lata rozwoju technologicznego, wspartego przejściem do wyższej kategorii wagowej.

Na papierze zmiany są bowiem zasadnicze: wyświetlacz LCD 60 Hz został wymieniony na panel OLED HDR 120 Hz. Dostałem dodatkowy przycisk fizyczny na obudowie. Paskudny notch został zastąpiony dynamiczną wyspą. Główny aparat 12 MP zamienił się w 48 MP z dodatkowym teleobiektywem i lepszym zoomem. Nowy iPhone odblokował mi dostęp do sieci 5G, ma działać dłużej o 6 godzin no i dogaduje się z akcesoriami MagSafe.

Do tego nie można zapomnieć o surowej mocy. Zamiana układu A13 Bionic na A17 Pro sprawia, że mogę uruchamiać na telefonie takie gry jak Resident Evil 4 czy Death Stranding. Coś niesamowitego, kiedy człowiek o tym dłużej pomyśli. Pamiętam, jak moje PS4 dusiło się przy tym drugim tytule.

W praktyce najbardziej odczuwalna przeze mnie różnica to port USB-C oraz… dynamiczna wyspa.

Resident Evil 4 na iPhone 15 Pro to świetny pokaz mocy podzespołów Apple. Tyle tylko, że po 1,5 godziny zabawy żegnam się z połową baterii w telefonie. To z kolei sprawia, że wytrzymanie do końca dnia z daleka od ładowarki bywa wyzwaniem. Mamy więc imponujące napinanie mięśni, ale nieprzystające do typowego wykorzystania smartfonu.

Podobnie wygląda to z lepszym aparatem. Cieszę się, że kadry z przybliżeniem 3x nie wyglądają już jak zupa pikseli. Warto jednak zdać sobie sprawę, że na 100 wykonanych zdjęć, fotografie x3 to zazwyczaj 1-2 proc. całego zbioru, jak nie mniej. Z kolei klasyczne zdjęcia nie różnią się jakością od tych cykanych na iPhone 11 w sposób radykalny, bez stosowania powiększenia. Wyraźne różnice odnotowałem dopiero korzystając z aparatu nocą.

Wycinek zdjęcia na iPhone 15 Pro z przybliżeniem x3
Resident Evil 4
Resident Evil 4 na iPhonie 15 Pro

Przejście z ekranu LCD na OLED także nie robi takiego wrażenia jak analogiczna zmiana w przypadku telewizora czy monitora. Kontrast jest lepszy a czerń silniejsza, ale czy mam do czynienia z zupełnie nową jakością? O ile nie wyobrażam sobie już rezygnacji z monitora OLED, tak wracając do iPhone 11 nie czuję, że dzieje mi się krzywda. Nawet przeskok na 120 Hz nie zrobił na mnie takiego wrażenia, jak na redakcyjnych kolegach. W przypadku Androida różnica między 60 Hz i 120 Hz wydaje mi się znacznie bardziej odczuwalna.

W kwestii ekranu na największą jakościową różnicę wyrósł poziom jasności. Gdy korzystam z telefonu na zewnątrz, a jakimś cudem zza lutowych chmur akurat wychodzi słońce, klarowność i czytelność wyświetlanych treści stoi na wyraźnie wyższym poziomie.

Jednak z perspektywy codziennego korzystania z telefonu, największą zmianą pozostaje port USB-C. Szuflada kabli Apple faktycznie poszła na śmietnik. Do tego wyraźną różnicę podczas użytkowania stanowi dynamiczna wyspa. To drobny, kosmetyczny wręcz dodatek, ale nic nie poradzę, że niezwykle mi się podoba, jak za jego pomocą wyświetlany jest np. zegar minutnika albo koło postępu podczas przesyłania plików via AirDrop. Seksi.

Po miesiącu z iPhone 15 Pro nie mam wątpliwości: iPhone 11, 12 i 13 to wciąż dobre telefony, zmiana nie jest potrzebna.

Czteroletni iPhone 11 po wymianie baterii pozostaje telefonem niezawodnym, z wciąż niezłym aparatem za dnia oraz szerokim spektrum możliwości. Technologiczne rozwiązania które zdobyłem wraz z przejściem na iPhone 15 Pro - np. LIDAR, HDR czy antena 5G - nie sprawiły, że codzienne używanie telefonu stało się drastycznie lepsze. O dodatkowym fizycznym przycisku już zapomniałem, a aparat wciąż wywołuję skrótem na zablokowanym ekranie. Kiedy natomiast chcę obejrzeć serial w podróży, wolę to robić na tablecie lub laptopie.

REKLAMA

Być może sytuacja byłaby inna, gdybym zajmował się kręceniem wideo. Albo gdybym był uzależniony od selfie. Jednak jako typowy, szary użytkownik smartfonu bez parcia na szkło nie potrafię odpowiednio wykorzystać dodatkowych możliwości. Szkoda mi baterii na Resident Evil Village, nie poluję na zdjęcia ptaków z zoomem aparatu ani nie chodzę z przypiętym powerbankiem MagSafe.

Nie chcę przez to napisać, że iPhone 15 Pro to zły telefon. Jest niezawodny, cieszy oko, mogę na nim polegać. Ot, typowy pewniak. Po prostu zwracam uwagę tym, którzy mają sprawne Dwunastki i Trzynastki w kieszeniach, myśląc o zakupie nowego modelu. Wasze urządzenia wciąż są bardziej niż wystarczające, a telefony Apple z „15” w nazwie nie spowodują opadu szczęki.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA