Otwarta beta Skull and Bones dostępna dla wszystkich. Zagrałem i cóż, mnie wystarczy
Ubisoft udostępnił otwartą betę Skull and Bones na wszystkich platformach. Posiadacze PC, PS5 i Xbox Series mogą na własnej skórze przekonać się, czy gra jest na tyle dobra, by złożyć zamówienie na pełną wersję.
Skull and Bones to zaraz po Beyond Good and Evil 2 najbardzej bolesny projekt w nowożytnej historii Ubisoftu. Pomysł na produkcję pojawił się po świetnym odbiorze Assassin’s Creed: Black Flag, w którym ważnym elementem rozgrywki było prowadzenie pirackiej łajby. Od tamtego czasu seria Asassin’s Creed doczekała się od groma kolejnych odsłon, a Skull and Bones jak powstawało, tak powstaje nadal.
Piracka przygoda jest tworzona od ponad dekady (!), a teraz wypłynęła na ostatnią prostą. Z tej okazji Ubisoft uruchomił otwartą betę Skull And Bones, dzięki czemu w grę może bezpłatnie zagrać każdy zainteresowany. Uważam, że francuskie wydawnictwo dokonało świetnego posunięcia z perspektywy graczy, z podstawowego powodu:
Dzięki otwartej becie Skull and Bones każdy może się przekonać, czym jest ta gra, a czym nie jest.
Jeżeli ktoś spodziewał się kolejnego Assassin’s Creed Black Flag, ale z piratami zamiast templariuszy, będzie zaskoczony. Jeśli ktoś inny liczył na rozbudowane mechanizmy prowadzenia łajby na miarę Sea of Thieves, także odkryje, że błędnie typował. Skull and Bones jest czymś pomiędzy, co ciężko jednoznacznie określić jako typową grę akcji.
Teoretycznie mamy tutaj swobodę sterowania stworzonym przez siebie piratem, ale eksploracja wysepek nie jest tak otwarta jak w Black Flag, do tego pozbawiona elementów zręcznościowych, np. wspinaczki. Zabrakło też walki z użyciem oręża - czy to podczas pieszych wędrówek, czy nawet w trakcie abordażu. Konflikty rozwiązuje się tutaj wyłącznie z użyciem dział i armat, szable i kordelasy zostawiając innym grom.
Po kilku misjach w Skull and Bones przekonałem się, że nie ciągnie mnie do pełnej wersji.
Piracka przygoda Ubisoftu sprawia wrażenie potwora Frankensteina pozszywanego z różnych modułów, ale bez fachowej ręki. Przez to poszczególne puzzle rozgrywki kiepsko do siebie pasują, nie tworząc naturalnej całości. Przejście między lądem i łajbą to jak dwa różne światy. Wydane ponad dekadę temu Assassin’s Creed Black Flag robiło to znacznie lepiej!
Do tego od samego początku mojej przygody w Skull and Bones czułem, jakbym zamiast bawić się w pirata pracował jako kurier. Jesteśmy zarzucani zleceniami godnego galernika na dolnym pokładzie. Przynieś. Zatop. Pozamiataj. Piracka wolność? Ha, dobre sobie. Może po napisach końcowych.
Strukturalnie Skull and Bones przypomina typową orkę Ubisoftu charakterystyczną dla ich gier w otwartym świecie. Tyle tylko, że bez ciekawego głównego wątku fabularnego czy charyzmatycznego głównego bohatera, który sprawiałby, że chce mi się strzelać do kolejnych statków handlowych i uciekać przed brytyjską flotą.