REKLAMA

Test ekspresu Sage The Barista Express Impress. Pożegnasz się z ulubioną kawiarnią

Kilogramy zmielonych ziaren. Litry wypitej kawy. Nie spieszyłem się, smakowałem, sprawdzałem, jak Sage The Barista Express Impress wypada nie po tygodniu, a miesiącach testów. Werdykt? Barista z okolicznej kawiarni może was prędko nie zobaczyć.

08.10.2023 05.13
sage
REKLAMA

Jestem kawowym świrem. Mój fanatyzm zrodził się i trwa dzięki alternatywnym metodom parzenia. Wcześniej piłem głównie typową rozpuszczalną kawę, z przerwami na tę ze zwykłego przelewowego ekspresu, załadowaną zmielonymi wcześniej ziarnami od popularnych producentów. Świat alternatywy mnie oczarował. Zobaczyłem, że kawa może nie tylko pobudzać, ale też smakować. I to tak, jak większość sobie nie wyobraża: owocami i kwiatami. Aromaty niektórych naparów budziły skojarzenie z rześkimi herbatami.

REKLAMA

Zacząłem wsiąkać w to coraz bardziej i bardziej. Kawy z Afryki dalej zachwycały cierpkością, ale i mi chodziło o większe wrażenia. Ziarna leżakowane w beczkach po ciemnym piwie, które jeszcze wcześniej napełnione były whiskey? Proszę bardzo! Nuty kiszonych truskawek, pomidorów? O to chodzi!

I gadżety. Kolejne akcesoria, młynki, filiżanki, dzbanki czy w końcu zaparzacze. Najpierw V60, potem Chemex, Aeropress, Kalita, Gabi. Karcącym wzrokiem patrzyłem na każdego, kto mówił, że i tak wychodzi z tego tylko kawa. Stałem się neofitą, ale wcale tego nie żałuję. To naprawdę niesamowite, że wystarczy użyć innego gadżetu, zmienić filtr, inaczej zmielić kawę, zaparzyć wodę o kilka stopni mniej, by z tych samych ziaren uzyskać napar, który zaskakuje czymś nowym. Czasami uwypukli kwasowość, kolejnym podkreśli słodycz. Nowa filiżanka była zapowiedzią nowych wrażeń.

Jeśli brzmi to trochę snobistycznie, to nie było to moim celem. Opowiadam o tym wszystkim, żeby wytłumaczyć, że zacząłem od złej strony. A może właśnie od dobrej? Może najpierw trzeba pogardzać Beatlesami i rzucić się wir nagrań pralki, aby później – z większą wiedzą, doświadczeniem – docenić kunszt ekipy z Liverpoolu, że to oni w wielu przypadkach byli pierwsi i stworzyli podwaliny pod dalsze eksperymenty? Może właśnie dlatego, że przez dłuższy czas flat white był tylko kawą z mlekiem przy ziarnach z Etiopii buchających aromatami najpiękniejszych kwiatów, mogłem spokornieć i dojrzeć do momentu, kiedy zrozumiałem, jak pięknie mleko może komponować się z ciemno palonym ziarnem?

Ekspres Sage The Barista Express Impress dostałem właśnie w takim momencie – kiedy zacząłem kwestionować dawne podejście i otwierać się na klasykę

Dalej jestem fanem alternatyw, ale od jakiegoś czasu w kawiarniach częściej zdarzało mi się zamawiać właśnie flat white'y czy espresso. Korzystając z faktu, że nie muszę się spieszyć z recenzją, razem z ekspresem wypływałem na mniej znane mi wody.

Nazwa The Barista Express może sugerować, że to urządzenie dla bardziej wtajemniczonych, którzy już wiedzą co nieco o kawie i przede wszystkim są świadomi, czego od niej oczekują. Trochę tak jest, ale też… nie do końca. Na pewno nie jest to ekspres, który zrobi wszystko za was. Wstajecie rano i chcecie mieć cappuccino, które już na was czeka? Nie ten adres. Sage The Barista Express coś od was jednak wymaga.

Jeśli jednak jesteście na początkowym etapie kawowej przygody i wiecie, że typowa zalewajka was nie zadowala, a nie chcecie też wszystkiego zwalać na automatyczne ekspresy, to The Barista Express wydaje się czymś skrojonym idealnie po środku. Domyślam się, że widok kolby może kogoś przestraszyć, ale w tym przypadku nie ma się czego obawiać. Wsypujecie kawę do młynka, ustawiacie odpowiednią grubość (cóż – tutaj faktycznie warto próbować, bo podstawowa wartość nie zawsze trafia w dziesiątkę), mielicie, ugniatacie dźwignią, wyciągacie zmielone ziarna, "wkręcacie" je, a następnie wciskacie, czy chcecie pojedynczą, czy podwójną porcję. Max. 35 sekund (jeśli kawa została odpowiednio zmielona) i waszym oczom ukaże się przepiękny napar.  

I niby jest tu więcej zadań niż w ekspresie automatycznym, ale ciągle nie jest to wysłanie statku kosmicznego w niebezpieczną misję. Nawet amator po obejrzeniu filmiku na YouTubie sam wykona porcję bez większych przeszkód.

The Barista Express daje jednak więcej, jeżeli tego się chce

Młynek jest automatyczny. Możemy ustawić stopień zmielenia. Gdy już żarna zrobią swoje, wystarczy wygładzić ziarna ubijakiem. Wyświetlacz pokazuje nam, kiedy jest odpowiednia porcja w kolbie. Ale obok znajdziemy też możliwość samodzielnego ustawienia porcji, co pozwala na eksperymenty. Czego wcześniej nie doceniałem, espresso wręcz zachęca do kombinowania, bawienia się porcją, wodą i tak dalej, i tak dalej. I The Barista Express Impress na takie zabawy jest gotowy, a przynajmniej dobrze do nich przygotuje. Jeżeli chcecie podstawą może zająć się "wbudowana" waga, która odmierzy odpowiednią porcję, ale możecie też sami chwycić za stery i szukać czegoś więcej, samemu ustalając proporcje. Są pewne ograniczenia – nie można zmieniać np. temperatury wody – ale kilka pierwszych miesięcy może pochłonąć sama zabawa mieleniem.  

Młynek ma 25 ustawień grubości. Zestawiłem zmielenie z tym, co potrafi ręczny młynek Commandante. To nie jest wprawdzie młynek pod espresso, ale w opinii wielu "to jeden z niewielu młynków ręcznych, który poradzi sobie z bardzo dobrym mieleniem kawy do espresso". Nie posiadam jednak osi właśnie pod ten rodzaj mielenia, więc musiałem ustawić dolną granicę kliknięć. W przypadku The Barista Express Impress jest aż 25 stopni, dlatego uznałem, że 10 będzie w miarę sprawiedliwa – nie za drobno, ale też nie za grubo. Dla porównania, maksymalne stosowane "kliknięcia" (tak w "Komesiu" ustawia się stopień mielenia) to ok. 40. Efekt? Teoretycznie trudny do wychwycenia, ale po bliższym przyjrzeniu widać, że kawa jest zmielona drobniej, bardziej przypomina piasek. Potraktujcie to porównanie w ramach ciekawostki, na czym polega różnica pomiędzy młynkiem automatycznym a ręcznym z wyższej półki.

Po lewej ziarna zmielone przez młynek wbudowany w ekspres

Oczywiście to kwestia ustawień i samych ziaren, ale kawa w The Barista Express Impress wychodzi taka, jak być powinna. Łatwo uzyskać pożądaną przez wielu, acz wcale nie świadczącą o jakości kawy pianę. Espresso jest odpowiednio zbalansowane, smaki zrównoważone przy odpowiednim parzeniu. Te zaś rozpoczyna się od preinfuzji przy niskim ciśnieniu, po której następuje ekstrakcja pod wysokim ciśnieniem (9 barów) uzyskanym dzięki pompie o mocy 15 barów. Za pomocą zegara śledzi się ekstrakcję – trzeba zwracać uwagę zarówno na samo ciśnienie, jak i czas parzenia.

Dla niektórych takie detale mogą być zniechęcające, ale warto się w to wkręcić, bo tylko monitorowanie parametrów sprawia, że napar wychodzi odpowiedni

Trudno mi teraz określić, ile przez te kilka miesięcy testów kaw wypiłem, ale pochodziły z różnych palarni, oferowały inne smaki, ale za każdym razem byłem w stanie wyciągnąć to, co deklarowała palarnia. I tak ziarna z Kolumbii potrafiły zaskoczyć kwasowością i rześkością, a mieszkanki włoskie czy brazylijskie oferowały klasyczne wrażenia – orzechy, czekoladę.

Jak powinno smakować dobre espresso? Ika Graboń, autorka książki "Kawa. Instrukcja obsługi najpopularniejszego napoju na świecie" zaznaczała, że przy czasie ekstrakcji trwającym 25-35 sekund dostaniemy "łagodne, słodkie, kremowe, kompleksowe, dojrzałe w smaku, o przyjemnym i długim posmaku i przyjemnym body" espresso. I za sprawą The Barista Express Impress jest to możliwe. Owszem, nie od razu, bo przecież każde ziarna trzeba poznać, inaczej zmielić, ale za sprawą powtarzalności - układ grzewczy Thermocoil z systemem kontroli temperatury PID dostarcza wodę o temperaturze dokładnie 93°C – jesteśmy w stanie stworzyć dobrą kawę.

Na Spider's Web piszemy o kawie:

Czy to ekspres wyłącznie pod espresso?

REKLAMA

Nie, bo espresso jest bazą pod inne kawy, zarówno ciemne (americano), jak i mleczne. Jeśli chcemy "rozcieńczyć" napar wodą, możemy posłużyć się tą filtrowaną przez ekspres, która może wypadać z dyszy po przekręceniu przycisku. Możemy też spieniać mleko, co tylko wydaje się prostym zadaniem. Oczywiście "podgrzać" je za sprawą pary bardzo łatwo (w zestawie znajdziemy specjalny do tego dzbanek), ale zrobić to tak, żeby wyszło nam ładne latte art to kwestia wielu treningów. To zresztą pokazuje uniwersalność The Barista Express Impress – pogodzi zarówno początkujących, jak i bardziej wymagających.

Takie deklaracje wydawać mogą się zbyt odważne, ale The Barista Express Impress ma potencjał, aby być ekspresem na lata. Chyba że zechcecie wspinać się po kawowej drabinie wyżej. Mam jednak wrażenie, że The Barista Express Impress przez dłuższy czas wam wystarczy, aby zagłębić się w świat espresso (i kaw mlecznych), docenić go i się nim zachwycić. Jest tu wszystko, co potrzebne – nie tylko na start, ale i w chwili, gdy jest się bardziej rozpędzonym w pasji do kawy. Do tego dochodzi elegancki, minimalistyczny wygląd, nieskomplikowana obsługa. Nic, tylko pić i otwierać się na kofeinowe doznania.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA