REKLAMA

Wzięli się za kierowców korzystających z telefonów. Nowe kary są gigantyczne

U nas bardzo wiele rzeczy postawionych jest na głowie, więc to głównie piesi są krytykowani za to, że trzymają telefon przechodząc przez pasy, a nie kierowcy, którzy zerkają na ekran smartfonów podczas szybkiej jazdy. Są jednak kraje, gdzie ta odpowiedzialność wreszcie spada na właściwą stronę.

smartfon za kierownica
REKLAMA

Włosi zdecydowali się podnieść kary za korzystanie z telefonu podczas jazdy. Dotychczas takie przewinienie oznaczało, że kierujący stawał się uboższy o 165-660 euro. Teraz najniższa kara wynosić może 422 euro, a górne widełki to aż 1697 euro. Istnienie też ryzyko zawieszenia prawa jazdy na okres od 15 dni do nawet dwóch miesięcy.

REKLAMA

Jeszcze gorzej będą mieć recydywiści. Wówczas mandat wyniesie 2588 euro i utrata prawa jazdy na trzy miesiące.

A jak jest w Polsce?

Mandat wynosi 500 zł. Został zaostrzony w ubiegłym roku – wcześniej kara wynosiła śmieszne 200 zł. Wzrosła także liczba otrzymywanych za to wykroczenie punktów karnych i obecnie wynosi 12 punktów. Policja zaznacza, że jeżeli ktoś zostanie przyłapany na popełnieniu dwóch takich wykroczeń, a wcześniej będzie miał na swoim koncie co najmniej jeden punkt karny, straci prawo jazdy.

Mimo wszystko i tak trzeba się postarać, żeby naprawdę odczuć karę za korzystanie z telefonu podczas prowadzenia samochodu.

Nie będę się licytował i przytaczał dowodów anegdotycznych na to, że to dość powszechna praktyka. Pewnie na każdego przyłapanego przeze mnie kierowcę znajdziecie pieszego, który wchodząc na pasy zerka w ekran telefonu. Taka dyskusja jest bez sensu. Znacznie ciekawsze są statystyki.

W marcu "Rzeczpospolita" powoływała się na dane Instytutu Transportu Samochodowego, z których wynikało, że nawet co czwarty wypadek może być spowodowany używaniem telefonu w trakcie jazdy.

Z kolei policja przypomina, że jedno spojrzenie na telefon komórkowy może zająć kierowcy nawet 5 sekund.

Samochód poruszający się z prędkością 50 km/h w czasie 1 sekundy przejeżdża około 13,3 m. To oznacza, że jeżeli kierowca spojrzy na telefon komórkowy, w czasie 5 sekund przejedzie ponad 66 metrów. Samochód przejeżdża ponad 66 metrów, a kierujący nim nie widzi co się dzieje na drodze! Do tego dochodzi czas reakcji kierowcy (około 1 sekundy), czyli kolejne metry, w trakcie których w przypadku zaistnienia zagrożenia nic się nie dzieje. Dopiero po tak długim czasie i przejechaniu prawie 80 metrów kierowca uruchomi układ hamulcowy, a następnie pojazd zacznie hamować.

- przytacza dane policja.

No tak, ale problemem są ci przeklęci piesi!

Właśnie tak w Polsce podchodzi się do problemu. Przytaczałem już statystyki, z których wynikało, że wśród pieszych przechodzących przez jezdnię 5 proc. używa telefonów komórkowych. Jeszcze rzadziej piesi piszą wiadomości lub noszą słuchawki i ich liczba nie przekracza 1 proc. Nie twierdzę, że to mało i można spać spokojnie, bo nawet 5 proc. może stanowić zagrożenie prowadzące do tragedii. Nie rozgrzeszam pieszych, ale znajmy proporcje.

Na Spider's Web pisaliśmy o przepisach związanych z używaniem telefonów na przejściach:

Tymczasem w tym roku policja przeprowadzała jakże uroczą kampanię skierowaną do kierowców o nazwie "Łapki na kierownicę".

W przypadku kierowców mamy niesforne łapki, które sięgają po zakazany przedmiot nie wtedy, gdy trzeba. Jakby smartfon podczas sterowania samochodem był czymś w rodzaju czekoladki, po którą niby nie powinno się sięgnąć przed obiadem, ale przecież świat się nie zawali, jak chwycą słodycz. No, chyba że ktoś kierowców przyłapie i da rózgą po łapkach.

- piekliłem się przy okazji jej startu.
REKLAMA

Łatwo powiedzieć, że się czepiam, ale wystarczy porównać tę kampanię z akcjami mającymi na celu ochronę pieszych. W miastach na chodnikach rysuje się napisy z hasłami w stylu "odłóż smartfon – żyj". W materiałach wideo piesi używający telefonów przedstawiani są jako zombie.

Oczywiście te wszystkie kampanie i tak nie mają żadnego znaczenia – choć utrwalają szkodliwe stereotypy, że to pieszy musi drżeć o swoje życie, a kierowca łamiąc przepisy i zagrażając innym i tak traktowany jest jak uroczy urwis – bo realne zmiany wprowadziłyby kary takie, jak teraz wdraża się we Włoszech. Pomarzyć zawsze można. Po co narażać się samochodziarzom, skoro łatwiej winę zrzucić na pieszych i te ich gadżety, które odciągają ich od prawdziwego, groźnego życia.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA