REKLAMA

Polacy stworzyli pouczający kalkulator. Obliczysz, ile artyści zarabiają dzięki tobie

Niby wiele osób wie, że stawki za odtworzenie utworu na platformach streamingowych to marne grosze, ale dopiero zebranie, zestawienie i pokazanie danych uzmysławia, że branża muzyczna podążyła w złym kierunku. Złym dla artystów spoza TOP 10, bo ci najwięksi na brak zarobków narzekać nie mogą.

platformy streamingowe
REKLAMA

"Nikt nie kupuje twoich płyt" – w tej uroczej, choć z gorzkim przesłaniem piosence, zespół Komety uchwycił realia polskiego rynku wydawniczego pierwszej dekady XXI wieku ("Hasłem reklamowym „płyta dziesięciolecia"/ Ale sprzedał się tylko jeden egzemplarz"). Nawet popularni w kraju artyści od dawna powtarzali, że płyta jest pretekstem, aby słuchacz pojawił się na koncercie, lub co najwyżej gadżetem dla nielicznego fanatyka-kolekcjonera, a nie czymś, z czego artyści mogą żyć. Już wtedy sytuacja wydawała się więc tragiczna, a tu proszę – może być jeszcze gorzej.

REKLAMA

Fakt, że platformy streamingowe wypłacają artystom grosze, jest bardziej świadomym słuchaczom raczej znany. Sęk w tym, że dokładnie nie wiedzieliśmy, ile z naszych odsłuchów trafia do kieszeni. W tekstach czy wypowiedziach samych przedstawicieli firm pojawiały się szacunkowe liczby – np. takie, że w Spotify stawka za odtworzenie piosenki wynosi około od 0,006 do 0,0084 dol. – ale wciąż daleko nam było do transparentności.

I nadal jest, ale za sprawą Omni Calculator może bardziej oszacować, jak nasze słuchanie przekłada się na wsparcie dla artysty w zależności od platformy.  Polska firma opracowała narzędzie obliczające wartość tantiem z serwisów streamingowych na podstawie częstotliwości słuchania muzyki.

Wyliczenia są więcej niż przygnębiające

Okazuje się, że to ma znaczenie, z jakiej platformy korzystamy. I to duże. Dla przykładu, zakładając, że słuchamy danego wykonawcy przez 25 godzin w miesiącu to:

jeśli korzystamy z Amazon Music przez rok wygenerujemy zysk rzędu 19.17$ (78 zł), w Apple Music będzie to 38.15$ (155.25 zł), w Deezerze 5.25$ (21.36 zł) i dokładnie tyle samo na platformie Pandora. Serwis Rhapsody za przyjęty przez nas uśredniony czas słuchania muzyki skieruje po roku do artystów tantiemy w wysokości 9.06$ (36.88 zł) Spotify zaś 15.17$ (61.75 zł) zdecydowanie najwięcej Tidal, czyli 61.23$ (249.25 zł) a zamykający zestawienie Youtube Music 9.54$ (38.83 zł).

Prawie 250 zł kontra 21,36 zł. Szokująca różnica na tym samym produkcie. Nawet wynik Spotify wypada blado przy Apple Music czy Tidal. Na dodatek mówimy tutaj o regularnych odsłuchach, a przecież rzadko która płyta zostaje z nami na tak długo. Zakładając, że młody zespół wydał płytę, która spodobała się nam na powiedzmy 7/10 i słuchaliśmy jej 7 godzin w miesiącu, to kapela zgarnia wg Omni Calculator 0,35 dol. Obawiam się, że drugiej płyty może już nie być, bo gitarzysta będzie miał problem, żeby uzbierać na nową kostkę do gitary.

Trzeba jednak pamiętać, że to wciąż szacunki, a twórcy kalkulatora musieli przyjąć pewne założenia (np. ile średnio trwa jeden utwór). Umów pomiędzy platformami a wydawcami/wykonawcami nie znamy, nie wiemy, jak przebiega podział zysków. Dodajmy, że wielu artystów uważa, że niesprawiedliwie:

W rezultacie, według badania z 2020 roku, 52% wykonawców nie otrzymało żadnego wynagrodzenia za korzystanie z ich muzyki w Internecie, a 26% wykonawców otrzymało mniej niż 100 euro rocznie. Najczęściej firmy wydawnicze proponują tylko niewielkie ryczałtowe wynagrodzenie

- zwracają uwagę autorzy kampanii "Sprawiedliwa muzyka".

Problem jest dużo szerszy. Kompozytor Zbigniew Preisner w rozmowie z Onetem podkreślał, że "kiedy polscy artyści umieszczają muzykę w streamingowych serwisach, to jeszcze na ogół wydawca bierze od tego 60 proc.". Złem bardzo często jest więc wydawca. Przypominają się szalone lata 90.:

A jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że duże wytwórnie bywają udziałowcami platform streamingowych, to łatwiej będzie nam zrozumieć, jak ten biznes działa. Najwięksi gracze sprzedają bazę piosenek, artyści są co najwyżej cyferkami, a nie partnerami do rozmów.

Dlatego często mówi się o przychodach niepopartych raportami pobrań czy odtworzeń, bo chodzi tu o różne wpływy ryczałtowo rozliczające kwestie związane z użyciem bazy muzycznej. Artyści zazwyczaj nie widzą przychodu z tych obszarów, a więc dla wytwórni takie wpływy obarczone są mniejszymi kosztami. Czytaj: nie muszą dzielić się z artystami.

tłumaczył Business Insiderowi dr Piotr Turek.

Co robić, jak żyć, gdzie słuchać?

Stwierdzenie "kupujcie fizyczne wydania" byłoby stwierdzeniem naiwnym, a w szczególności, gdy chodzi o winyle, bo i tę część rynku najwięksi opanowali i zagarnęli dla siebie. Choć faktem jest, że w przypadku transakcji dokonywanych bezpośrednio na koncertach, większa część pieniędzy leci bezpośrednio do artystów. Same koncerty to jednak też temat rzeka, szczególnie te organizowane przez wielkie firmy, z biletami za setki złotych.

Pocieszać można się tym, że ciągle istnieją mniej lub bardziej niezależne metody wsparcia artystów, jak chociażby Bandcamp, szczycący się tym, że zgarnia dla siebie niewielką część kwoty.

To jednak nie przypadek, że największych i najpopularniejszych wykonawców na Bandcampie raczej nie znajdziecie. Można pocieszać się tym, że oni raczej nie przejmują się, że wasze 20 godzin na Spotify to w najlepszym wypadku raptem 60 zł, bo mają milionową publikę, kontrakty, więc jakoś sobie dadzą radę.

REKLAMA

Zachęcam do takiego wspierania mniejszych, a w szczególności do opuszczania baniek, w których zamknęły nas algorytmy, ułatwiając zarabianie wielkim wytwórniom. Wciąż znaleźć można blogi, audycje radiowe, a nawet niezależne, małe sklepiki płytowe – taka forma odbioru muzyki może okazać się przyjemniejsza, a przy okazji będzie to większe wsparcie dla artystów, niż ochłapy od platform streamingowych.

Zdjęcie główne: ArliftAtoz2205 / Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA