REKLAMA

Zapłacił 200 zł za coś wartego 30 zł. Polacy nabierają się na „kota w worku” płatnego za pobraniem

I cyk, jeszcze jeden dowód na to, że żyjemy w symulacji. Tej marnej, w której zdarzenia cyklicznie się powtarzają. Niedawne oszustwo przeniosło nas do 2018 roku, teraz cofamy się głębiej – mniej więcej do połowy pierwszej dekady XXI, gdy internet stawał się popularny, a zakupy internetowe wiązały się z dużym ryzykiem.

oszustwo
REKLAMA

W oszustwach najciekawsze jest to, że albo są stale udoskonalane, motywy się mieszają, przestępcy robią wszystko, by być na bieżąco i czymś ofiary zaskoczyć. Albo też wyglądają niemal tak, jak sprzed 5, 10 czy nawet 15 lat i nadal okazują się skuteczne.

REKLAMA

Tak jest również w tym przypadku. Policja w Płońsku pisze o przypadku 41-letniego mężczyzny, który odebrał paczkę od kuriera za pobraniem. Nie zdziwił go ten fakt, bo najwidoczniej w jego domu normą było, że zamawia się różne rzeczy i płaci za nie, jak dotrą. Tym razem chodziło o coś innego.

Kiedy mężczyzna otworzył paczkę, okazało się, że w środku są… buty. O wartości nie większej niż 30 zł – jak precyzuje policja. Co najważniejsze, za paczkę za pobraniem trzeba było kurierowi zapłacić 200 zł.

To stara sztuczka oszustów

Wysyłają cokolwiek, ustalając niemałą wartość do zapłaty. Liczą na to, że prędzej czy później trafią na kogoś, kto faktycznie czeka na przesyłkę. A jeszcze jak się poszczęści i do kuriera podejdzie członek rodziny, który myśląc, że odbiera zamówienie "mamy/taty/syna/córki/brata" nie zna konkretnej ceny, to mamy do czynienia z oszustwem doskonałym. Baw się teraz, ofiaro, w udowadnianie, że wcale nie chciałeś tego zamówienia. Skoro nie czekałeś na przesyłkę, to po co ją odbierałeś? Trzeba było sprawdzić nadawcę!  

Wydawać by się mogło, że przekręt został wygrzebany z archiwum dawnych oszustw, ale nie – to nasza rzeczywistość. Cyberprzestępcy ciągle trzymają się tej metody, bo jak niestety widać, stale działa. Kilka dni temu policja z Tomaszowa Lubelskiego informowała o nietrafionych zakupach 50-latka z gminy Łaszczów.

W serwisie z ogłoszeniami znalazł pasującą mu ofertę deski do pływania "SUP". To ta, na której się staje i odpycha wiosłami. Trochę jak w kajaku, tylko mniej wygodniej. Mężczyzna niestety nie może póki co się o tym przekonać. Ze sprzedającym umówił się, że przesyłka trafi do automatu paczkowego i dopiero przy odbiorze uiści opłatę, wynoszącą 800 zł.

Wyciągając przesyłkę nie zobaczył jednak złożonej bądź nienapompowanej deski. Zamiast tego w opakowaniu była... książka do religii.

Wprawdzie dzięki interwencji policji pieniądze udało się szybko zablokować, ale i tak nowe przykłady są ważną przestrogą. Policja przypomina:

Przed podjęciem ostatecznej decyzji o zakupie, dokładnie zweryfikujmy sprzedawcę. Na temat jego uczciwości mogą świadczyć pozostawione przez internautów komentarze. Robiąc zakupy przez internet, starajmy się wybierać sprawdzone sklepy z dłuższą historią działalności. Z rozwagą korzystajmy również z super okazji, gdzie cena za towar jest znacznie niższa niż jego wartość rynkowa.

Dodać można tylko tyle, że popularne serwisy z ogłoszeniami, jak Allegro czy OLX, mają własne serwisy płatnicze, pozwalające realizować transakcje wewnątrz. Dzięki temu mamy dodatkową gwarancję, że środki w razie czego do nas wrócą. Dlatego lepiej uważać, gdy ktoś proponuje nam rozliczenie poza tymi kanałami. Szczególnie, jeśli przekonuje nas, że wyśle nam link do płatności.

REKLAMA

Mnie wciąż zastanawia to, że leciwe przekręty mają się tak dobrze

Czy to dlatego, że jestem tak stary i pamiętam falę oszustw z ziemniakami w pudełkach zamiast telefonu, przez co dokładnie prześwietlam sprzedających? A może przestępcy paradoksalnie liczą na to, że nikt nie spodziewa się aż tak archaicznej "sztuczki"? Wszak teraz w modzie są SMS-y czy telefony na kuriera bądź fałszywe linki, więc kto by pomyślał, że tak banalny przekręt jak wysłanie nie tego przedmiotu nadal będzie zagrożeniem.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA