REKLAMA

Remnant 2 serwuje jedną z najciekawszych walk z bossem w ostatnich latach

Od kilku dni katuję Remnant 2. Jedna z konfrontacji zrobiła na mnie gigantyczne wrażenie, dzięki pomysłowej oraz innowacyjnej formule, łamiącej przyjęte zasady i schematy starć z bossami. To absolutna perełka o której chcę wam opowiedzieć.

Remnant 2 ma jedną z najlepszych walk z bossem ostatnich lat
REKLAMA

Remnant 2 to kooperacyjna produkcja łącząca trzecioosobową strzelaninę z mechanizmami gier takich jak Dark Souls. Twórcy chwalą się, że przygotowali zawartość na ponad 400 godzin przygody, ale ja już po 40 nie mam wątpliwości: produkcja zafundowała mi jedno z najciekawszych starć z bossami w ostatnich latach. Nawet biorąc pod uwagę gigantyczny przekrój gatunkowy gier wideo.

REKLAMA

Walka z bossem w Remnant 2 łamie wszelkie skostniałe schematy. I to jest kapitalne.

Większość czytelników Spider's Web doskonale zna fundamenty o jakie opiera się zdecydowana większość walk z bossami w grach wideo. Wrogo nastawiony delikwent musi mieć długi, czerwony pasek życia, gwarantujący mu znacznie większą wytrzymałość od postaci gracza. Do tego ma dedykowaną arenę, zawierającą sporo przestrzeni do szamotaniny. Powinien być większy od gracza, groźny i z paletą unikalnych, charakterystycznych ataków.

Wzorem wielu gier akcji i cRPG, gracz może szybciej uszczuplać długi czerwony pasek bossa, jeśli ma odpowiednie ulepszenia broni albo wiele wbitych poziomów doświadczenia. Czasem pomagają elementy środowiskowe, jak wybuchające beczki czy dźwignie i zapadnie. Jeśli deweloperzy zaszaleją, taka walka z bossem ma dwie fazy, gdzie w drugiej przeciwnik ewoluuje, będąc jeszcze brzydszą, większą i groźniejszą wersją siebie.

W tym miejscu do pomieszczenia wchodzą producenci Remnant 2, chwytają za krawędź stołu na którym leżą wyświechtane, sprawdzone rozwiązania i wywracają go do góry nogami. Producenci nowej produkcji stawiają bowiem graczy naprzeciwko… wielkiego sześcianu. W zasadzie to kilku jednocześnie.

Walka z wielkimi sześcianami w Remnant 2 na długo zapadnie mi w pamięci.

Gdy pierwszy raz zobaczyłem, jak wielki blok obraca się w moim kierunku, byłem w szoku. Oczekiwałem wszystkiego: wilkołaka, czarodzieja, ogra, toksycznej galarety, wielkiego czołgu albo feniksa. Widząc jednak, jak wielki sześcian przewraca się coraz bliżej i bliżej, chwilowo zastygłem skonfundowany. Uskoczyłem w bok w ostatniej chwili. W sam raz, żeby… zostać przygnieciony innym sześcianem.

Twórcy Remnant 2 zamienili kosmicznie wyglądający labirynt w sieć zautomatyzowanych ścieżek wielkich bloków. Sześciany poruszają się niezależnie względem gracza, mając w nosie jego aktualne położenie. Podążają tymi samymi, zapętlonymi szlakami. Swoisty tor przeszkód. Brzmi banalnie? Ha, tylko na początku!

Szybko (i boleśnie) odkryłem, że ścieżki bloków zostały tak skonstruowane, by gracz często miał nie więcej niż jedno, dwa pola wolnej przestrzeni. Z kolei same sześciany poruszają się szybciej niż biegnący gracz, co oznacza, że nie można przed nimi uciec niczym Indiana Jones przed toczącym się głazem. System wymusza zapamiętanie jednego z kilku potencjalnych wzorów przemieszczania, by nie zderzyć się z wielkim blokiem. Ten z kolei od razu wysyła nas w zaświaty, oferując natychmiastową śmierć przez zmiażdżenie.

Teraz świetny twist: by przejść ten etap, nie wystarczy po prostu przebiec przez swoisty "tor pułapek"

Na każdy z grasujących po labiryncie sześcianów naniesiono punkty, w które trzeba strzelić. Niektóre bloki mają ich kilka, po jednym na ścianę. Niszcząc te elementy uszczupla się kolektywny, wspólny pasek życia wszystkich sześcianów.

W praktyce oznacza to, że gracz musi nie tylko uciekać przed blokami, ale również nieustannie je monitorować w poszukiwaniu słabych punktów. Wręcz na nie polować, o ile jest ku temu okazja. Role zwierzyny i łowczego płynnie się zmieniają, w zależności od kierunku przemieszczania wielkich bloków. Gracz musi zachowywać niezwykłą czujność, jednocześnie rozglądając się za celami, ale również unikając zgniecenia.

Jeśli potknie się wam noga (a potknie na pewno) cała sekwencja jest rozpoczynana od samego początku. Mnie walkę udało się pokonać za 7, 8, może 10 razem i zupełnie szczerze, za każdym razem bawiłem się wyśmienicie. Radość z unikalnego doświadczenia znacząco przewyższała frustrację wywołaną porażką.

Remnant 2 to przykład tego, jak umiejętnie i kreatywnie można się bawić wyświechtaną formułą.

REKLAMA

Na pierwszy rzut oka Remnant 2 przypomina kalkę kilku innych popularnych produkcji, wrzuconych do jednego kotła. Jest tutaj trochę Dark Souls, da się doszukać polskie The Outriders i zalatuje nieco cudownym Resident Evil 4. Zamiast jednak poruszać się w obrębie przyjętych klisz i startych wzorców, deweloperzy dwoją się i troją, by zaserwować graczom kupującym ich grę coś odświeżającego.

Powyższa walka z bossem to przykład na to, że zamierzenie producentów zostało zrealizowane. Nie jest to jednak jedyny przebłysk geniuszu producentów Remnant 2. Większą liczbę przykładów znajdziecie w naszej recenzji, która lada dzień wyląduje na Spider's Web. Tymczasem grajcie w Remnant 2, bo jest absolutnie wyborny!

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA