REKLAMA

Powiedzmy sobie szczerze: przegraliśmy z preorderami. Widać to na Steam

Społeczność graczy doskonale zna hasło "no preorders", służące dyscyplinowaniu osób mających skłonność do impulsywnych zakupów pod wpływem silnych emocji. Hasła hasłami, ale rzeczywistość jasno pokazuje: zamówienia przedpremierowe wygrały z silną wolą.

Powiedzmy sobie szczerze: przegraliśmy z preorderami. Widać to na Steam
REKLAMA

Gdy kilka dni temu opracowywałem dla Was raport najchętniej kupowanych gier w Polsce w pierwszej połowie 2023 roku, jedna rzecz bardzo mnie zaskoczyła. Otóż zdecydowana większość zakupów The Legend of Zelda: Breath of the Wild w naszym kraju to zamówienia przedpremierowe i to właśnie dzięki nim gra dla Switcha wpadła do TOP 10 najchętniej kupowanych gier w Polsce.

REKLAMA

Wszystko to w czasach, gdy hasło "no preorders" stanowi jedną z najpopularniejszych mantr w społeczności graczy. Nowa filozofia popremierowego łatania produktów sprawia, że na rynek trafia znaczna liczba gier w fatalnym stanie technicznym. Widzieliśmy to na przykładzie rodzimego Cyberpunka, ale również komputerowego The Last of Us Part 1, postępowego Forspokena czy kooperacyjnego Redfalla.

Głośne tytuły z najwyższej gamingowej kategorii wagowej okazują się niedopracowanymi bublami. Wydawcy nie kładą jednak po sobie uszu, ale już są zajęci finansowaniem kolejnych wielkich przedsięwzięć. Finansowaniem w coraz większej mierze napędzanym środkami z zamówień przedpremierowych, które - paradoksalnie - są bardziej popularne niż kiedykolwiek, mimo coraz gorszej jakości produktów dostarczanych na premierę.

Doskonale widać na na Steam, gdzie w kategorii bestsellerów tytuły przed premierą to już połowa listy.

Źródło: Reddit

W minionym tygodniu na dziesięć najchętniej kupowanych gier na Steam aż połowę stanowiły produkcje, które wciąż powstają. Komputerowi gracze rzucili się na preordery takich tytułów jak Starfield, F1 23, Cyberpunk 2077: Phantom Liberty, Cities: Skylines 2 czy PayDay 3. Zdecydowanie nie wyciągamy więc wniosków z popełnionych błędów.

Dziwi pęd do zamówień przedpremierowych zwłaszcza takich gier jak Phantom Liberty czy Starfield. Obie wielkie i ambitne, ale pochodzące od studiów, które podpadły w ostatnim czasie produkcjami pełnymi błędów w momencie debiutu. Okej, grałem w Phantom Liberty i tytuł zapowiada się naprawdę rewelacyjnie, ale zperspektywy blamażu podstawowego Cyberpunka klienci powinni być przecież ostrożniejsi. Nie są.

Dlaczego tak lubimy kupować kota w worku? Gdzie tkwi sukces zamówień przedpremierowych?

Ostatnią grą, jaką osobiście kupiłem przed premierą, było Heroes of Might and Magic V. Dlatego o preordery zapytałem mojego redakcyjnego kolegę Piotra Grabca, który od czasu do czasu daje się ponieść przedpremierowym emocjom. Oto jego argumentacja:

Nie respektuję zasady „remember, no preorders”, ale opłacam je pod jednym warunkiem: mam zaufanie do studia. To taki wyraz wsparcia dla deweloperów ulubionych gier. Po wspaniałym Fallen Order bez namysłu złożyłem zamówienie przedpremierowe na Jedi Survivor i mimo bugów nie żałuję niczego, ale przyznaję, że nie bez znaczenia były też ekskluzywne bonusowe ciuchy dla Cala. Przed premierą kupiłem też Diablo 4, do czego przekonała mnie z kolei udana beta oraz kilka dni early access. Starczy jednak jedna poważna wpadka, żebym już więcej preordera nie zrobił. Tak jest w przypadku dodatku do Cyberpunka i gier Remedy.

Jako fan Alana Wake’a kupiłem ich Control w przedsprzedaży. Okazało się, że studio chce, abym ponownie wydał pełną kwotę dla wersji PS5. To był typowy dick move, tym bardziej że zasłaniano się ograniczeniami technologicznymi, a bug w PS Storze udowodnił inaczej i to była decyzja czysto biznesowa. Postanowiłem zagłosować portfelem i Alana Wake’a II kupić na używanej płytce po premierze. Teraz znowu pluję sobie w brodę. Gra wyjdzie tylko w wersji cyfrowej. Po kilku dniach jej ceny wzrosły i zostałem z moim podejściem do preorderów jak Himilsbach z angielskim. No jak się nie obrócisz, pupa z tyłu.

REKLAMA

Powyższy przypadek to oczywiście wyłącznie dowód anegdotyczny, ale jasno z niego wynika: preordery są skorelowane z osobistą sympatią klienta do marki czy studia lub z bonusową zawartością, którą wydawca kusi w zamian za kota w worku. Taka bonusowa zawartość najczęściej ma znacznie wyłącznie ie kosmetyczne, ale nie zawsze. Coraz częściej można natrafić na oferty typu "dodatkowe 3 poziomy na lepszy start", a także unikalne bronie pomagające w początkowej fazie rozgrywki.

W przypadku wcześniej wspomnianego Cyberpunka 2077: Phantom Liberty takim bonusem jest czerwony pojazd Quadra "Vigilante" inspirowany amerykańską myślą motoryzacyjną. Czy samochód z unikalnymi parametrami prędkości, przyczepności oraz wytrzymałości to wciąż kosmetyka, czy może już element wpływający na rozgrywkę oraz różnorodność wirtualnego świata? Niezależnie od odpowiedzi, będzie nim jeździć sporo graczy, patrząc na listę bestsellerów na Steam.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA