Ukarali kolej za tłok w pociągach. Tak powinno być wszędzie
Liczba pasażerów urosła, bo skasowano połączenia. "Skąd my to znamy?" – chciałoby się rzec. Holenderskiej kolei nie uszło to jednak na sucho, bo obiecywali, że będzie inaczej. Kara jest spora, ale doświadczenie PKP Intercity pokazuje, że wydane pieniądze wcale nie motywują do poprawy. Problem po prostu jest głębszy.
1,5 mln euro będzie musiała zapłacić holenderska kolej. To efekt kary nałożonej przez tamtejsze ministerstwo infrastruktury. Krajowy przewoźnik obiecał, że utrzyma standard z poprzedniego roku, mimo kasacji połączeń. Deklaracja była warunkiem otrzymania dofinansowania. Nie udało się tego spełnić ze względu na braki kadrowe. Trudno, bywa i tak, a umowa to umowa - mówi twardo holenderski rząd.
- Zdaję sobie sprawę, że braki na rynku pracy mogą wpływać na działalność kolei, jednak nie zwalnia to NS z odpowiedzialności za zapewnianie przez cały czas odpowiedniego potencjału kadrowego – napisała minister Heijnen, cytowana przez PAP.
PKP też musiało płacić kary za tłok w pociągach
Jesienią 2021 roku Ministerstwo Infrastruktury potwierdziło, że spółka PKP Intercity również musiała płacić kary. Z podobnych powodów. Narodowy przewoźnik jest dotowany, a oprócz pieniędzy dostaje też warunki do spełnienia. Mowa tutaj między innymi o punktualności pociągów czy właśnie ich przepełnieniu.
Przy tym, co musiało zapłacić PKP Intercity w rekordowych latach, kara w Holandii jest wręcz śmiesznie niska.
- 2016 r. – 13,7 mln zł,
- 2017 r. – 3,2 mln zł,
- 2018 r. – 3,8 mln zł,
- 2019 r. – 5,7 mln zł,
- 2020 r. – 2,2 mln zł,
- 2021 r. (styczeń – sierpień) – 16,0 mln zł
Szczęście w nieszczęściu jest takie, że PKP Intercity wyciąga wnioski, przynajmniej jeżeli chodzi o przepełnienie składów. Faktycznie opóźnienia nie zawsze są winą narodowego przewoźnika, ale już za małe składy tak. Liczba pasażerów stale rośnie, a przed gorącymi okresami, jak trwający u niektórych długi weekend, podstawianych jest więcej wagonów.
Problem przeładowań dotyczy też lokalnych, wojewódzkich operatorów
Rok temu "Gazeta Wrocławska" informowała o tak zatłoczonych składach, że pasażerowie musieli zostawać na dworcach, bo nie byli w stanie wejść do pojazdu. Z kolei kontrola porannych pociągów na trasie Poznań-Wągrowiec potwierdziła przepełnienie pociągów na poziomie nawet 140 proc. – wynikało z danych Urzędu Transportu Kolejowego, o czym donosił "Głos Wielkopolski". Sprawą przeładowanych pociągów w Trójmieście zajął się w końcu marszałek województwa, dzięki czemu od 8 września 2022 r. najbardziej zatłoczone pociągi są zestawiane z większych pojazdów.
- Z zaniepokojeniem i ubolewaniem stwierdzam, że początek września zaskoczył przewoźników kolejowych. Mimo, że samorząd województwa z dużym wyprzedzeniem przypomniał im, że wraz z rozpoczęciem roku szkolnego wzrosną, jak co roku potoki pasażerskie, spółka PKP SKM nie zwiększyła pojemności pojazdów, które wyjechały na tory w godzinach szczytu – mówił Mieczysław Struk, marszałek województwa pomorskiego. - Z analizy przepływów pasażerskich wynika, że zbyt małe składy PKP SKM doprowadziły do sytuacji, w której część pasażerów nie mieściła się wewnątrz i do przepełnienia doszło również w pociągach POLREGIO. W związku z tą sytuacją zażądaliśmy od przewoźników natychmiastowego wzmocnienia składów.
Pod względem liczby pasażerów polską kolej czeka duże wyzwanie. Tomasz Gontarz, wiceprezes PKP Intercity, deklaruje, że w tym roku spółka pobije swój rekord liczby przewiezionych pasażerów, przekraczając barierę 60 mln. To dużo, ale nieprzyjemności mogą sprawić, że trudno będzie tych ludzi znowu zachęcić do jazdy pociągami.
Zdjęcie główne: hollandfoto.net/shutterstock