REKLAMA

Sztuczna inteligencja będzie twoim ulubionym artystą na Spotify. Nie, nie oszalałem

Gdy zadałem je sobie w głowie, od razu odpowiedziałem przecząco. Gdzie i jak, szkoda byłoby mi nawet przesłuchać jednej płyty stworzonej przez algorytmy, skoro jest tylu ciekawych rzeczy od prawdziwych artystów, że nie zdążę sprawdzić nawet połowy tego, co mogłoby mnie zainteresować. Ale im dłużej się zastanawiałem, tym bardziej przekonywałem siebie, że nie ma co skreślać tej idei.

13.05.2023 11.20
muzyka a si
REKLAMA

Z nieskrywanym złośliwym uśmieszkiem czytałem o ostatnich problemach Spotify ze sztuczną inteligencją. Okazało się, że z platformy trzeba było wyrzucić kilkadziesiąt tysięcy piosenek, które generowane były przez sztuczną inteligencję, automatycznie i niskim nakładem. Co więcej, wirtualni twórcy organizowali cyfrowe wydarzenia, które na żywo oglądało tysiące botów. W ten sposób utwory zaczynały generować zyski, choć tak naprawdę nikt żywy ich nie słuchał.

REKLAMA

Moja mściwa satysfakcja to pokłosie dawnych słów szefa platformy.

Daniel Ek odpowiadając na zarzuty, że Spotify płaci za mało artystom za odtworzenia, odparł, że wystarczy nagrywać więcej piosenek, które będą odsłuchiwane przez większą liczbę ludzi. I właśnie obudziliśmy się w rzeczywistości, w której muzyka wypuszczana jest z prędkością światła i natychmiast konsumowana. A że nie przez ludzi? Cóż, uważaj, czego sobie życzysz. Niestety, ale to właśnie platformy streamingowe wraz z molochami z branży muzycznej doprowadziły do tego, że muzyka ma być natychmiast spożywana, bez zastanowienia, w olbrzymich ilościach. Sztuczna inteligencja wystawiła teraz rachunek.

Moje schadenfreude to jednak tylko dodatek, bo dyskusja jest naprawdę poważna. Opisując całą tę sytuację Maciek zadał ciekawe pytanie:

Jeżeli utwór wygenerowany przez generatywną SI podoba się słuchaczom bardziej od któregokolwiek z wykonawców aktualnie lansowanych przez przemysł muzyczny - to czy problem nie leży gdzie indziej, niż w sztucznej inteligencji?

Odczytuję je dwojako. Po pierwsze, jako zarzut w stronę wielkiego przemysłu, który stworzył tak nudne i bezwartościowe mody, że nie ma większego problemu, by zastąpić je dziełami algorytmów. Ale też można poszukać w tym pytaniu przytyku w stronę samych twórców: tacy z was kreatywni artyści, że ludzie wolą słuchać komputerów, a nie was.

Pamiętam, jak mój tata pieklił się w latach 90., że fragment utworu Czesława Niemena został wykorzystany przez jakąś grupę hip-hopową. Nie chodziło wyłącznie o to, że zbezcześcili mistrza, używając jego kompozycji w swoich durnych, osiedlowych rymowankach. Złość mojego taty była deklaracją poglądów: samplowanie to lenistwo intelektualne, dowód na brak własnej kreatywności, prawdziwą muzykę i sztukę się tworzy za pomocą instrumentów, a nie kopiuje. Prawda, że bardzo aktualne zagadnienie?

Z takim postawieniem sprawy się nie zgadzam. Sample to nie tylko hołd złożony oryginałowi, ale danie mu też kolejnego życia. Niedawno spotkałem się z opinią, że po szalonych latach 80. i 90., kiedy taki recykling był na porządku dziennym, już w XXI wieku wytwórnie zaczęły bronić spuścizny swoich artystów, znacząco ograniczając takie wzbogacanie utworów. I tak np. po 20 latach Kraftwerk wygrał w 2019 roku batalię sądową o wykorzystanie dwusekundowego (!) fragmentu utworu przez raperkę. Jest nawet strona internetowa "ostrzegająca" przed artystami, którzy mogą wystąpić na drogę sądową, jeżeli ktoś użyje fragmentu bez stosownej zgody.

Zestawianie samplingu z tym, co może robić sztuczna inteligencja, jest oczywiście olbrzymią krzywdą dla samplujących, którzy poświęcają mnóstwo czasu, by wyłowić z zapomnianych, zakurzonych płyt interesujące perełki. Chodzi mi jednak o efekt – i tu, i tu fragment "czegoś" pojawia się w nowym miejscu, tworząc coś oryginalnego. Przecież sztuczna inteligencja nie komponuje sama, raczej na bazie olbrzymiej ilości danych interpretuje.

Artyści od dawna próbują robić z tego użytek. Wioleta Żochowska na łamach "Ruchu Muzycznego" wspominała o ciekawym eksperymencie irlandzkiej kompozytorki Jennifer Walshe, która "nakarmiła" algorytmy muzyką dawnych kompozytorów.

Po odtworzeniu nie dało się usłyszeć oryginalnych dzieł tych twórców, zamiast tego – szumy, trzaski, zapętlone echa. Tak algorytmy zinterpretowały wielowiekową historię muzyki wokalnej.

Jak widać za pomocą sztucznej inteligencji można stworzyć coś nowego, zaskakującego, innego.

Żochowska zauważyła również, że więcej osób będzie mogło podjąć się takiej próby, bo zmuszenie sztucznej inteligencji do wygenerowania kawałka jest coraz to prostsze. Muzyka staje się więc bardziej demokratyczna, jej tworzenie jest możliwe przez każdego. To otwiera pole do ciekawych eksperymentów. Pewniej więcej osób skupi się na pomyśle pod tytułem "stwórz piosenkę 'Big klamoty' w wykonaniu Marka Grechuty" niż na przekraczaniu granic i wyznaczaniu nowych kierunków, ale najważniejsze, że taka możliwość może się urodzić. Sztuczna inteligencja nie zastąpi twórcy, ale może go wzbogacić.

REKLAMA

Tylko czy zdąży? Pewnie głos Grimes będzie wyjątkiem, a nie początkiem nowego ruchu. Być może ten "wulkan kreatywności", który rozkręci sztuczna inteligencja, będzie bardzo krótkim zjawiskiem, a "stop" powiedzą wielcy przedstawiciele przemysłu muzycznego. I SI nie powtórzy fenomenu samplingu. A szkoda.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA