Muzyka rockowa umiera. Rynek dostarczył bardzo przykry dowód
Marki Marshall fanom muzyki rockowej prawdopodobnie przedstawiać nie trzeba. Kojarzy się, całkiem słusznie zresztą, z gitarową potęgą i największymi wirtuozami tego instrumentu. Rzeczony Marshall od dziś nie jest już samodzielnym bytem. Kupiła go firma, która jeszcze niedawno była niemalże jego podwykonawcą gadżetów.
To zapewne było nieuniknione. Moda na każdy gatunek muzyczny kiedyś przemija, a stare i wyświechtane jest zastępowane przez coś innowacyjnego i świeżego. Nieśmiertelny dla pokolenia dziadersów rock umiera. Znaczy się, w sensie komercyjnym. Gatunek jako taki ma i mieć się będzie świetnie - ale z mainstreamu już jest wypychany.
Stadiony zapełniają głównie sceniczni emeryci, którzy mają coraz mniej kondycji na występy. A młodzi po gitary nie sięgają. Nic dziwnego, mają swój mainstream i swoją muzykę buntu. A rock dryfuje w stronę klasyki jazzu, bluesa i big beatu. Okazjonalne nostalgiczne popkulturowe zarzutki, jak postać Eddie’ego w hitowym serialu Stranger Things, wiele już nie zmieniają.
To oznacza, że firmy niegdyś kwitnące w tej branży, muszą dokładnie przemyśleć swoją przyszłość, albo schować się do niszy. Potędze, jaką jest Marshall Amplification, z tak wyrobioną marką również poza światem muzyki rockowej, łatwo nie jest zniknąć. Choć nieco uderzające jest to, że by przetrwać, Marshall musiał dać się kupić. Po to, by przenieść kult marki Marshall z wzmacniaczy gitarowych do akcesoriów Bluetooth.
Zound licencjonował markę Marshall. Teraz kupił sobie całą firmę. Gitar nie porzuci, ale...
Zound Industries jest szwedzką firmą, zajmującą się konsumenckimi głośniczkami i słuchawkami Bluetooth. Była licencjobiorcą Marshalla, sprzedając część swoich produktów pod jego znaną marką. Dyrektor generalny Zound w wywiadzie udzielonym The Verge twierdzi jednak, że chodzi o coś więcej, niż nazwę. I że zamierza wykorzystać wiedzę i doświadczenie inżynierów Marshalla, by uczynić produkty Zounda (sprzedawanymi pod marką Marshall) jeszcze lepszymi.
Prezes dodał też, że Zound będzie niezmiennie zaangażowany na sto procent w dalsze prowadzenie biznesu wzmacniaczy gitarowych, w utrzymanie ich wizerunku jako produktów klasy premium i wysokiej jakości. Najważniejsze dla Zounda mają być jednak akcesoria Bluetooth i możliwość szybszego wprowadzania do nich kolejnych innowacji, w czym mają pomóc wiedza i doświadczenie Marshalla.
To ruch biznesowy ze wszech miar logiczny dla wszystkich zainteresowanych. Podupadający (przynajmniej w znaczeniu historycznym) Marshall ma za sprawą nowego właściciela zagwarantowaną przyszłość finansową. Z kolei Zound zyskuje pełne prawa do marki, którą i tak już licencjonował przez ponad dekadę i która daje mu pewne szanse na rozwój.
Tylko jakoś tak dziwnie w sercach siwiejących fanów rocka - kiedyś napisy Marshall widoczne były na tle grających na scenie Jimiego Hendrixa czy Kurta Cobaina. Teraz będą naklejone na mobilne gadżety promowane przez internetowych influencerów. Starość, nie radość.