Oto ChatGPT na sterydach. Przeglądarka Edge ze sztuczną inteligencją już dostępna
Jeżeli czatbot Binga nie przekona użytkowników do zmiany ulubionej przeglądarki na tę od Microsoftu, to chyba nie ma dla niej nadziei. Nie minęła doba od aktualizacji, a ja nie mogę wyjść z podziwu jak użyteczny właśnie stał się Edge.
Przeglądarka Edge do tej pory była produktem co najmniej przyzwoitym. Takim trudnym do odradzenia, ale też i równie trudnym do szczególnego zachwalania. Bazuje na technologii Chromium, na której bazują również Chrome, Opera, Vivaldi i Brave i którą Microsoft współtworzy. Jest dostępna na systemy Windows, Android, iOS, macOS, iPadOS i Linux.
Jest lekka, dobrze zoptymalizowana i bezpieczna. Ma też sporo użytecznych dodatkowych funkcji, co można wręcz uznać za jej wadę: większość jest niepotrzebna i domyślnie włączona, więc trzeba poświęcić chwilę na konfigurację Edge’a i pozbycie się zbędnych dodatków. Zwłaszcza że niektóre z nich oznaczają zgodę na śledzenie poczynań użytkownika przez Microsoft.
Opublikowana niedawno wersja 111 przeglądarki Microsoftu wprowadza kolejny z takich dodatków. Tego jednak polecam nie wyłączać. Bing Copilot, bo o nim mowa, potrafi być niezwykle pomocny i użyteczny. Użyłem go nawet do korekty językowej jednego z moich tekstów. Niestety, już po publikacji.
ChatGPT na sterydach. Bing Copilot w przeglądarce Edge jest zawsze pod ręką, obok właśnie czytanego artykułu czy tworzonej notki blogowej.
Microsoft wyraźnie nie chce marnować czasu i przegapić swojej szansy. Widząc ogromną popularność czatbota ChatGPT implementuje wywodzącą się z niego technologię (po autorskich usprawnieniach) gdzie tylko może i byle jak najszybciej. Implementacje te często są wysoce niedoskonałe: Bing AI w Windowsie to, póki co, mało użyteczny skrót do przeglądarki internetowej. Również i ta w Edge’u pozostawia nieco do życzenia.
Interfejs wyraźnie był projektowany naprędce, niemalże na kolanie. Funkcja Copilot dostępna jest pod wielgachnym (i usuwalnym) przyciskiem Bing w prawym górnym rogu przeglądarki. Kliknięcie w ów przycisk otwiera panel boczny o urodzie nieodległej narzędziom deweloperskim. Co więcej, eksponuje też cały prawy pasek boczny, którego ja akurat nie używam i z premedytacją ukryłem, by nie zagracał przestrzeni na ekranie. Na szczęście to dość mało ważne, bo ów paskudny interfejs kryje magię.
Przede wszystkim, co pewnie część czytelników odgadła sama, zapewnia skrót do czatbota. Nie trzeba więc w nowej karcie otwierać aplikacji Bing, by mu wydać polecenie czy zadać pytanie. Niestety nie ma do niego skrótu klawiszowego (lub go nie odkryłem), samo to stanowi już miły dodatek. Na szczęście na tym nie koniec,
Copilot na życzenie użytkownika wczytuje sobie otwarty w danej karcie artykuł. Użytkownik może przy tym zaznaczać jego fragmenty czatbotowi lub polegać na domyślnym stanie, jakim jest analiza całego artykułu. Na początku bawiłem się swoimi tekstami, ale jak w końcu Bing miał do nich zbyt wiele uwag - to zdecydowałem się na zabawę z twórczością Miłościwie Nam Panującego. Jego przynajmniej nikt nie ochrzani.
Copilot w Edge’u może, na przykład, streścić otwarty artykuł. Użytkownik może się przy tym bawić i kazać biednemu czatbotowi ułożyć na podstawie tekstu wiersz czy inną głupotę, ale już gdy ta zabawa się znudzi - same streszczenia i tak oszczędzają czas. Zwłaszcza w sytuacjach, gdy lektura nie jest rozrywką, a koniecznością będącą dodatkowo pod presją czasu.
Bing Copilot potrafi też szczegółowo opisać źródło artykułu, czerpiąc dane z wyszukiwarki Bing i telemetrii przeglądarki Edge. To jednak również mało istotny dodatek. Szczególne wrażenie robi coś innego.
Bing Copilot pozwala na pracę z tekstem w czasie rzeczywistym. Powiedzmy, że jestem Przemkiem Pająkiem, autorem wykorzystanego za przykład tekstu. Wydaje mi się, że wyczerpałem temat, ale jakoś tak krótko i pusto. To może użyć Copilota? Powyższy zrzut ekranowy ilustruje przykładowe działanie Copilota. Bot poproszony o rozwinięcie akapitu dopisał kilka kolejnych. Kontekstowo pasują, są na dokładnie taki temat, jaki chciałem.
Jakby tego było mało, Bing Copilot ma wbudowane narzędzia redakcyjne. Może od zera stworzyć wpis blogowy, maila czy notatkę, bazując na informacjach odczytanych z aktywnej karty przeglądarki. Lub nie: użytkownik może poprosić o wygenerowanie treści na dowolny temat.
Edge z Bing Copilot to pożyteczny sygnał dla twórców.
Odtwórstwo właśnie zostało zautomatyzowane. Czasy, w których media workerzy czy inni twórcy treści pisanej mogli się utrzymać wyłącznie z przepisywania swoimi słowami materiałów źródłowych powoli się kończą. Bing AI i ChatGPT jeszcze nie są doskonałe i długo nie będą. Lista ich ułomności kurczy się jednak z tygodnia na tydzień. Redakcja tekstu ze źródeł właśnie jest automatyzowana.
Paradoksalnie, to dobrze. To bowiem oznacza, że media worker i dziennikarz będą musieli włożyć więcej wysiłku w swoją pracę. ChatGPT czy Bing AI to tylko imponujące modele językowe. Robią wrażenie tym, jak dobrze rozumieją polecenia i teksty źródłowe i jak owym językiem potrafią operować, ale na tym ich użyteczność się kończy. Nie są kreatywne, nie generują same nowych treści i myśli.
Dopóki twórcy contentu będą stawiać na świeże, oryginalne i dobrze podane materiały - SI, takie jak Bing Copilot, będą dla nich wysoce użytecznymi narzędziami. Jeżeli jednak ktoś czuje, że taki czatbot to realne zagrożenie dla jego pracy i twórczości, to może to czas na przemyślenie swojej przyszłości. Nie tylko z powodu rzeczonego czatbota.