Małe działo z atomowym pociskiem. Wyglądało komicznie, ale było straszną bronią
Choć z boku działo Davy Crockett mogło wyglądać komicznie, to w rzeczywistości była to straszliwa i okrutna broń. W pękatym pocisku mieściła się jedna z najmniejszych głowic jądrowych na świecie. Była tak mała, że jako powód wycofania broni z użytku podano: "Jakiś sierżant może wywołać wojnę atomową".
Wyobrażacie sobie żołnierzy piechoty na polu bitwy strzelających pociskami atomowymi? Amerykanie sobie wyobrazili.
Na początku lat 60. ubiegłego wieku Zimna Wojna trwała w najlepsze. Atak sowieckiej Rosji na Zachód wydawał się tylko kwestią czasu. Jeśli siły radzieckie faktycznie by zaatakowały, wykorzystałyby swoją przytłaczającą przewagę liczebną w ofensywie przetaczając się niby walec przez Europę.
Główną bronią, która miała powstrzymać Układ Warszawski (wojska ówczesnych państw socjalistycznych), miała być broń atomowa. Głowice termonuklearne odstraszały, a w razie wojny miały zniszczyć armie przeciwnika.
Amerykański strategiczny arsenał nuklearny składał się już wówczas z bombowców dalekiego zasięgu oraz okrętów podwodnych i lądowych pocisków balistycznych.
Jednak wojsko nieustannie prowadziło prace nad rozwojem taktycznej broni nuklearnej. Od wczesnych lat pięćdziesiątych testowano szeroką gamę rakiet niekierowanych, pocisków kierowanych, pocisków artyleryjskich, ładunków burzących i innej amunicji zdolnej do przenoszenia głowic jądrowych, z wydajnością od ułamka kiloton do kilku megaton.
Działo Davy Crockett
Jedną z najmniejszych broni z głowicą atomową w arsenale nuklearnym armii USA było działo bezodrzutowe M28/M29 Davy Crockett, obsługiwane przez trzech żołnierzy. Strzelało ono specjalnie zaprojektowanym pociskiem.
M28/M29 Davy Crockett wszedł do służby w maju 1961 r. po czterech latach testów.
Oddziały wyposażone w M28/M29 Davy Crockett zostały przydzielone do jednostek Armii Stanów Zjednoczonych w Europie. Działa miały być użyte podczas ewentualnego odparcia pancernych hord Rosjan uderzających przez tak zwany przesmyk Fulda. Był to strategiczny szlak, najkrótsza droga z Wschodnich Niemiec do Francji, którego zajęcie przepołowiłoby Niemcy Zachodnie na pół.
Działo Davy Crockett strzelało pociskiem M388, który był uzbrojony w głowicę jądrową W54. Zasięg wystrzału wynosił od 2 do 4 km. Eksplozja miała moc od 0,01 do 0,02 kiloton - czyli około 10 do 20 ton trotylu. Całkowita masa pocisku wynosiła nie więcej niż 34,5 kg.
Najgroźniejsze było promieniowanie neutronowe
Jednak nie o samą siłę wybuchu chodziło. Naprawdę zabójcze było promieniowanie.
Ekstremalne promieniowanie neutronowe zabiłoby większość żołnierzy wroga w promieniu 170 m w ciągu kilku minut. Oddziały znajdujące się dalej zginęłyby w ciągu godzin lub dni, w zależności od odległości (do 500 m) od punktu wybuchu. Większość opadu radioaktywnego pochodzi z górnej jednej trzeciej podstawy i szerokiej czapy grzyba atomowego, tak więc w zależności od siły wiatru, promieniowanie mogło skazić spory teren. Promieniowanie utrzymywałoby się przez ponad 48 godzin, dając obrońcom czas na przygotowanie się.
Wybuch głowicy miał nie stanowić zagrożenia dla załogi działa, o ile przestrzegała ona procedur. Armia radziła, aby żołnierze schowali się za pochyłym wzgórzem i położyli się na ziemi z zakrytymi szyjami i głowami.
Wydano zgodę na sfinansowanie produkcji 6247 egzemplarzy pocisków, ale ostatecznie wyprodukowano 2100 sztuk. Ostatnie działo zostało wycofane ze służby w 1971 r.
Generał brygady Alvin Cowan, ówczesny zastępca dowódcy dywizji 3 Dywizji Pancernej, stwierdził, że twórcy Davy Crockett zasłużyli na "wielkie uznanie". Dodał, że armia wycofała broń ze względu na związane z nią koszty, a także "ze względu na obawy, że jakiś sierżant rozpocznie wojnę nuklearną".
Davy Crockett nigdy nie był używany w prawdziwej walce. W ramach testów nuklearnych Little Feller w Nevadzie w lipcu 1962 r. wystrzelony został jeden pocisk M388.
Główne zdjęcie pochodzi ze zbiorów The Army Historical Foundation.