Patrzą na Ziemię i nie widzą inteligencji. Dlatego obcy siedzą cicho
Od dziesięcioleci naukowcy uważnie wpatrują i wsłuchują się w niebo i za pomocą coraz doskonalszych instrumentów próbują wyłapać z przerażającej kosmicznej ciszy jakieś sygnały, które mogłyby pochodzić od obcych cywilizacji. Mimo wysiłków jak dotąd nie udało się usłyszeć absolutnie nikogo. Dlaczego?

Tak naprawdę te kilkadziesiąt lat poszukiwań absolutnie nic nie znaczy. Kilkadziesiąt lat to jest dużo czasu jak na ludzkie życie, ale zdecydowanie nie jak na odległości w przestrzeni kosmicznej.
Załóżmy, że ktoś gdzieś tam w przestrzeni kosmicznej jest. Więcej, załóżmy, że Droga Mleczna kipi od życia i tak naprawdę zaawansowanych cywilizacji w Drodze Mlecznej są całe tysiące, to i tak wciąż moglibyśmy nic nie usłyszeć.
Jak Ziemia wygląda dla obcych?
Mieszkańcy Ziemi emitują w przestrzeń sygnały radiowe już od niemal stu lat. Długo, prawda? No nie, wcale nie długo, bowiem taki sygnał, przemieszczając się z prędkością, światła mógł dotrzeć jak na razie na odległość maksymalnie stu lat świetlnych. W promieniu 100 lat świetlnych od Ziemi znajduje się około 15 000 gwiazd. Część z nich może mieć planety, część z tych, które mają planety, mogą mieć planety skaliste, a część tych planet skalistych może mieć na swojej powierzchni życie. Niewielka część z nich może mieć - przy bardzo optymistycznych założeniach - życie zaawansowane.
Problem w tym, że od stu lat to my wysyłamy sygnały radiowe do siebie i one niejako tylko przypadkiem trafiają w przestrzeń kosmiczną. Naukowcy podejrzewają, że dalej niż rok świetlny od Ziemi są one zasadniczo na tyle słabe i zniekształcone, że nawet, gdyby ktoś tam nasłuchiwał, to mógłby je zignorować. Co innego, gdybyśmy wysłali konkretny, silny, treściwy sygnał w przestrzeń kosmiczną. To zresztą zrobiliśmy w 1974 roku. Do wysłania wiadomości do gwiazd wykorzystano wtedy 306-metrowej średnicy radioteleskop Arecibo (który uległ zniszczeniu dwa lata temu). Tenże sygnał, znany jako wiadomość z Arecibo, dotarł już na odległość 48 lat świetlnych od Ziemi.
Nikt nas jeszcze nie widzi
Jeżeli oczekujemy odpowiedzi z kosmosu na naszą wiadomość, musimy się zatem ograniczyć do gwiazd znajdujących się w połowie tych odległości, odpowiednio 50 i 24 lat świetlnych. Dlaczego? Nawet jeżeli założymy, że obcy odebrali naszą wiadomość, zrozumieli ją i od razu postanowili na nią odpowiedzieć, to ich wiadomość musi pokonać taką samą odległość w drugą stronę. Czyli gdyby wysłana z Ziemi w 1974 r. wiadomość z Arecibo w 1998 r. została odebrana przez obcą cywilizację i owa cywilizacja wysłałaby do nas odpowiedź natychmiast, to musiałyby minąć kolejne 24 lata, aby ta odpowiedź do nas dotarła. Czyli byłoby to mniej więcej teraz. Możemy zatem liczyć na kontakt z obcymi znajdującymi się w promieniu 24 lat świetlnych. Naukowcy szacują, że aby tak blisko nas znajdowała się jakaś cywilizacja, musiałoby w naszej galaktyce istnieć ponad 100 milionów zaawansowanych cywilizacji. Nawet najwięksi optymiści chyba tego nie zakładają.
Wszystkie potencjalne cywilizacje znajdujące się w naszej galaktyce, ale znajdujące się dalej niż sto lat świetlnych od Ziemi, spoglądając na naszą planetę, widzą… zwykłą planetę skalistą w ekosferze swojej gwiazdy. Nic więcej, zero oznak, że znajduje się na niej jakakolwiek zaawansowana technologicznie cywilizacja.
Zważając na to, że nasza galaktyka Droga Mleczna ma 100 000 lat świetlnych średnicy i wypełnia ją 400 miliardów gwiazd (!) z potencjałem na setki miliardów planet skalistych teoretycznie przyjaznych dla życia, można powiedzieć, że co do zasady nasza planeta z przestrzeni kosmicznej wygląda na zwykłą planetę skalistą, nic więcej.
Znajdujące się w naszej galaktyce zaawansowane cywilizacje, nawet jeżeli dostrzegły naszą planetę… nie zwróciły na nią szczególnej uwagi. Powinniśmy to zrozumieć, wszak sami znajdujemy mnóstwo planet skalistych w ekosferach ich gwiazd macierzystych. Co z nimi robimy? Bynajmniej nie wysyłamy w ich kierunku od razu silnych sygnałów z pytaniem „czy jest tam ktoś?”, a zapisujemy sobie ich współrzędne w katalogu, nadajemy im numer i tyle. Ewentualnie, jeżeli są stosunkowo blisko, to dorzucamy do kajecika z notatką „zbadać dokładniej, gdy będziemy mieli lepsze teleskopy”.
Wychodzi na to, że wciąż jesteśmy zbyt prymitywni dla przeciętnych mieszkańców Drogi Mlecznej. Nie wynika to z naszego obecnego stanu rozwoju technologicznego, a z czasu, który upłynął od momentu, kiedy staliśmy się zaawansowaną cywilizacją technologiczną. Wiedza o tym dopiero zaczęła się roznosić po Drodze Mlecznej i miną całe dziesiątki tysięcy lat, zanim wszyscy mieszkańcy Drogi Mlecznej spoglądając w naszą stronę znajdą aktywny, interesujący świat. Pozostanie jedynie pytanie, czy na tej Ziemi ktoś jeszcze będzie, czy będzie to już tylko echo dawnej cywilizacji.