Ten tablet kosztuje 20 tys. zł. Dba o to, byśmy mieli wodę w kranie
Kiedy myślimy o problemach z wodą, zwykle mamy na myśli to, że jest jej za mało (susze) albo odwrotnie – zbyt dużo, na skutek powodzi. Dużym problemem jest jednak również to, że woda nam ucieka i bardzo często nie wiadomo skąd. Poszukiwaniem awarii zajmują się psy albo... nowe technologie.
Problem jest naprawdę poważny. Według szacunków średnie straty w łańcuchu dostaw wynoszą w Unii Europejskiej od mniej niż 5 proc. do ponad 50 proc. pobranej wody. Żyjemy w czasach, kiedy zasoby raczej się kurczą niż powiększają. Susza nie tylko w Europie trwa od lat, a jej skutki były szczególnie widoczne w tym roku. We Francji pojawiły się nawet surowe kary za marnowanie wody, np. poprzez podlewanie trawników.
Również rodzimi eksperci zwracali uwagę na to, że w wielu miejscowościach apeluje się do mieszkańców o zmianę przyzwyczajeń, tymczasem nic nie robi się ze starymi rurociągami, które generują straty wody.
W europejskich miastach problemem jest to, że infrastruktura jest stara, przez co też niezbyt skutecznie opisana. Kiedy pojawia się wyciek, serwisanci muszą przekopywać się, by znaleźć źródło powodujące kłopot. To zajmuje sporo czasu i naprawienie awarii się wydłuża.
Unia Europejska robi coraz więcej, aby miasta mogły sprostać rosnącemu problemowi. Przepisy z 2020 roku zakładają, że kraje muszą dokładnie zbadać dostępność wody. Mając więcej szczegółów na temat tego, gdzie ona płynie, łatwiej będzie w przyszłości wkraczać do akcji.
Jak wygląda radzenie sobie z problemem obecnie? Australia korzysta z pomocy psa, który został wyszkolony, by tropić wodę. Brzmi to trochę komicznie, ale czworonóg jest skuteczny i w ciągu dnia potrafi zbadać nawet 5 km rur. Człowiek wyposażony w sprzęt do wykrywania akustycznego to samo zadanie wykonuje w tydzień.
Do zadań specjalnych – między innymi obsługi GPS i dostępu do map, aby zapewnić szybkie wyłączenie wody po przybyciu na miejsce wycieku – wykorzystuje się tablety. Nie są to jednak urządzenia, które kupić możemy w Biedronce. Potrzebne są wzmacniane urządzenia, radzące sobie w skrajnie trudnych warunkach.
Panasonic chwali się, że właśnie wtedy do akcji mogą wkroczyć tablety z serii Panasonic Toughbook
Spełniają takie normy jak IP6X (całkowita ochrona przed wnikaniem pyłu) czy IPX5 (ochrona przed strumieniem wody z dowolnego kierunku). Wytrzymają znaczący szok temperaturowy (od -51ºC do 93ºC), mogą pracować w mrozie (do -29ºC) i upale (60ºC).
Większość urządzeń z serii jest dostępna z jasnym wyświetlaczem IPS (do 1200 cd/m2) z antyrefleksyjną folią ochronną, więc mogą pracować w jasnym świetle słonecznym.
Takie urządzenia nie są tanie – ceny tabletów zaczynają m.in. od 20 tys. zł w górę. Można je jednak konfigurować tak, aby spełniały konkretne założenia. Na świecie korzysta z nich m.in. straż pożarna czy policja.
Czasami trudno uciec od technopesymizmu i nie stwierdzić, że wszystko już było. Nowe technologie nie fascynują tak jak dawniej. A jednocześnie nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że wzmocnione, potężne tablety zmieniają pracę służb, o działaniach których często nie mamy nawet pojęcia.