REKLAMA

Teleskop Jamesa Webba spojrzał na galaktykę z początków wszechświata. Mocno się zdziwił

Największy i najnowocześniejszy teleskop kosmiczny został zaprojektowany przede wszystkim do obserwacji najdalszych, a tym samym najwcześniejszych zakamarków wszechświata.

MACS0647-JD
REKLAMA

Dziesięć miesięcy po wyniesieniu w przestrzeń kosmiczną naukowcy wciąż jednak znajdują się dopiero na etapie rozprostowywania skrzydeł teleskopu i poznawania jego możliwości obserwacyjnych. Nic zatem dziwnego, że jak na razie obserwacje ograniczają się do badania obiektów już znanych.

REKLAMA

Blisko dziesięć lat temu niejako przypadkiem podczas innych obserwacji astronomicznych prowadzonych za pomocą Kosmicznego Teleskopu Hubble’a badaczom udało się odkryć galaktykę MACS0647-JD. Analiza docierającego do nas światła z tej galaktyki wykazała, że jest to najodleglejsza znana galaktyka. Jej światło leciało do nas przez 97 proc. obecnego wieku Wszechświata.

Oznaczało to, że jest to galaktyka, którą obserwujemy obecnie taką, jaka ona była mniej niż 400 mln lat po Wielkim Wybuchu. Siłą rzeczy jednak na zdjęciach wykonanych dziesięć lat temu była to tylko jedna, słaba pojedyncza czerwona kropka i nic więcej. Już wtedy jednak naukowcy wiedzieli, że kiedy tylko do pracy wkroczy Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba, spojrzą w tę samą stronę ponownie.

Ej, zaraz! Dlaczego na zdjęciu z Teleskopu Jamesa Webba są dwie kropki?

 class="wp-image-2523693"

Na zdjęciach z Hubble’a owa galaktyka była tylko pojedynczym punktem. Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba to jednak teleskop operujący w podczerwieni, w idealnym zakresie promieniowania do obserwowania odległego kosmosu. Nowe zdjęcia przyniosły jednak spore zaskoczenie.

MACS0647-JD to galaktyka, którą udało się dostrzec tylko dzięki temu, że między mną a nami znajduje się masywna gromada galaktyk, która działa jak potężna soczewka grawitacyjna, która powiększa i wzmacnia sygnał świetlny płynący od galaktyki leżącej daleko za nią. Dzięki tej soczewce mamy możliwość oglądać nie jeden a aż trzy obrazy MACS0647-JD znajdujące się w trzech różnych miejscach wokół gromady.

Opłacało się jednak czekać na zdjęcie wykonane za pomocą Jamesa Webba. Przyglądając się galaktyce uważniej naukowcy dostrzegli, że w rzeczywistości MACS0647-JD nie jest pojedynczą kropką, a dwiema osobnymi kropkami, które nawet różnią się od siebie barwą, co może wskazywać na różne etapy rozwoju każdej z nich.

Jaśniejsza, bardziej niebieska kropka wskazuje, że zachodzą w niej procesy gwiazdotwórcze, a brakuje w niej nadmiaru pyłu. W mniejszej bardziej czerwonej jest odwrotnie. Wydaje się, że obszar ten jest dużo starszy, jest w nim znacznie więcej pyłu, a nowe gwiazdy nie powstają już tak intensywnie.

REKLAMA

Powstaje jednak pytanie czym tak naprawdę są te dwa obiekty. Możliwe bowiem, że obserwujemy wciąż jedną galaktykę, której fragmenty rozwijają się niejednorodnie. Bardziej intrygujące jest jednak drugie wyjaśnienie: być może właśnie udało się dostrzec proces zderzania się ze sobą dwóch galaktyk w bardzo wczesnym wszechświecie. Jeżeli tak jest, to mamy do czynienia z najodleglejszym jak dotąd łączeniem galaktyk, jakie udało się zaobserwować.

Naukowcy zaznaczają, że to dopiero początek odkryć tego typu. Jak na razie badacze zaledwie rozglądają się po wszechświecie za pomocą Jamesa Webba. Dopiero na najbliższe lata planowane są dokładniejsze, dłuższe obserwacje poszczególnych fragmentów nieba. Możemy się zatem spodziewać kolejnych odkryć tego typu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA