Teraz na YouTubie łatwiej będzie zarobić pieniądze. To potężny ukłon w kierunku twórców
Ponad dwa miliardy ludzi każdego dnia korzysta z serwisu YouTube, gdzie w każdej minucie pojawia się aż 500 godzin (!) nowych treści do obejrzenia. To studnia bez dna, zaś sam YouTube jest niekwestionowanym hegemonem sieciowego wideo, któremu miliardy ludzi zawdzięczają dostęp do wiedzy i rozrywki, zaś tysiące ludzi zawdzięczają mu pracę.
Podczas zamkniętej konferencji dla prasy o nazwie Made on YouTube gigant pochwalił się wynikami i zdradził nieco planów na przyszłość. Trzeba przyznać, że choć czasem ganimy serwis za nadmierną liczbę reklam czy inne wątpliwe praktyki, tak nie da się uciec od faktu, jak wiele dobra daje nam istnienie takiego miejsca.
Osobiście jestem dumnym studentem „uniwersytetu YouTube’a” – to stamtąd czerpię znakomitą większość nowej wiedzy, bo chyba najpiękniejsze w działaniu tego Behemota jest właśnie to, z jaką łatwością można tam znaleźć wiedzę i rozrywkę dopasowaną do naszych indywidualnych preferencji. Gdyby nie YouTube, nie wiedziałbym, że miliony ludzi ciekawi np. pszczelarstwo, a już na pewno nie zgadłbym, jak ogromną popularnością cieszą się covery współczesnych piosenek wykonane w średniowiecznych aranżacjach (tzw. Bardcore).
YouTube jest tym, czym jest, dzięki prawdziwej armii zaangażowanych twórców, zarówno tych, którzy udostępniają filmiki dla czystej frajdy, jak i tych, którzy z publikowania w serwisie uczynili swoje kariery.
YouTube jako praca? Polakom idzie to coraz lepiej.
Polska scena YouTube’owa od zawsze należała do jednej z najbardziej sprofesjonalizowanych na świecie. Mamy przedsiębiorczych twórców, mamy sieci partnerskie, wiemy, jak monetyzować aktywność na kanale.
Według oficjalnych informacji wprost od YouTube’a, w Polsce jest ponad 170 kanałów z ponad milionem subskrybentów. W całej Europie jest ich zaś ponad 2800 i co ciekawe, ta liczba znacząco wzrosła rok do roku. W Polsce na przestrzeni roku przybyło nam aż 25 proc. kanałów z ponad milionem subskrypcji, zaś liczba kanałów mająca ponad 100 tys. subskrybentów wzrosła o 15 proc. i dziś jest ich nad Wisłą ponad 2400.
Co ciekawe, aż 30 proc. czasu poświęcanego na oglądanie polskich kanałów nie pochodzi z Polski. Po części zapewne jest to zasługa ogromnej Polonii żyjącej na całym świecie, ale też nie brakuje u nas kanałów prowadzonych w języku angielskim, by docierać do szerszego grona odbiorców.
Gwałtownie rośnie też liczba twórców, którzy na YouTubie zarabiają coraz lepsze pieniądze. I mowa tu tylko o zarobkach z reklam wyświetlanych w ramach programu partnerskiego oraz dodatków takich jak Superchat czy bezpośrednie wsparcie kanałów. W Polsce i na świecie w ciągu roku o 40 proc. wzrosła liczba kanałów, które zarabiają od 10 tys. dolarów rocznie wzwyż. YouTube zaś chwali się, że w ciągu ostatniego roku zarobki z dodatkowych, nie reklamowych źródeł przychodu w serwisie były „większe niż kiedykolwiek”.
Większe zarobki polskich youtuberów mają też odzwierciedlenie w gospodarce. Według raportu Oxford Economics., polskie PKB wzbogaca się w ciągu roku o 100 mln euro, a tylko w 2020 r. YouTube przyczynił się do powstania 11 tys. odpowiedników pełnoetatowych miejsc pracy.
YouTube odnosi sukces, gdy twórcy odnoszą sukces.
Takie słowa padły ze sceny podczas konferencji Made by YouTube, w czasie której YouTube ogłosił rozszerzenie swojego programu partnerskiego. Jako pierwsze pojawią się reklamy w YouTube Shorts – aby przyłączyć się do programu, trzeba będzie wykręcić 10 mln odsłon w ciągu 90 dni, co wydaje się ogromną liczbą, ale Shortsy są obecnie najpopularniejszym formatem wideo na YouTubie, więc z pewnością wiele osób na tym skorzysta.
Jak będą działały reklamy w YouTube Shorts? Oczywiście nie będą one wyświetlane w trakcie filmiku, lecz pomiędzy krótkimi filmikami. YouTube zaś będzie wykorzystywał środki pozyskane z reklam, by podzielić się nimi z YouTuberami oraz opłacić licencje na utwory muzyczne wykorzystywane w krótkoformatowych wideo. 45 proc. pozyskanego dochodu będzie dzielone między twórców nagrywających Shortsy. W tym będzie wliczona także opłata licencyjna dla twórcy muzyki, więc YouTuber nie musi się już martwić licencjonowaniem utworu.
Jednocześnie YouTube obniża też próg wejścia do programu partnerskiego w dłuższych filmach, jeśli chodzi o dostęp do finansowania przez fanów. To oznacza, że nawet mniejsi twórcy będą mogli korzystać z YouTube'a na podobnej zasadzie, jak dziś korzystają np. z Patronite'a. Rewelacja!
Na szczęście nie znaczy to, że YouTube skupia się na krótkich formach, zamiast porzucać długie formy, które stanowią fundament platformy. Według słów przedstawicieli firmy platformie zależy na równym podziale i dywersyfikacji źródeł, zarówno jeśli chodzi o przychody z reklam dla twórców, jak i dla samego YouTube’a. Można się więc spodziewać, że choć dziś Shortsy cieszą się nieprawdopodobną popularnością (ogląda je 1,5 mld użykowników miesięcznie!), to na ich ołtarzu nie zostaną poświęcone livestreamy, podcasty czy inne, interesujące filmy, które wymagają więcej niż 60 sekund uwagi widza.
YouTube rozgryzł największą bolączkę twórców. Licencjonowanie muzyki przestanie być koszmarem.
Potencjalnie ogromną zmianą, którą YouTube właśnie ogłosił, są zmiany zasady licencjonowania muzyki, nie tylko w Shortsach, ale także w normalnych filmach. W tym celu powstanie nowa platforma Creator Music – nowa część YouTube Studio - na której twórcy mogą przebierać w utworach i albo skorzystać z darmowej licencji, albo wybrać płatny utwór, od razu widząc, ile za nią zapłacą.
Dziś, jeśli tylko w filmie wykorzystano muzykę, którą zidentyfikuje Content ID, całość przychodu reklamowego idzie do właściciela licencji. Creator Music ma uprościć odnajdowanie muzyki, a także dzielenie się dochodami z artystami, którzy muzykę stworzyli. Nowa platforma powinna też drastycznie zmniejszyć liczbę roszczeń od przemysłu muzycznego, bo teraz kwestia licencjonowania utworów będzie jasna i przejrzysta, dostępna do wglądu dla każdego twórcy na YouTubie.
Oczywiście ma to też drugą stronę medalu – decyzja YouTube’a może potężnie uderzyć w serwisy z muzyką stockową, takie jak Artlist czy Epidemic Sounds, które dotąd były masowo wykorzystywane przez twórców w celu uniknięcia roszczeń wytwórni. Jeśli jednak twórca będzie miał wybór, zapłacić (przykładowo) 10 dol. za nikomu nieznane piosenki, a zapłacić 10 dol. za licencję na wykorzystanie nowego single’a Drake’a? No właśnie.
Platforma Creator Music jest póki co w fazie beta i zostanie uruchomiona w Stanach Zjednoczonych pod koniec 2022 r., zaś w przyszłym roku trafi do innych krajów. Niestety Creator Music nie będzie przydatne także w dystrybucji licencji mechanicznych, czyli takich, które są wymagane, jeśli twórca wykonuje np. covery czy remixy popularnych utworów lub dystrybuuje własne piosenki. Dziś, jeśli artysta chce wykupić licencję mechaniczną, musi korzystać z niezależnej platformy sprzedaży lub kontaktować się bezpośrednio z właścicielami praw autorskich. Niestety podczas zamkniętego spotkania z dziennikarzami przedstawiciele platformy potwierdzili, że póki co taka opcja się nie pojawi, ale nie jest to wykluczone w przyszłości. Oby stało się to jak najszybciej, bo dla wielu artystów, którzy zaczynają swoją muzyczną przygodę od coverów czy remixów, konieczność oddania praw autorskich lub niemożność wykupienia licencji mechanicznej ogromnie ogranicza możliwości zarobkowe na YouTubie.
Nie da się jednak ukryć, że Creator Music, jak również pozostałe z dzisiejszych ogłoszeń, to ogromny ukłon w stronę twórców i wyraźny sygnał, że YouTube chce, by… wszyscy zarobili jak najwięcej. Bo jeśli twórcy będą dobrze zarabiać, to i YouTube będzie dobrze zarabiać. A jeśli na YouTubie będzie się dało dobrze zarobić, to tym samym platforma zapewnia sobie niesłabnący przypływ nowych twórców, którzy utrzymają ją na powierzchni przez długie lata.