Już używałem nowego Outlooka dla Windows i Mac. To zwiastun ciekawej przyszłości, nie tylko w Microsofcie
Nowa aplikacja pocztowa Microsoftu ma zastąpić wszystkie dotychczasowe wersje takich aplikacji tej firmy na wszystkie desktopowe platformy: Windows, Mac i Web. Jest napisana całkowicie w językach webowych. Hej, poczekajcie! Nie uciekajcie!
Microsoft i Google od wielu lat starają się wypromować wizję, w której aplikacje webowe są na równi z tak zwanymi natywnymi (Microsoft idzie wręcz o krok dalej, i utrzymuje, że z punktu widzenia użytkownika Windowsa aplikacje webowe są również natywne). Innymi słowy, że te aplikacje, które często na komputerze uruchamiamy w przeglądarce internetowej (poczta, pogoda, newsy, wyszukiwarka, muzyka, seriale, i tak dalej) są tak samo dobre i użyteczne, jak te, które użytkownicy instalują z Mac App Store, Microsoft Store czy po prostu z internetowych instalatorów.
Czytaj też:
Giganci IT mają w tym cel i tylko częściową rację. Technologie webowe nadal są pod wieloma względami ułomne względem natywnych i do wielu zastosowań jeszcze się nie nadają. Są jednak tanie i wydajne w kontekście procesu technologicznego. Gotowa aplikacja webowa zadziała bowiem na każdym sprzęcie z w miarę nowoczesnym systemem operacyjnym. Można też dowolnie ją modyfikować, aktualizować, usprawniać - a korzyści odczują od razu posiadacze Windowsa, Androida, Maca czy nawet Ubuntu.
Wśród użytkowników i deweloperów panuje jednak duży sceptycyzm. Nic dziwnego, aplikacje webowe kojarzą się z prostymi i nieatrakcyjnymi interfejsami, ubogim zestawem funkcji i brakiem możliwości pracy, gdy nie ma łączności internetowej. Nie dlatego, że nie potrafią być inne - a dlatego, że w wielu przypadkach tworzone są po kosztach, po linii najmniejszego oporu. Microsoft ma inne podejście. A nowy Outlook ma szansę być jego klejnotem koronnym.
Dla Microsoftu to Web jest obywatelem pierwszej kategorii.
I to od wielu lat. Być może nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, ale wszystkie nowości w aplikacjach Microsoftu w przeciągu ostatnich lat najpierw trafiały do ich wersji webowych, a dopiero potem były przenoszone na natywne dla Androida, Windowsa czy iPhone’a aplikacje. Web ma od długiego czasu pierwszeństwo i tyczy się to zarówno drobiazgów pokroju Microsoft To Do czy OneDrive, jak i rozbudowanych tworów pokroju Excela, Worda czy Teams.
Logicznym kolejnym krokiem jest powolne wygaszanie natywnych aplikacji, by skupić się na tych uniwersalnych i webowych. I wygląda na to, że Microsoft właśnie zaczyna próbować. Na pierwszy ogień wybrano Outlooka, całkiem mądrze. Znaczna część użytkowników i tak sprawdza maile bezpośrednio w przeglądarce. Ów nowy Outlook ma zastąpić Outlooka dla Mac, Outlooka dla Windows, Pocztę i Kalendarz (z Windowsa 10/11), Outlook.com oraz Outlook Web Access.
Jeden Outlook. Dla biznesu, dla użytkowników indywidualnych. Multum potrzeb i siła przyzwyczajeń. To programy używane zarówno przez stereotypowe ciotki Helenki, jak i przez wielkie korporacje. A temu wszystkiemu ma sprostać aplikacja webowa. I wiecie co? Chyba się udało.
Project Monarch. One Outlook. Pierwsze wrażenia.
Powyższe frazy to nieoficjalne określenia omawianej aplikacji, którą od wczoraj mogą testować wszyscy członkowie programu Office Insider. Aplikacja jest nadal we wczesnym etapie rozwoju. Choć ma charakter webowy, na dziś wymaga Windowsa 10 1809 lub nowszego. Nie obsługuje też jeszcze innych kont niż Konta Microsoft i konta Azure Active Directory. Choć nawet wpisy w ustawieniach aplikacji sugerują, że niebawem zostanie dodana obsługa Kont Google, IMAP a nawet POP3.
Na dziś nie umiem ocenić jakości nowego Outlooka w kontekście projektu wizualnego, rozmieszczenia funkcji czy w ogóle ich dostępności. Jestem przyzwyczajony do interfejsu Poczty Windows, tymczasem nowy Outlook najwięcej inspiracji czerpie ze swojej webowej wersji (niewielka niespodzianka) oraz z desktopowej aplikacji Outlook, której nie używam. Na dodatek poczta to ważny element mojej codziennej pracy i na razie nie mogę sobie pozwolić na przesiadkę na niekompletny, wadliwy program. Do tematu wrócę bliżej premiery.
Jedno jednak jest absolutnie uderzające. Interfejs, płynność, jakość działania, liczba funkcji, zdolność do pracy offline... One Outlook jest nieodróżnialny pod tym względem od innych aplikacji Office dla Windows. Rozumiem, że nie każdemu może odpowiadać ich wygląd czy projekt użytkowy interfejsu czy nawet zestawy funkcji, ale ja nie o tym. Chodzi mi o samą wykorzystaną technologię i jej efekty. Nie widziałem nigdy tak dobrej aplikacji webowej, wliczając w to desktopowe apki Google’a.
Microsoft pokazał dowód na to, że webowa rewolucja może się udać.
To oczywiście nie oznacza, że języki webowe całkowicie wykluczą inne formy programowania. To nam nie grozi ani w bliskiej, ani też tej bardziej odległej przyszłości. Trudno jednak mówić o tym, co jest niemożliwe dla prostych aplikacji w przeglądarce, skoro już dziś można korzystać z pełnych (niemal) nieograniczonych wersji programów Adobe Lightroom i Adobe Photoshop napisanych całkowicie webowo i działających w przeglądarce.
Project Monarch, One Outlook, czy tak po prostu Microsoft Outlook, to kolejny krok. Nawet aplikacje Adobe czy te Microsoft 365 są pod wieloma względami ułomne względem swoich natywnych odpowiedników. Nowy Outlook? Gdybym nie wiedział, że to aplikacja webowa, w życiu bym się tego nie domyślił. A nie ukrywam, nie widzę nic złego w przyszłości, w której każdy użytkownik, niezależnie od posiadanego urządzenia, zawsze ma dostęp do najlepszej, najnowocześniejszej i najbezpieczniejszej wersji danej aplikacji.