Twoje ulubione wino będzie mocniejsze. Albo nie będzie go wcale
W przypadku winiarstwa nieszczęście jednych faktycznie będzie pomyślnością drugich. O ile między bajki możemy włożyć opowieści denialistów klimatycznych o pomarańczach w Polsce, będących wynikiem globalnego ocieplenia, tak rodzimi winiarze faktycznie mogą skorzystać na zachodzących zmianach. Teoretycznie.

Panująca w Europie susza negatywnie odbija się na uprawach we Włoszech. Tamtejsi winiarze już rozpoczęli winobranie - kilka tygodni wcześniej niż zwykle. To efekt wysokich temperatur. Trwające długo upały i susze powodują, że według szacunków krajowa produkcja wina spadnie o 10 proc.
Zmiany klimatyczne, a zbiory wina
Ciągle mówimy o liderze światowej produkcji wina, ale 10 proc. to jednak spadek, którego nie da się nie zauważyć.
Tym bardziej że problem mają nie tylko Włosi. Według prognoz naukowców rejony Hiszpanii i Portugalii wkrótce będą zbyt suche, aby mogły się tam utrzymać jakiekolwiek uprawy. Tamtejsi plantatorzy już mają poważne problemy z uprawami winorośli czy drzew oliwnych, a prognozy wskazują na dużo bardziej ponurą przyszłość.
Dla porównania, zbiór w 2017 roku rozpoczął się 4 sierpnia. Teraz startuje się na samym początku miesiąca
Nie inaczej jest we Francji, gdzie już kilka lat temu odnotowano mniejsze zbiory.
Wahania pogodowe o dwa do trzech razy większe od tych, do których jesteśmy przyzwyczajeni, mogą narazić na szwank cały francuski system winiarski. Francja ma długą i bogatą historię uprawy winorośli i produkcji wina. Francuscy winiarze zawsze radzili sobie ze zmiennością produkcji, charakteryzującą się dobrymi i słabymi latami. Dzisiejszy problem polega na tym, iż najwyraźniej klimat zarówno zmienia się, jak i waha w znacznie szerszym zakresie niż dotychczas, przez co nasz potencjał adaptacyjny do tych klimatów musi sprostać trudniejszemu zadaniu – mówił Gregory Jones, klimatolog z Uniwersytetu Południowego Oregonu w USA.
Praktycznie każdy skutek zmian klimatu odbija się na produkcji wina. Susza - wiadomo. Problem z dostępem do wody sprawia, że nie ma czym nawadniać upraw. Obecnie we Francji już reglamentuje się wodę, a za zielony, bujny trawnik można dostać mandat - wszak jest to dowód na to, że regularnie podlewa się przydomowy ogródek.
Pożary niszczą uprawy. Występują nie tylko w Europie, ale w Kalifornii czy Australii, innych popularnych winnych regionach. A jeśli nie ogień, to zagrożeniem są burze i występujący wraz z nimi grad. Tymczasem tego typu ekstremalnych zjawisk, jak właśnie gradobicia czy potężne wichury, będzie stale przybywać.
Czy w takim razie zasadna jest obawa, że twojego ulubionego wina może zabraknąć?
I tak, i nie - zależy, jak definiujemy ulubiony smak.
Jeżeli zależy nam konkretnym regionie, to wina, owszem, z niego będą. Ale mogą smakować zupełnie inaczej. Zresztą już smakują. Sławomir Chrzczonowicz, "weteran polskiej winomanii", na łamach Winicjatywy pisał o zmieniających się parametrach francuskich win.
Spoglądając wstecz, warto przypomnieć, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu zawartość alkoholu w czołowych winach z Bordeaux rzadko przekraczała 12%. Na przykład ciepłym i suchym roczniku 1959 Château Latour osiągnęło 11,6% alkoholu, natomiast w gorącym 2009 było to już 13,9%. Jak widać 13% i więcej stało się dla Médoc niemal normą, a 14 czy wręcz 14,5% w Saint-Émilion też nikogo już nie dziwi. Świadectwem czasów dawniejszych są wymagania apelacji AOC np. w Bordeaux, gdzie minimalna zawartość alkoholu określana jest na 11 do 11,5%. Proszę spróbować znaleźć czerwone wino z Bordeaux z taką zawartością alkoholu.
Skąd więcej procent w winie? Wina mniej alkoholowe pochodzą od winogron z mniejszą zawartością cukru. Jednak jeśli winnica położona jest na terenie nasłonecznionym, to wraz ze wzrostem temperatury trudno będzie temu przeciwdziałać. Zależność jest prosta: więcej słońca, więcej cukru, więcej procentów.
Dlatego włoskie wina również są mocniejsze niż przed laty. I słodsze. Zmiany w rocznikach występowały zawsze, ale teraz widać konkretny trend w postaci mniejszej wytrawności i większej zawartości procentów.
Uprawą szkodzą upały, ale też niska temperatura i przymrozki. W sierpniu zabawnie to brzmi, kiedy jesteśmy pomiędzy jedną, a drugą falą wysokich temperatur. Chociaż zimy i wiosny stają się cieplejsze, to jednak nie brakuje nocy, kiedy przymrozek obecny jest we wczesnowiosennych miesiącach.
Problem w tym, że wzrost temperatury sprawia, że uprawy zaczynają rozwijać się wcześniej niż zwykle. Kiedy więc po ciepłych zimowych dniach przyjdzie wiosenny przymrozek, może dla owoców stać się szkodliwy.
Przesuwa się dogodny teren dla winnic. Korzystają na tym winiarze z Austrii, Niemiec czy także Polski. Na zachodzie, w okolicach Zielonej Góry, szczególnie widoczny jest renesans winiarstwa. Pierwsze winnice powstają już nawet w województwie łódzkim.
Polska będzie potęgą wina?
Choć warunki zaczynają być u nas coraz bardziej dogodne, to mamy te same problemy, co na ciepłym zachodzie. Susza i wysokie temperatury to jedno. Przeszkadzają również zimowo-wiosenne zawirowania.
Ciepłe zimy, a w niektórych latach praktyczny ich brak powoduje, że winorośl szybciej "rusza". W styczniu i lutym 2018 roku temperatury osiągały nawet 15 stopni na plusie. Jedna z odmian zdecydowanie szybciej rozpoczęła sezon. W marcu z kolei przyszły mrozy i zrobiło się bardzo zimno, minus 15 stopni. Soki, które znajdowały się już w pniach roślin, zamarzły i rozsadziły pnie. Straciłem nawet 20 proc. zbiorów na niektórych parcelach. W tym roku było podobnie, gdy w lutym zanotowałem różnice temperatur od minus 20 do 17 stopni na plusie. Na jednej z wczesnych odmian odbudować trzeba 25 proc. pni – mówił cytowany przez portal 300 Gospodarka Nestor Kościański, właściciel Winnicy Moderna ze stowarzyszenia Winnice Dolnośląskie.
Branża winiarska nie stoi w miejscu. Powstają nowe odmiany, zmienia się sposób zbierania winogron czy ich ochrona. Może i wina nie zabraknie, ale poszukiwany przez wielu smakoszy charakterystyczny, cierpki, kwaskowaty smak może być wspomnieniem.