REKLAMA

Zdalni kasjerzy na głodowych stawkach budzą oburzenie. Percy chce zmienić świat handlu

Po pierwszym sukcesie kontrowersyjnych zdalnych kas Percy, jej twórca planuje globalną ekspansję. Nowoczesne rozwiązanie wywołuje oburzenie pośród zwykłych obywateli w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych, ale szefowie lokali gastronomicznych wydają się zachwyceni.

Zdalni kasjerzy na głodowych stawkach to przyszłość. Oto Percy
REKLAMA

- Dwa burgery, duże frytki i dwa wrapy z kurczakiem - rzucasz od niechcenia, składając zamówienie w galerii handlowej. - Jaki napój do tego? - słyszysz łamany język polski, z obcym, egzotycznym akcentem. Zaintrygowany, spoglądasz w kierunku kasjera, ale zamiast niego widzisz tylko spory ekran. Po jego drugiej stronie siedzi uśmiechnięty, chociaż nieco zmęczony młody mężczyzna, o wyglądzie sugerującym pochodzenie dalece odmienne od polskiego.

REKLAMA

To Juan z Boliwii, który siedzi właśnie przed kamerką w małym pokoju w La Paz. Juan posiada również niewidoczny dla klienta tablet, którym zarządza dokonanym zamówieniem. Jako konsument nie zdajesz sobie z tego spawy, ale Boliwijczyk zarabia 4 złote na godzinę - ponad czterokrotnie mniej niż Polak na minimalnej stawce godzinowej. Juan nie jest jednak w Polsce i nie obowiązuje go nasz kodeks pracy czy kodeks cywilny. Do tego rzekomo jest bardzo szczęśliwy.

Tak działa Percy - system zdalnych kas wykorzystujący tanią siłę roboczą z ubogich krajów.

Percy - jak większość kontrowersyjnych rozwiązań tego typu - narodził się w jednej ze stolic światowego kapitalizmu. System został sfinansowany przez Matthewa Corrina - wtedy prezesa kanadyjskiej sieci nieco zdrowszego fast foodu o nazwie Freshii. Freshii cierpiało na braki kadrowe, wywołane pandemią koronawirusa i związanym z nią obniżeniem wynagrodzeń w gastronomi. Gdy pandemia zaczynała dogasać, pracownicy nie chcieli wracać na stanowiska z mniejszymi pensjami, szukając innych miejsc zatrudnienia. Powstał deficyt, który prezes Corrin postanowił rozwiązać w inny sposób niż podwyższenie warunków pracy.

Zamiast łożyć na wyższe pensje i świadczenia, CEO Freshii sfinansował opracowanie systemu o nazwie Percy, który pozwoliłby zamienić obywateli państw rozwijających się w kasjerów. Matthew Corrin deklarował, że system ma na celu wyłącznie rozwiązanie problemów kadrowych firmy Freshii, ale potencjał Percy'ego okazał się tak duży, że Corrin ustąpił ze stanowiska CEO sieci fast food, koncentrując się wyłącznie na rozwoju systemu zdalnych kas i zdalnych kasjerów.

Percy błyskawicznie znalazł zastosowanie poza siecią Freshii, a nawet poza Kanadą. Współcześnie system obsługuje kilkanaście różnych sieci fast food działających na terenie Stanów Zjednoczonych. Matthew Corrin nie zamierza jednak ograniczać potencjału swojego rozwiązania, już teraz planując ekspansję poza ziemie północnoamerykańskiego kontynentu. Kolejnymi potencjalnymi klientami Percy'ego mogą być państwa Europy Zachodniej, również doświadczające pandemicznego kryzysu gastronomicznego.

15$ za godzinę kontra 4$ - Percy generuje gigantyczne oszczędności dla właścicieli. Ale jakim kosztem?

Po drugiej stronie ekranów Percy znajduje się ponad 100 pracowników z krajów rozwijających się. Gro zatrudnionych osób pochodzi z Boliwii, Pakistanu oraz Nikaragui. Według CEO Corrina możliwość pracy jako zdalny kasjer to wspaniała okazja zarobkowa dla tych ludzi. Percy płaci im bowiem niemal 4 dolary za godzinę, gdy minimalna pensja w takiej Boliwii to nieco ponad 50 centów. Mówimy więc o 8-krotnym wzroście względem minimalnej godzinówki.

Te 4 dolary to znacznie mniej, niż właściciel sieci fast food musiałby zapłacić obywatelowi Stanów Zjednoczonych. Wykorzystując Percy'ego i osoby z krajów rozwijających się, pojedynczy lokal gastronomiczny jest w stanie wygenerować nawet kilkaset dolarów oszczędności w trakcie jednego dnia. Matthew Corrin sprzedaje wizję zadowolonych managerów restauracji i szczęśliwych mieszkańców egzotycznych krajów. CEO firmy Percy zapomina jednak o lokalnych pracownikach, których rozwiązania takie jak zdalny kasjer wypychają poza nawias.

Możliwość natychmiastowego, zdalnego i wymykającego się ramom prawnym zasypania niedoborów kadrowych względnie wyedukowanymi pracownikami z Pakistanu czy Bangladeszu tworzy niebezpieczny precedens. Dzięki rozwojowi technologii każdy kasjer - który nigdy nie otrzymywał pensji na miarę wysiłku i stresu związanego z pracą tego typu - może czuć się łatwiejszy do zastąpienia, a więc mniej cenny i wartościowy, niż kiedykolwiek wcześniej. Terminale Percy to zjawisko pod wieloma względami groźniejsze niż fizyczna emigracja zarobkowa, ponieważ jest szybsze, tańsze i wymyka się kodeksom chroniącym rynek oraz pracowników.

Lokalni kasjerzy raczej nie będą mogli liczyć na współczucie konsumentów. Chodzi przecież o cenę.

Profesor David Soberman z Uniwersytetu w Toronto zwraca uwagę na postępującą automatyzację handlu, od której nie ma odwrotu. Na stacjach paliw i w marketach automatyczne terminale z powodzeniem eliminują kolejnych pracowników z krwi i kości. Dzieje się to stopniowo, ale za naszym przyzwoleniem. Wygoda oraz obietnica względnie niskiej ceny jest dla konsumenta ważniejsza niż życiowa sytuacja pracowników sektora handlu. Bezosobowy terminal dotykowy czy Juan z Boliwii - nie będzie to miało dla nas większego znaczenia, byle na paragonie widniała jak najmniejsza kwota.

Doskonale wiedzą o tym w samym Percy. Gdy system stanowił jeszcze część sieci Freshii, wprowadzano go stopniowo w zróżnicowanych społecznie częściach Kanady. Pilotażowy projekt monitorowano pod kątem reakcji klientów, z podziałem na sektory podmiejskie, obszary biurowe czy kampusy studenckie. Dokonano także rozróżnienia na konserwatywne i liberalne obszary, idąc kluczem preferencji politycznych. W każdym z tych wydzielonych sektorów reakcja klientów była podobna.

REKLAMA

Nikt nie pytał o kasjera, który pracował na stanowisku kilka dni temu.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA