REKLAMA

Rzadko mnie cieszy, gdy gra zostaje anulowana. Oto 3 powody, by wypić za to, że Ghost Recon trafił do piachu

Ghost Recon Frontline trafił do kosza. Gra, której nikt nie chciał, na którą nikt nie czekał i która nie ma niczego wspólnego ze wspaniałą taktyczną serią, trafiła na cmentarz pikseli. Rzadko mnie cieszy, gdy jakaś produkcja zostaje anulowana, ale za tę deweloperską porażkę z chęcią wzniosę toast. Albo i trzy.

25.07.2022 18.58
Mam 3 powody, by wypić za to, że Ghost Recon trafił do piachu
REKLAMA

Zdarza się, że zapowiedzi zupełnie nowej gry towarzyszy nam wyłącznie jedno pytanie: ale po co? Posiadacze konsol PlayStation do teraz głową się, czy remake pierwszego The Last of Us jest zasadny. O ile jednak dzieło studia Naughty Dog przedstawia wysoką wartość, tak w przypadku Ghost Recon Frontline na pytanie ale po co? nawet najwięksi fani serii nie potrafili znaleźć dobrej odpowiedzi. Na szczęście nie muszą dłużej jej szukać, ponieważ projekt trafił tam, gdzie było jego miejsce: do piachu.

REKLAMA

Ghost Recon Frontline to nie gra. To suma równania z tabeli Excela od biurokratów Ubisoftu.

O grach piszę nieprzerwanie od 15 lat. Mimo tego nieustannie towarzyszy mi ekscytacja podczas zapowiedzi nowych produkcji. Gdy jednak zobaczyłem pierwsze materiały reklamowe Ghost Recon Frontline, nie czułem niczego. Kompletna pustka. Tytuł wyglądał jak szyty pod zamówienie z Excela. Zamiast kolejnej odsłony świetnej taktycznej serii próbowano nam wcisnąć potwora Frankensteina, zszywanego ze wszystkich nowych trendów w branży gier wideo.

 class="wp-image-2274777"

Zacznijmy od samego gatunku. Ghost Recon Frontline powstawał jako gra battle royale. Ubisoft chciał w ten sposób uszczknąć kawałek dochodowego tortu pałaszowanego przez producentów gier Fortnite, Apex Legends czy PUBG Mobile. Co ciekawe, to nie pierwszy raz, kiedy Ubisoft przypuścił szarżę na gatunek battle royale. Wcześniej europejski gigant zaliczył porażkę z zupełnie nowym IP Hyper Scape, które również trafiło do piachu. Ubisoft postanowił więc, że wykorzysta znaną i lubianą markę, zamieniając ją w wytrych do dochodowego sektora. Padło na Ghost Recon.

Wykorzystanie uznanej serii w celu utorowania drogi do portfeli fanów battle royale to niezwykle ryzykowny manewr. Wcześniej przekonało się o tym m.in. Electronic Arts, które aż dwukrotnie próbowało ożenić markę Battlefield z subgatunkiem. Najpierw w Battlefield V, później w Battlefield 2042. Za każdym razem z bardzo opłakanym skutkiem. Dlatego cieszy mnie, że Frontline został anulowany, a przynależność gatunkowa tego potworka to pierwszy powód dla mojego toastu. Na zdrowie!

Osobną kwestią jest to, że nawet jak na grę battle royale, Ghost Recon Frontline wyglądało bardzo nijako.

Ubisoft z zazdrością zerka na zyski generowane przez PUBG Mobile, Call of Duty Warzone, Fortnite czy Apex Legends, ale zapomniał, że każda z tych gier jest JAKAŚ. Ma to coś, co wyróżnia ją na tle dziesiątek rynkowych rywali. Fortnite zachwyca intensywnym wsparciem, maszynowo dodawaną nową zawartością, multiplatformowością oraz systemem budowania. PUBG wyróżnia się bezwzględnym taktycznym pazurem. Call of Duty Warzone oferuje kapitalny model strzelania znany z Modern Warfare z 2019 roku.

Tymczasem Ghost Recon Frontline na materiałach z rozgrywką był do bólu nijaki. Gra czerpała z popularnych rozwiązań subgatunku, ale dodawała bardzo niewiele od siebie. Taktyczny wymiar rozgrywki, o którym rozpisywali się spece marketingu Ubisoftu, wypadał blado i nieciekawie. Frontline na fragmentach z rozgrywką był generyczny do bólu. Zwiastuny tego tworu stanowiły antytezę skutecznej reklamy.

Twórcy Ghost Recon Frontline zdawali się iść po linii najmniejszego oporu, tworząc niezbędne minimum oczekiwane przez wydawcę. Kompletnie im się nie dziwię. Ten projekt od samego początku był pozbawiony serca, zlecony przez szeroko rozumianą górę i bez żadnego kreatywnego zacięcia. Śmiem przypuszczać, że gdy deweloperzy dowiedzieli się, że Frontline trafia do piachu, ucieszyli się równie mocno co ja, o ile nie bardziej. No i za to wypijmy! Toast numer dwa.

Najgorsze w Ghost Recon Frontline było chyba jednak to, że gra powstawała w jednym celu: wpychania ludziom NFT do gardeł.

Prace nad nowymi Duchami były zatwierdzane w momencie przetaczania się euforycznej fali dotyczącej NFT przez gabinety kierownictwa Ubisoftu. Wydawcy na tyle spodobał się koncept dojenia bogatych i najbardziej oddanych fanów przy pomocy wirtualnych przedmiotów, że stworzyli nawet własną platformę stworzoną wyłącznie w tym celu. Na szczęście Ubisoft Quartz okazał się spektakularną porażką, tak samo jak niewydany Ghost Recon Frontline.

 class="wp-image-2274780"
REKLAMA

Być może NFT mogłoby stanowić ciekawy dodatek do gier wideo, lecz chciwość oraz krótkowzroczność większości wydawców pogrzebała ideę w oczach szerokiej opinii publicznej. Tutaj Ubisoft zajmuje szczególne miejsce, obrzydzając NFT fanom swoich marek, ale również własnym deweloperom, publicznie krytykującym działania kierownictwa. Unikalnym tokenom była bowiem dyktowana cała ekonomia gier, realnie wpływając na rozgrywkę oraz sposób dystrybucji cyfrowych przedmiotów.

Po wdrożeniu NFT do Ghost Recon Wildlands, właśnie Ghost Recon Frontline miało być kolejnym poligonem doświadczalnym dla unikalnych cyfrowych tokenów. Na szczęście NFT trafiły do piachu razem z powstającą w bolesnych konwulsjach grą, za co wznoszę toast numer trzy. Wasze zdrowie, fani Duchów!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA