Pececiarz kupuje konsolę, ale... coś mu w nich przeszkadza. Największe wady każdego z systemów okiem PCMR
Przez całe życie moją maszynką do grania był pecet. I chociaż miałem styczność z każdą z konsol w ostatnich generacjach, ani razu nie czułem się przekonany, by porzucić krainę PCMR na rzecz grania przed telewizorem. Teraz jednak uznałem, że - jak śpiewał Bajm - właśnie nadszedł ten czas, wooohoo, to jest właśnie ten czas. Postanowiłem kupić konsolę i jako pececiarz widzę w nich same wady. Jaką konsolę wybrać?
Dla jasności - znam oczywiście też wszystkie zalety konsol obecnej generacji, nie jest tak, że jako typowy przedstawiciel pecetowej rasy panów trzymam głowę w wiadomej części ciała i wyjmuję ją tylko po to, żeby się pochwalić, ile FPS-ów wyciągam na moim RTX 3080. Miałem przyjemność obcować z każdą z konsol i doceniam zalety każdej z nich.
Xbox Series X? Znakomite możliwości techniczne i samo dobro w tanim abonamencie GamePass. PlayStation 5? Równie piękna grafika, interesujące gry na wyłączność i kapitalny kontroler Dual Sense. Nintendo Switch? Pokemony i możliwość grania w dowolnym miejscu, nie tylko przed telewizorem.
Każdy z systemów ma szereg zalet, ale prawdę mówiąc żadna z nich nie była dotąd dla mnie na tyle istotna, by usprawiedliwić zakup kolejnego sprzętu elektronicznego, którego de facto nie potrzebuję. Teraz jednak nadszedł moment, kiedy do reszty zmęczyło mnie granie na PC. Ustawicznie łapię się na tym, że po całym dniu pracy przy biurku nie mam już ochoty poświęcać czasu na granie przy tym samym biurku. I podskórnie czuję, że jeśli czegoś z tym nie zrobię, moje zamiłowanie do gier umrze spowite cynizmem dorosłości, a tego wolałbym uniknąć, bo wewnętrznie nadal uważam się za niestabilnego emocjonalnie 16-latka.
Teraz zaś nadarza się idealna okazja ku temu, by kupić konsolę; niebawem zmieniam lokum i w końcu będę mógł do niego wstawić telewizor bez ograniczania przestrzeni życiowej. A skoro tak, to trzeba telewizor uzupełnić konsolą. Jedną, bo w przeciwieństwie do niektórych moich redakcyjnych kolegów nie mam aż takiego parcia na gry na wyłączność, by zakupić wszystkie trzy. Tylko który model wybrać? Jaką konsolę kupić? Jako pececiarz widzę kilka istotnych wad każdego z systemów.
Jaką konsolę wybrać? Wady Xbox Series X okiem pececiarza.
Największą wadą XSX z mojej perspektywy jest dobór gier. Bo znakomitą większość tytułów, które chciałbym ograć na konsoli Microsoftu, ogrywam już teraz na pececie i nie potrzebuję kolejnego urządzenia. Bardzo szanuję politykę Xboxa i uwielbiam ich podejście - gracze sami wybierają, na jakiej platformie chcą grać. Microsoft do niczego ich nie przymusza, oferując gry zarówno na konsolę, jak i na PC.
To jednak sprawia, że z perspektywy pececiarza zakup Xboxa ma relatywnie niewiele sensu, bo przecież konsolę kupuje się dla gier, a skoro większość gier, w które chciałbym na niej zagrać, mam już na PC, to… po co mi konsola?
PlayStation 5 okiem pececiarza - z tymi cenami gier to kogoś zdrowo po…niosło.
PS5 jest najwyżej na mojej liście, a może raczej byłoby, gdyby konsolę Sony dało się kupić w cenie, która nie urąga rozumowi i godności człowieka. Zaraz miną dwa lata od premiery, a na PlayStation 5 nadal trzeba polować, a gdy już do jakiegoś sklepu trafi dostawa, to i tak ceny są wywindowane pod sufit, i nie potrafię sobie usprawiedliwić takiego wydatku. Tak jak nie potrafię sobie usprawiedliwić kupna gier po 300-350 zł sztuka, co jest totalnym absurdem.
Na PS5 jest jednak kilka gier, w które strasznie chcę zagrać, więc być może, jeśli oferta nowego abonamentu PS Plus okaże się atrakcyjna, to przełknę gorzką pigułkę wysokiej ceny i postawię na konsolę Sony.
Jaką konsolę kupić? Nintendo Switch kusi i odpycha jednocześnie.
Switcha miałem już w koszyku tyle razy i tyle razy w ostatniej chwili rezygnowałem z zakupu, że dorobiłem się statusu mema na firmowym Slacku. Choć serduszko bardzo by chciało nabyć drogą kupna albo OLED-a, albo przynajmniej Lite’a, tak rozum - a zwłaszcza oczy - nie mogą odzobaczyć tego, jak źle wyglądają na Switchu wszystkie gry prócz autorskich produkcji Nintendo. Jeśli kupiłbym Switcha to tylko po to, żeby ograć na nim tytuły na wyłączność, których nie znajdę nigdzie indziej. Jeśli chodzi o tytuły multiplatformowe, nie ma bardziej archaicznej platformy niż Switch.
Do tego gry na Switcha wcale do tanich nie należą, a że osobiście nie znoszę kurzołapów, to kupowałbym je wyłącznie w wersji cyfrowej, bez możliwości odsprzedaży i odzyskania odrobiny gotówki.
107 milionów graczy nie może się jednak mylić - w Switchu drzemie magia, której brak w innych systemach. I nawet jeśli miałbym na nim zagrać w raptem garstkę produkcji na wyłączność, to może warto dla nich tej magii skosztować?
A może tak pecet zamiast konsoli?
Skoro każda konsola ma jakąś wadę, która skutecznie odwodzi mnie od zakupu, może najlepszym wyjściem byłoby pozostanie przy graniu na PC, tylko że podłączonym do telewizora? Ostatecznie korzystam z laptopa dla graczy, więc co za problem postawić go na szafce RTV, podłączyć przewodem HDMI 2.1 do telewizora, wziąć pada w łapę i... no dobra, żartowałem. Może i jestem zdesperowany, żeby znów zakochać się w graniu, ale mam do siebie jakieś resztki szacunku.