Budniki to nieistniejąca polska osada, do której przez 1/3 roku nie docierało słońce. Mieszkańcy przegrali z uranem
Budniki to było miejsce, w którym słońca nie było widać niemal przez 1/3 roku, a i tak posiadające mieszkańców. Ta osada położona w Karkonoszach niestety już nie istnieje. Wszystko przez poszukiwania uranu.
Podobno człowiek może przyzwyczaić się do wszystkiego. Potwierdzenia tej tezy nie musimy szukać w ekstremalnych zdarzeniach w historii ludzkości. Wystarczy spojrzeć na Budniki, miejsce, w którym słońca nie było widać niemal przez 1/3 roku, a i tak posiadające mieszkańców. Tym samym rozpoczynamy przedwakacyjny mini-cykl, w którym przedstawiać będzie nieistniejące już miejsca warte odwiedzenia ze względu na ich historię.
Budniki rozpoczynają serię "nieistniejące miasta" awansem. Dzika karta jest na miejscu, bo choć miastem nigdy nie były, ledwie niewielką osadą, to ich specyficzne położenie nie pozwala nie wspomnieć o nich w cyklu poświęconym miejscom, które przeszły do historii. A tętniło w nich życie.
I nie ma w tym cienia przesady, choć mówimy tylko o górskiej i naprawdę nielicznej osadzie. Ale to jednak też coś więcej niż dobrze znane nam schroniska.
Budniki - a raczej to, co z nich zostało - położone są na wysokości ok. 900 m n.p.m.
To właśnie hen wysoko postanowili ukryć się mieszkańcy Kotliny Jeleniogórskiej, gdy ich ziemię ogarnęła wojna trzydziestoletnia. Las w górach był idealnym schronieniem przed bitewną zawieruchą. Jako że walki trwały lata, dla niektórych tymczasowe osady miały stać się prawdziwym domem.
Mieszkańcy, którzy pozostali w założonej osadzie, hodowali bydło, wyrabiali sery czy byli drwalami. Inni woleli działać mniej legalnie, wykorzystując fakt, że teren był trudno dostępny i z dala od wzroku prawa. Przemytnicza historia Budnik przypadła na XIX wiek - przez Karkonosze przebiegała trasa szmuglerów przenoszących tytoń i tabakę z Austrii do Prus.
Jak zdradza strona poświęcona osadzie, Budniki były skromną miejscowością. W 1901 roku mieszkały w niej 42 osoby, w 1941 – już tylko 34. Mimo to wieś dorobiła się nawet szkoły ewangelickiej wynajmowanej w jednym z domów. W końcu postanowiono wybudować osobny budynek, który powstał na przełomie XIX i XX wieku. Wyjątkowy: do szkoły uczęszczała raptem czwórka uczniów.
W chwilowym rozwoju Budnik pomogła turystyka. Piesi trafiali na osadę próbując zdobyć Śnieżkę. Dzięki temu powstały dwie gospody, w których turyści mogli się napić piwa, zjeść miejscowych wyrobów i przespać się.
Budniki były wyjątkowe, bo ze względu na ich położenie słońce nie docierało do mieszkańców nawet przez 113 dni w roku
Domy otoczone były górami, więc światło słonecznie nie miało jak oświetlać małego miejsca. Mieszkańcy z tej okazji wyprawiali pożegnanie słońca (pod koniec listopada) i powitanie - w lutym bądź marcu (choć co do tego są różne opinie). Co ciekawe, ta tradycja jest pielęgnowana przez miłośników gór, bo sama osada przeszła już do historii.
Wbrew pozorom wcale nie przez trudne warunki do życia. Choć faktycznie nie było ono łatwe, o czym pisał w przewodniku K. F. Mosch:
Okres II wojny światowej to "wizyty" żołnierzy i szabrowników. Budniki jednak przetrwały - księga podatkowa z 1948 roku mówi o 22 mieszkańcach, głównie drwalach.
Zaraz po wojnie Budniki wybrane zostały przez organizację "Bratnia Pomoc" do stworzenia miejsca służącego rekonwalescencji ocalałych z obozów koncentracyjnych czy obozów pracy. Spartańskie warunki - brak prądu czy konieczność kąpieli w okolicznych strumykach - pomagały wrócić do formy, wszak górskie powietrze było najlepszym lekarstwem.
W 1950 roku rozpoczęły się poszukiwania rud uranu. Z tego powodu zamknięto ośrodek, a także przepędzono mieszkańców. Budniki zaczęły wymierać. Dziś to resztki ruin i tablice pamiątkowe.
zdjęcie główne: JuliaWozniak/shutterstock