Studio Display za 8000 zł to porażka. Apple obiecuje, że jeszcze da radę go naprawić
Stała się rzecz niesłychana. Apple wydał na rynek bardzo drogi i potencjalnie bardzo dobry monitor, który... został jednogłośnie skrytykowany przez wszystkich, którzy już go widzieli. Studio Display to porażka, ale Apple obiecuje poprawę.
Apple Studio Display podzielił nawet środowisko największych entuzjastów firmy na dwa obozy. Jedni mówią, że w tej cenie to można iMaca kupić, a Studio Display nie różni się prawie niczym od wydanego pięć lat temu LG Ultrafine 5K. Do tego nie ma obsługuje HDR, co w tej cenie powinno być standardem.
Drudzy mówią, że w tej cenie nie da się kupić lepszego monitora do komputerów Mac, nie da się znaleźć nic lepszego z tak wysoką rozdzielczością i jasnością 600 nitów, a już na pewno w tej cenie nie kupimy monitora o tak wysokiej jakości wykonania, w dodatku z wbudowanymi głośnikami wysokiej klasy, mikrofonami i kamerą internetową.
Jedni i drudzy mają trochę racji. Osobiście bliżej mi do tych drugich, bo dobrze znam krajobraz monitorów profesjonalnych i w tym świecie 8000 zł nie jest wygórowaną kwotą, zwłaszcza za monitor tego kalibru. Z kolei o takiej jakości wykonania można pomarzyć niezależnie od półki cenowej - monitorów w aluminiowej obudowie nikt nie robi, bo nikomu się to nie opłaca, więc Apple Studio Display gra de facto we własnej lidze. Zgodzę się jednak, że cena powinna być nieco niższa, tym bardziej, że rozdzielczość 5K to nic więcej jak fanaberia Apple'a, który od lat stosuje dziwaczne rozdzielczości i sposoby skalowania obrazu, by zmusić klientów do korzystania z dedykowanych monitorów, które zapewniają optymalne wrażenia wizualne. W praktyce różnica między 5K a 4K jest pomijalna na przekątnej 27", ale ze względu na nietypowe skalowanie systemu macOS monitory 4K prezentują się zauważalnie gorzej niż panele o wyższej rozdzielczości. Typowy Apple.
Okazuje się jednak, że tym razem Apple nieco przestrzelił w przechwałkach marketingowych. Apple Studio Display jutro trafi do pierwszych klientów, a tymczasem wszyscy recenzenci, którzy już go widzieli, są jednogłośnie rozczarowani jednym aspektem urządzenia.
Apple Studio Display zalicza wtopę na start.
Gigant z Cupertino zawsze robi tak, że wysyła sprzęty przed premierą do tych testerów, którzy są im przychylni. Wiadomo, wszystko po to, by internetu nie zalała fala negatywnych recenzji zanim jeszcze produkty wylądują na sklepowych półkach.
Tym razem jednak coś poszło nie tak, bo wszyscy recenzenci, którzy sprawdzili już Apple Studio Display, są rozczarowani nowym monitorem. Niektórzy uważają podobnie do mnie, że cena powinna być niższa, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę brak HDR czy fakt, że Apple Studio Display nie pokrywa przestrzeni barw Adobe RGB, więc średnio nada się dla profesjonalnych fotografów przygotowujących swoje prace do druku.
Najwięcej krytyki spadło jednak na ten monitor za absolutnie fatalną kamerkę. To, jak źle wygląda obraz nią nagrywany, możecie zobaczyć na poniższym wideo:
Nawet w idealnych warunkach oświetleniowych jest marnie. W kiepskich warunkach oświetleniowych jest z kolei nieakceptowalnie źle, choć… prawdę mówiąc, widywałem gorsze kamerki internetowe w laptopach z Windowsem za pięciocyfrowe kwoty.
W każdym razie nie jest to poziom, jakiego oczekiwalibyśmy po kamerze internetowej, dla której Apple zaimplementował w monitorze czip A13 Bionic, co czyni Studio Display szybszym od znakomitej większości smartfonów na rynku. Tym niemniej jego jakość jest gorsza niż przednie kamerki znakomitej większości smartfonów na rynku.
Apple obiecuje poprawę.
Już jutro pierwsze egzemplarze Apple Studio Display trafią do klientów, a ci zapewne nie będą kryli rozczarowania kiepskiej jakości kamerą internetową. Apple jest jednak świadom problemu i już teraz w oficjalnym oświadczeniu dla serwisu The Verge obiecuje, że niepoprawne działanie niektórych elementów zostanie naprawione w najbliższej aktualizacji oprogramowania. Kiedy dokładnie - nie wiadomo. Jeśli chodzi o naprawianie błędów aktualizacjami Apple raz wywiązuje się z zadania doskonale (np. łatając luki bezpieczeństwa niemal natychmiast), a raz fatalnie (np. kwartał od premiery MacBooków Pro 14 i 16 nadal mają one problem z wyciekiem pamięci).
Pozostaje więc czekać. A jeśli wydaliście 8000 lub 9500 zł na nowy monitor Apple'a, to póki co… do wideokonferencji lepiej używajcie kamery w MacBooku lub iPhonie.