Jak reagować na fake newsa? Nie daj się ogłupić
Najważniejsze, by odrzucić emocje, ale to dopiero początek. Rosyjska propaganda rzuciła wielkie siły na internet, także polski, dlatego odpowiedź na proste pytanie, jak reagować na fake newsa, teraz jest szczególnie cenna.
Od wybuchu rosyjskiej wojny aktywność trolli w polskim internecie nie tylko wzrosła, ale i zmieniła ton. Szkodniki przesunęły zwrotnicę z walki ze szczepionkami na treści antyukraińskie i prorosyjskie. To typowa migracja dla trolli i tzw. pożytecznych idiotów - od walki ze szczepionkami, przez walkę z Covidem, po poklask dla zbrodniczych działań Putina.
Nagły wysyp prorosyjskiego bełkotu połączony z informacjami o rozpoczęciu wojny sprawił, że wśród internautów i w mediach szybko pojawiły się pytania, jak reagować na fake newsa. Niby żyjemy z tym przekleństwem już dłuższy czas, ale takiej kumulacji nikt nie przewidział. W momencie, gdy wszystkich interesuje jeden i ten sam temat, tym istotniejsze jest, by wśród zalewu fake newsów nie szkodzić, lecz dążyć do ograniczenia bzdur w sieci.
Jak rozpoznać fake newsa to oddzielna sprawa - tu istotne jest źródło, autor wiadomości, autentyczność zdjęć i ekspertów czy informacje na dany temat w innych mediach. Co natomiast zrobić, gdy jesteśmy pewni, że mamy do czynienia z kłamstwem?
Jak zareagować na fake newsa? Są trzy szkoły
Kluczowa sprawa: nie ulegać emocjom. Emocje to fundament kłamstwa, które bazuje na strachu, lęku, niepokoju. To jedna z cech fake newsów - oprócz wprowadzania chaosu mają straszyć. Dystans to podstawa. To on hamuje przed szybkim napisaniem komentarza czy posta pełnego emocji.
Istnieją trzy szkoły podejścia do fake newsów. Pierwsza to po prostu ignorowanie. Fejki wypuszczane są często oddolnie. Na początku mają 1-2 lajki, może jakiś komentarz. Zaczynają żyć, gdy haczyk złapią prawdziwi internauci. Ta szkoła mówi, że życie fejków nakręcają ci, którzy z nimi walczą. Każdy komentarz czy lajk buduje bowiem fejkowi zasięgi i widzi go coraz więcej osób. Lepiej więc zignorować bzdurną informację i dać jej spokojnie umrzeć.
Ale jest też podejście zupełnie odwrotne, czyli reagować i edukować. - Jeśli dysponuję materiałami przeciwnymi i obnażam ten fałsz, pokazując dane i fakty, to bardzo możliwe, że następna osoba, która na to wejdzie i zobaczy moją odpowiedź, już w fejka nie uwierzy - mówi Kamil Mikulski z Instytutu Kościuszki.
Trzecia szkoła - preferowana przez Centrum Eksperckie NATO ds. Komunikacji Strategicznej - prezentuje najnowsze podejście oparte na technologiach. To stosowanie tzw. szczepionki informacyjnej. - Chodzi o to, by nie czekać na trolla, tylko zmapować wcześniej potencjalnie wrażliwe środowiska, miejsca w sieci i uderzyć tam z taką pigułką informacji, ale prawdziwych. To jest wyprzedzanie o krok przeciwnika - tłumaczy Mikulski. Na podstawie danych oraz narzędzi do monitoringu wyłapywane są grupy, fanpage, miejsca w sieci, w których mogą udzielać się najbardziej narażeni na fejki internauci. Gdy takie miejsce zostanie zidentyfikowane, NATO wpuszcza tam szczepionkę z prawdziwymi informacjami, zanim jeszcze dotrą tam fejki.
Ostatnie podejście jest zarezerwowane raczej dla profesjonalistów z dostępem do specjalistycznych narzędzi. Pozostają do wyboru dwie pierwsze szkoły. Osobiście sugeruję tę pierwszą - ignorować, o ile mamy do czynienia z anonimowym wpisem, postem czy komentarzem. Co innego, gdy fejka rozsiewa ktoś znajomy - wtedy lepsza będzie druga szkoła. W tym przypadku jednak należy cały czas pamiętać: fakty, nie emocje.
Oczywiście pamiętajcie, że jeśli widzicie gdzieś post, który nie wygląda na prawdziwy, to możecie go zgłosić. W pierwszej kolejności warto zgłosić to jako dezinformację do portalu społecznościowego, na którym bzdury zostały opublikowane. Ponadto CERT ma swoją oficjalną stronę internetową, gdzie można zgłaszać fake newsy - incydent.cert.pl. W ostatnich dniach powstał również profil Demaskujemy Dezinformację na Twitterze przygotowany przez Michała Sadowskiego i jego firmę monitorującą internet Brand24.
Grafika ilustracyjna - Shuttestock