Sklepy w Polsce maltretują karpie, bo taka jest tradycja. Skandal, a nie tradycja
Aż przykro, że to wciąż tradycja. Spora część sklepów wycofała się ze sprzedaży żywych karpi, ale są takie, dla których ryba uwięziona w foliówce to widok jak każdy inny. Przeciwnicy protestowali dziś pod jednym ze sklepów.
To jeden z najgorszych przedświątecznych widoków. Żywe karpie lądowały w reklamówce. Dowodem na humanitarne podejście było to, że dostawały wodę pozwalającą im funkcjonować.
Rzecz jasna ta się wylewała, bo ryby były przestraszone i szalały w prowizorycznym schronieniu. Wielokrotnie odpuszczałem sobie stanie w kolejce za kimś, kto kupował żywą rybę, bo widok był za bardzo przykry.
Niestety i tak przed świętami nie dało się od niego uciec. Ryby przewożone były w autobusach czy tramwajach, a droga ze sklepu do wanny musiała być dla nich prawdziwą męką. Jedni powiedzą, że to tradycja, ja mówię, że właśnie takie widoki utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie warto jeść niczego, co wcześniej tak zapalczywie walczyło o przeżycie.
Liczne akcje w mediach poskutkowały – żywe karpie zaczynały być wycofywane z popularnych sieci handlowych
Jest jednak 2021, a dla niektórych placówek E.Leclerc wszystko po staremu. Cierpienie karpi to żaden problem.
To właśnie pod sklepem tej marki protestowali przedstawiciele Fundacji Międzynarodowy Ruch Na Rzecz Zwierząt Viva!, Otwarte Klatki, Compassion Polska oraz Fundacji Alberta Schweitzera, która zapoczątkowała ruch „Głos dla karpi”.
Największy koszmar karpie przeżywają każdego roku w grudniu, kiedy trwa sezon na sprzedaż żywych ryb. Większość sklepów sieci E.Leclerc już zrezygnowała ze sprzedaży żywych ryb. Wciąż jednak są takie, które zwlekają z decyzją o rezygnacji z niej. Dlatego musimy działać TERAZ i przekonać przedstawicieli tych placówek do pójścia za dobrym przykładem innych sklepów – napisano na stronie, gdzie można podpisać petycję w obronie karpi.
W sklepach trzymane są w przepełnionych, brudnych zbiornikach, w których nie mogą się poruszać i powoli się duszą. Klienci transportują żywe karpie do domów w plastikowych torbach, często bez wody. Ryby najczęściej są również zabijane przez osoby, które nie mają wiedzy o tym jak szybko i najmniej boleśnie zakończyć długie godziny ich koszmarnej męki – zwracają uwagę organizatorzy.
Znajdą się osoby, które powiedzą, że to zamach na polską tradycję (tak wielowiekową, że wymyśloną w… PRL-u), ale nie chodzi tu o zakaz jedzenia karpi. Owszem, byłoby idealnie, gdybyśmy przerzucili się na dietę bezmięsną, ale póki co istotne jest skrócenie niepotrzebnego cierpienia zwierząt.
Naprawdę minął już czas, że aby mieć świeżego karpia, trzeba go trzymać w wannie i zabić przed wigilią
Mamy lodówki, mamy zamrażalki, mamy wiele sposobów na to, by zachować świeżość żywności.
Nigdy nie rozumiałem konieczności kupowania karpia. Przez 11 miesięcy w roku ludzie zadowalają się jedzeniem mrożonego łososia, tuńczyka, krewetek, ale przychodzi grudzień i szaleństwo: nagle trzeba zjeść „świeżą” rybę, koniecznie zabijając ją samemu.
Oby to były ostatnie podrygi niepotrzebnego zwyczaju i w przyszłym roku nie trzeba będzie protestować. Po raz kolejny…