GoPro Hero 10: najlepsza kamera sportowa na rynku, ale czas już na poprawę jakości
Cały czas nie mogę uwierzyć, że to już 10. odsłona kamery GoPro. To jednak fakt. GoPro Hero 10 jest zdecydowanie najlepszą kamerą sportową na rynku, ale czy warto ją kupić?
GoPro na przestrzeni lat miało swoje wzloty i upadki, ale mniej więcej od serii Hero 8 wróciło na dobre tory. Najnowsza kamera Hero 10 bardzo przypomina dziewiątkę. Na tyle bardzo, że wydaje się być tylko lekkim odświeżeniem poprzednika. Diabeł tkwi jednak w szczegółach, bo kiedy przyjrzymy się specyfikacji, szybko zauważymy, że mamy do czynienia z nową generacją sprzętu. Praktycznie każdy tryb nagrywa teraz w dwukrotnie większej liczbie klatek na sekundę, a sama kamera również działa sporo szybciej. Po pełną specyfikację zapraszam do osobnego tekstu powstałego po premierze GoPro Hero 10.
GoPro Hero 10 - co dostajemy w pudełku?
GoPro Hero 10 jest sprzedawane w sztywnym pokrowcu, co jest bardzo miłym dodatkiem. Po lewej stronie mieści on wytłoczkę na kamerę, a po prawej dodatkowy otwór na akcesoria. Tych w zestawie sprzedażowym jest niewiele, bo dostajemy tylko przewód USB-C, jeden akumulator, klips ze śrubą i jedną płaską podstawkę z taśmą samoprzylepną 3M.
Sama kamera GoPro Hero 10 do złudzenia przypomina poprzedniczkę.
Jedyną nowością w konstrukcji są niebieskie logotypy. Wyglądają całkiem ładnie, ale to przecież tylko drobna zmiana. Rewolucja nie była jednak potrzebna, bo już poprzednicy wnieśli mnóstwo ciekawych rozwiązań, z których GoPro Hero 10 korzysta.
Mamy tu zatem pełnoprawny przedni ekran z możliwością podglądu kadru. To rewelacyjne ułatwienie podczas nagrywania samego siebie. W GoPro Hero 10 ekranik jest kwadratowy i może działać w kilku trybach. W pierwszym wyświetla na całej powierzchni tylko środek kadru, a w drugim mieści cały kadr, kosztem czarnych pasów u góry i u dołu. Ekranik może też pokazywać sam status nagrywania albo może być zupełnie wyłączony, by oszczędzać akumulator. Z kolei tylny ekranik obsługujemy poprzez system gestów.
Kolejnym szalenie istotnym elementem jest mocowanie uchwytu w formie dwóch „listków”, które można złożyć i schować w obudowie. Jest to genialne rozwiązanie eliminujące konieczność zakładania zewnętrznej obudowy. Ta od kilku generacji nie jest potrzebna, bo kamera sama z siebie zniesie zanurzenia do głębokości 10 m.
Do tego dochodzi ładny tylny ekran dotykowy, przycisk włącznika i drugi przycisk nagrywania.
W GoPro Hero 10 na bocznej ściance znajduje się klapka mieszcząca akumulator, slot na kartę microSD oraz port USB-C do transmisji danych i ładowania. Klapka jest otoczona solidną uszczelką. Na tyle solidną, że poprawne zamknięcie klapki bywa problemem, a jest wymagane do uzyskania pełnej wodoodporności. Swoją drogą, po wyjęciu akumulatora widać, jak bardzo skompresowaną konstrukcją jest GoPro. Ogniwo zajmuje większość przestrzeni w obudowie.
Nadal możemy odkręcić osłonkę obiektywu. Z jednej strony pozwala to wymienić uszkodzony element bez wymiany całej kamerki. Z drugiej, możemy zainstalować Max Lens Mode, czyli soczewkę zapewniającą kąt widzenia do 155 stopni. Dostarczona w zestawie osłona obiektywu jest w GoPro Hero 10 wyposażona w lepsze powłoki hydrofobowe, dzięki czemu krople wody powinny mniej osiadać na obiektywie, ale w praktyce… i tak osiadają. Jest troszkę lepiej, ale rewolucji nie ma.
Największą nowością w GoPro Hero 10 jest procesor.
Procesor wydaje się najnudniejszym elementem kamery sportowej, ale tym razem warto mu się przyjrzeć. Nowy układ GP2 zastępuje czip GP1, który napędzał kamery GoPro od modelu… Hero 6 z 2017 r.
W efekcie kamera GoPro Hero 10 nie tylko jest dużo bardziej responsywna, ale też nagrywa w dwukrotnie większym klatkażu, o czym więcej za chwilę. Szybkość działania rzeczywiście jest zauważalnie lepsza, ale nie jest tak, że GoPro stało się nagle demonem szybkości. Nadal przy przetwarzaniu zdjęcia HDR musi trochę pomyśleć i nadal po włączeniu mija chwila, zanim system ruszy. Przy okazji, nadal mamy funkcję Quickcapture nagrywającą od razu po uruchomieniu kamery. I niestety nadal jest to tylko nagrywanie. Szkoda, bo chciałbym, by działało to również w zdjęciach.
Muszę jednak dodać, że zniknęła największa bolączka poprzedników, czyli zawieszanie się kamery w nieoczekiwanych momentach. W czasie testów dziesiątki taka sytuacja nie miała miejsca ani razu.
5,3K w 60 kl./s i 4K w 120 kl./s. Takie możliwości robią ogromne wrażenie.
Możliwości kamery GoPro Hero 10 są bezprecedensowe. Oto topowe rozdzielczości dostępne w kamerze:
- 5,3K w 60 kl./s,
- 4K w 120 kl./s,
- 2,7K w 240 kl.s,
- 1080p w 240 kl./s.
To wszystko robi nieprawdopodobne wrażenie. Trzeba jedna pamiętać, że ponownie mamy tu gąszcz przeróżnych kombinacji rozdzielczości, klatkażu i kątów widzenia. Wszystkie dostępne kąty widzenia to:
- SuperView (najszerzy kąt widzenia),
- Wide (szeroki, 16 - 34 mm),
- Linear + Horizon Leveling (liniowy z utrzymywaniem linii horyzontu, 19 - 39 mm),
- Linear (liniowy, 19 - 39 mm),
- Narrow (wąski, 27 mm).
Trzeba pamiętać, że nie wszystkie kombinacje są możliwe. Z reguły topowe tryby nagrywania (czyli 5,3K/60p i 4K/120p) nie są dostępne wraz z kątem SuperView, więc musimy zadowolić się szerokim kątem. Czy to duża wada? Raczej nie, bo do takiego zachowania przyzwyczaiły nas już poprzednie kamery GoPro, a dziesiątka jest od nich dużo lepsza, bo zapewnia dwukrotnie większy klatkaż.
W praktyce podczas nagrywania nie ma poczucia, że producent narzucił jakieś sztuczne blokady programowe. Mnogość trybów jest tak potężna, że każdy znajdzie coś dla siebie i dopasuje tryb do aktualnych potrzeb.
Niestety, jak zwykle rozczarowaniem jest zoom, który w GoPro Hero 10 wypada blado. Jest on dostępny przy wszystkich kątach widzenia. Dość kiepsko wypada też najwęższy kąt Narrow, w którym widać stratę jakości względem najszerszych kątów.
Sama jakość nagrań jest… coż, typowa dla GoPro. Co jest dobrą i złą wiadomością. Za dnia obraz ma wysoką jakość, choć rozpiętość tonalna pozostawia sporo do życzenia, ponieważ łatwo uzyskać przepalone niebo w sytuacji, gdy mamy na nim chmury, a więc dużo bardzo jasnych elementów. Dynamika spada też w słabych warunkach oświetleniowych. Tutaj da się jednak ratować obraz w postprocesie poprzez odszumianie.
Na przestrzeni ostatnich lat widać, jak bardzo smartfony wyprzedziły kamery sportowe w kwestii jakości. GoPro Hero 10 coraz bardziej odstaje np. od iPhone’a 13 Pro, ale jednocześnie jest od niego sprzętem kilkukrotnie tańszym.
W GoPro Hero 10 Pro pojawiają się też kombinacje rozdzielczości i klatkażu, które nie lubią się ze słabym światłem i ruchem. Przykładem jest tryb 5,3K w 30 kl./s, w którym stabilizacja w słabym świetle robi przedziwne rzeczy z obrazem.
Warto też pamiętać, że domyślnym trybem działania kamery jest HEVC, czyli kodek h.265. Jest on bardzo wydajny, oferując o połowę mniejszą wielkość plików bez straty jakości, ale jednocześnie jest bardzo obciążający dla komputerów (no, chyba że to nowe komputery Apple z procesorami rodziny M1, które mają dedykowane bloki do dekodowania formatu HEVC). Zwracam na to uwagę, bo h.265 jest dużym wyzwaniem nawet dla bardzo mocnych procesorów serii Core i7 i i9. Co więcej, w kamerze możemy wymusić alternatywny tryb zapisu, ale jest nim łączony zapis h.264/h.265, w którym topowe tryby nagrywania i tak zawsze będą zapisywane w h/265.
W GoPro Hero jak zwykle genialnie sprawdza się stabilizacja Hypersmooth.
W GoPro Hero 10 do wyboru mamy tu opcję High i Boost. W tej drugiej obraz jest lekko przycięty (stopień cropa zależy od aktualnie włączonego trybu), ale obraz wypada za to dosłownie jak z gimbala. Żyroskopowa stabilizacja jest genialna, choć muszę uczciwie zaznaczyć, że Hypersmooth w wersji 4.0 nie wprowadza przesadnej poprawy względem ubiegłorocznego trybu 3.0. Tak naprawdę różnice widać tylko w poziomowaniu kamery, bo poziom jest trzymany przy dużo większych odchyleniach na boki.
Zdjęcia wypadają dobrze, choć rozczarowaniem jest tryb HDR.
Fotografie mają 23 megapiksele, a ich jakość jest naprawdę dobra w klasie kamerek sportowych, ale ponownie: smartfony bardzo mocno odskoczyły kamerom GoPro.
Rozczarowaniem w GoPro Hero 10 jest tryb HDR, który sprawdza się słabo, a zapis w nim trwa kilka sekund, nawet na nowym procesorze GP2. Jasne, cienie w tym trybie są rozjaśnione, ale na ogół wygląda to nienaturalnie i po prostu gorzej niż w bazowym trybie. Co więcej, kamera, rozjaśniając cienie, nie zważa na szumy, a w efekcie zdjęcia HDR bywają dość mocno zaszumione.
Najważniejszy jest jednak tryb zapisu RAW, który daje ogromne możliwości obróbki obrazu w postprocesie. Daje on zdjęciom z kamery nowe życie i zdecydowanie polecam zapisywanie zdjęć właśnie w tym standardzie. Pliki mają rozszerzenie .GPR i są poprawnie rozpoznawane przez program Lightroom Classic.
Największą piętą achillesową jest jak zwykle akumulator.
Niewielkie ogniwo pozwala na nagrywanie ciągiem przez około 70 minut w trybie 4K/30p. Wyższe tryby powodują jeszcze szybszy drenaż ogniwa. Niestety w praktyce, w codziennym użytku, procenty akumulatora kamery GoPro Hero 10 uciekają w oczach. Wystarczy nagrać kilka filmików i zrobić kilka zdjęć, by uzyskać alarmujący poziom naładowania. Zakup dodatkowych akumulatorów jest po prostu koniecznością, jeśli chcesz mieć kamerę przy sobie przez cały dzień.
Mimo wszystko GoPro Hero 10 to najlepsza kamera sportowa na rynku.
Nie mam wątpliwości, że GoPro Hero 10 to najlepsza, najpełniejsza kamerka sportowa, jaką można kupić. Tryb 4K w 120 kl./s i 5,3K w 60 kl./s to ogromne wyróżniki. Do tego mamy genialną stabilizację obrazu, zwartą i odporną na wszystko obudowę, wygodny przedni ekranik i prosty system obsługi. Gdyby nie akumulator, w kwestii użytkowej ocieralibyśmy się o ideał.
Niestety mam uwagi co do samej jakości obrazu. Nie uległa ona poprawie względem ubiegłego roku, a szkoda, bo na tle smartfonów GoPro zaczyna coraz mocniej odstawać. To inna kategoria produktu, ale smartfony pokazują, że da się umieścić w bardzo małym aparacie zarówno dużą matrycę, jak i jasny obiektyw. Może już czas, by GoPro skorzystało z takiej możliwości, zamiast tkwić w przestarzałym standardzie matrycy 1/2.3 cala.