„Haker”, który zdobył dane klientów Taurona, już w rękach policji. Twierdzi, że chciał zwrócić uwagę na lukę w zabezpieczeniach
Mężczyzna odpowiedzialny za ostatnie problemy Taurona i wyciek nagrań rozmów pracowników call center z klientami jest już w rękach policji. Ujęcie go zajęło tydzień.
W ubiegłym tygodniu Tauron przyznał się do wycieku danych w wyniku włamania na serwery firmy. Informowaliśmy wtedy, że w ręce nieznanego wówczas sprawcy trafiły nagrania rozmów prowadzonych z klientami przez Biuro Obsługi Klienta. Brzmi niegroźnie? Tak, ale tylko do momentu, aż sobie uświadomimy, że podczas takich rozmów podaje się na głos dane wrażliwe, takie jak np. numer PESEL.
Co przy tym ciekawe, na poinformowaniu klientów o wycieku, jak to zwykle bywa, tym razem się nie skończyło. Kilka dni po wypłynięciu tej sprawy, do sieci trafiła informacja, jakoby do żadnego włamania nie doszło. Specjaliści z serwisu Niebezpiecznik potwierdzili, że nagrania nie były w żaden sposób zabezpieczone i mogli je pobierać przez blisko miesiąc wszyscy chętni.
Kto, po co i jak wydobył nagrania rozmów z klientami Tauronu?
Policja ujęła właśnie mężczyznę podejrzanego o pobranie z serwerów podwykonawcy Taurona odpowiedzialnego za obsługę call center nagrań rozmów z klientami. Dokonali tego małopolscy funkcjonariusze. 37-letni mieszkaniec Wielkopolski, bo o nim mowa, został zatrzymany w miejscu zamieszkania, a jego sprzęt komputerowy i nośniki danych zostały zabezpieczone.
Obecnie prowadzone jest postępowanie, które ma wyjaśnić, czy właśnie ta osoba faktycznie pozyskała pliki z nagraniami klientów Taurona. Przypomnijmy bowiem, że „haker”, który miał rzekomo przełamać zabezpieczenia podwykonawcy od BOK-u, sam opisał swoją historię i twierdzi, że w do włamania nie doszło. Pliki miał pobrać w ramach odwetu za… atak wymierzony w niego.
Wedle relacji „Edisona”, przedstawiciele firmy Tauron potraktowali go jak kogoś chorego psychicznie i nie chcieli uwierzyć w lukę w zabezpieczeniach.
Edison, gdyż tak ochrzcił tego komputerowego speca Niebezpiecznik, jeszcze przed pojawieniem się informacji o tym, iż ktoś w tej sprawie został zatrzymany, tłumaczył się ze swoich działań. „Haker”, który miał rzekomo przełamać zabezpieczenia w call center, zasłania się tym, iż nie było to jego intencją, a do tego próbował zgłosić ten błąd, ale… został zignorowany.
Podobno dopiero potem go poniosło i pojawiły się nawet jakieś żądania okupu, rzekomo by zwrócić uwagę na problem, przy czym bohater tej historii sam miał podać swoje dane, a finalnie pliki, w których posiadanie wszedł, miały zostać skasowane. Mimo to nadal o tym incydencie mówi się per „włamanie”, a policja ujęła kogoś, kto jest podejrzany o nielegalne pozyskanie nagrań.
Jak było naprawdę? Tego pewnie nigdy się nie dowiemy, ale być może zatrzymanie podejrzanego rzuci nowe światło na tę sprawie. Jak na razie konsumentom, którzy podawali w rozmowach z felerną infolinią kiedykolwiek swoje dane, pozostaje współczuć i życzyć, by sprawa rozeszła się po kościach. Dobra wiadomość jest też taka, że Tauron przynajmniej dla części klientów wykupił usługę Alert BIK.
* Zdjęcie główne: Postmodern Studio / Shutterstock