Aparat czy telefon na wakacje? Moje wnioski po urlopie
Oto kilka rad, które wypracowałem po latach podróżowania z aparatem.
Zacznijmy od kwestii sprzętowej, a więc od tego, co wziąłem na urlop. Był to aparat Sony A7 III z tylko jednym obiektywem (Sony FE 35 mm f/1.8), telefon Xiaomi Mi 11 Ultra oraz dron DJI Mavic Mini pierwszej generacji.
Skoro mamy za sobą niezbędne formalności, przejdźmy do praktyki. Oto cztery rady, które w moim przypadku sprawdzają się idealnie.
1. Jeśli urlop z aparatem, to tylko w wersji „na lekko”
Kiedy zaczynałem swoją przygodę ze zdjęciami, wyjazdy wakacyjne były jedną z najlepszych okazji do fotografowania. Nowe miejsca zachęcały do fotografowania i na ogół to właśnie z wakacji przywoziłem najciekawsze kadry, którymi chciałem się później pochwalić.
Z tego powodu przez całe lata zabierałem z sobą całą torbę fotograficzną, a aparat z trzema obiektywami był standardem. Za każdym razem w trakcie wakacji okazywało się, że przy upale torba ciąży na ramieniu dwukrotnie bardziej, a wymiana obiektywów zajmuje czas, bywa niebezpieczna, a nade wszystko jest irytująca.
Dlatego kilka lat temu zupełnie zmieniłem podejście i na wyjazdy zabieram aparat z tylko jednym obiektywem. Wbrew większości poradników, nie jest to obiektyw zmiennoogniskowy. Na pewno widzieliście doświadczonych fotografów przekonujących, że „spacerowy zoom” to najbardziej uniwersalny, a dzięki temu najlepszy obiektyw wakacyjny.
Ja jednak od lat stawiam na jeden obiektyw stałoogniskowy. Dzięki temu aparat zachowuje mały rozmiar i akceptowalną wagę. Na wakacje w ogóle nie zabieram torby foto, a aparat po prostu wisi na moim ramieniu na pasku. Na ogół nie stosuję też dekielka, ale za to zawsze dla bezpieczeństwa mam założoną osłonę przeciwsłoneczną. W tym roku zabrałem z sobą wyłącznie Sony FE 35 mm f/1.8 podczepiony do korpusu Sony A7 III.
35 mm na pełnej klatce to dla mnie fantastyczna uniwersalna ogniskowa, która sprawdza się idealnie w ogólnych zastosowaniach wakacyjnych, od krajobrazu po portret. Stały kąt widzenia zmusza do szukania ciekawszych kadrów, ale odwdzięcza się małym rozmiarem i niską wagą. Do tego Sony FE 35 mm f/1.8 ma rewelacyjną jakość optyczną, dostępną od pełnego otworu przysłony. Z kolei duża jasność obiektywu pozwala nie tylko ładnie rozmywać plany, ale też robić zdjęcia w każdych warunkach, w tym po zmroku. Jednocześnie tańszy obiektyw klasy f/1.8 sprawdzi się nawet lepiej niż droższe konstrukcje f/1.4 lub f/1.2. Byłyby one większe i cięższe, a zysk z lepszego światła na wakacjach jest znikomy.
Podsumowując, jeśli już bierzesz aparat na urlop, to zabierz tylko jeden ulubiony obiektyw. Zachęcam do przestawienia się na pojedynczy obiektyw stałoogniskowy.
2. Jeśli telefon, to z trzema obiektywami.
Dobry telefon fotograficzny jest kapitalnym kompanem wszelkich podróży. Ja miałem okazję zabrać na urlop Xiaomi Mi 11 Ultra, który sprawdził się perfekcyjnie. Tam, gdzie brakowało mi ultraszerokiego kąta w aparacie, posiłkowałem się stosownym obiektywem telefonu.
Do tego telefon okazał się niezastąpiony podczas rejsu łodzią, gdzie fale słonej wody cały czas ochlapywały wszystko i wszystkich. Nie odważyłbym się na fotografowanie w takich warunkach aparatem, za to wodoodporny telefon zdał egzamin wzorowo.
Najważniejsza jest jednak uniwersalność. Polecam wybrać telefon z trzema klasycznymi obiektywami (standard, ultraszeroki kąt i teleobiektyw). Taki zestaw w przypadku standardowego aparatu wymagałby zabrania całej torby foto, a w przypadku telefonu mieści się w kieszeni, fantastycznie dopełniając tradycyjny aparat.
3. Telefon nie jest ani wrogiem, ani „tym gorszym” aparatem.
Wśród typowych fotografów obserwuję dwa podejścia do telefonu. Najpowszechniejszym jest pogarda, bo przecież „matryca wielkości paznokcia nie może konkurować z matrycą aparatu”. To prawda, fizyki nie da się oszukać, ale da się ją obejść. Tryby HDR w telefonie łączą wiele klatek w jedno ujęcie, dzięki czemu dynamika tonalna zdjęcia z telefoun nie kiedy nie tylko dogadania, ale wręcz zawstydza tradycyjne aparaty.
Drugim podeściem jest… strach. Że telefon może się okazać równie dobry, co zbierany od wielu lat zestaw foto.
Polecam przymknąć oko na tę irracjonalną wojenkę i nie traktować telefona i aparatu jako konkurentów. Znacznie lepiej fotografuje się, kiedy traktuje się oba sprzęty na równi. Telefon i aparat mogą żyć w symbiozie.
Choć sam fotografuję aparatem wysokiej klasy, to miniony urlop był kolejnym, z którego przywiozłem znacznie więcej zdjęć zrobionych telefonem. Ta proporcja wynosiła mniej więcej 70:30 na korzyść telefonu. Jednocześnie najlepsze i najważniejsze dla mnie zdjęcia nadal pochodzą z aparatu. Choćbym miał najlepszy fotosmartfon, to za każdym razem aparat generuje obrazek, do którego najchętniej wracam po latach.
Wybaczcie emotikonki. Nie chcę na potrzeby artykułu epatować prywatnymi zdjęciami, ale chcę pokazać typ zdjęć z aparatu, który jest dla mnie najważniejszy.
Podsumowując, jeśli jesteś fotografem, nie bój się telefonu i nie traktuj go po macoszemu. Pomyśl o nim jak o dodatkowym zestawie obiektywów, ale takim, który mieści się w kieszeni.
4. Zamiast nowego obiektywu, kup drona.
A konkretnie małego, lekkiego drona typu DJI Mavic Mini 1 lub 2. Kosztuje mniej niż dobry obiektyw, zajmuje też mniej miejsca od obiektywu, a rozszerzy możliwości fotograficzne w sposób, jak nie da żaden tradycyjny sprzęt fotograficzny.
Nawet jeśli na wakacjach użyjesz drona tylko kilka razy, nie pożałujesz. Osobiście jestem zachwycony obrazkiem, jaki wygenerował Mavic Mini 1 na słonecznych wakacjach. A przecież mówimy o naprawdę podstawowym dronie, który nie ma nawet zdjęć RAW ani nagrywania w 4K. Zdecydowanie polecam zainwestowanie w taki sprzęt.