Polska chce dalej tonąć w plastiku. Jednorazówki zostaną z nami na dłużej
3 lipca 2021 r. ze sklepów w całej Unii Europejskiej miały zniknąć jednorazowe plastiki. Polsce jednak nigdzie się nie spieszy, więc na eliminację jednorazówek jeszcze poczekamy.
Jak donosi Dziennik Gazeta Prawna, Ministerstwo Klimatu i Środowiska właśnie poinformowało, że nie wyrobi się z wdrożeniem unijnej dyrektywy nakazującej całkowity zakaz sprzedaży plastikowych jednorazówek. Winę tego stanu rzeczy zrzuca na opóźnienie w wydaniu wytycznych przez KE i przedłużenie procesu legislacyjnego po stronie naszego lokalnego ustawodawstwa.
Dopóki zaś unijna dyrektywa nie znajdzie przełożenia na polską ustawę, nie będzie ona obowiązywać polskich przedsiębiorców.
Koniec jednorazowych plastików w 2021 r.? Taki był plan.
Przypomnijmy, że wg unijnej dyrektywy 3 lipca 2021 r. ze sklepów miały zniknąć wszelkie jednorazowe plastiki, takie jak sztućce, talerzyki na grilla czy patyczki do uszu. Dyrektywa zakłada też wprowadzenie opłaty produktowej w wysokości maksymalnie 1 zł od tych jednorazowych produktów, które w sprzedaży pozostaną (np. pojemników na jedzenie).
Oprócz opłaty produktowej jednorazowe plastikowe wyroby mają być także obarczone opłatą systemową w wysokości 5 gr, która ma służyć pokryciu kosztów zagospodarowania odpadami oraz opłatą edukacyjną, wynoszącą 0,1 proc. przychodu netto ze sprzedaży jednorazówek.
Polski Związek Przetwórców Tworzyw Sztucznych stanowczo sprzeciwia się opłacie produktowej, nazywając ją „parapodatkiem”, niezwiązanym z wytycznymi unijnej dyrektywy. Trudno jednak oczekiwać innej reakcji, wszak to przetwórcy tworzyw sztucznych będą obarczeni dodatkowymi kosztami. Oczywiście - czysto teoretycznie, bo w praktyce nową opłatę zapłacimy my, konsumenci. Dobitnie pokazała to sytuacja po wprowadzeniu opłaty recyclingowej za torby foliowe, która również miała rzekomo uderzyć w wytwórców, a w praktyce spowodowała tylko, że podnieśli oni ceny „foliówek”, tak samo jak sklepy, w których te foliówki kupujemy. Koniec końców opłatę recyclingową płacimy więc chodząc na zakupy.
Polsce nie spieszy się walczyć z wszędobylskim plastikiem.
DGP zwraca uwagę na fakt, iż zakaz sprzedaży jednorazowych plastików nie jest pierwszą dyrektywą, z której wdrożeniem Polska się ociąga. W lipcu 2020 r. upłynął termin wdrożenia pakietu odpadowego, który miał zwiększyć odpowiedzialność producentów za recycling ich produktów. Według założeń tego pakietu, do 2025 r. co najmniej 55 proc. odpadów komunalnych w UE miało podlegać recyclingowi. W 2030 r. ma to być 60 proc., a w 2035 r. już 65 proc.
Na razie nie widać, aby w Polsce na szeroką skalę zostały podjęte jakiekolwiek kroki służące realizacji tego celu - oprócz postawieniu garstki recyklomatów.
Nie ma innej drogi, niż odwrót od plastiku.
Każdego roku do mórz trafia 11 mln ton plastikowych odpadów, a wkrótce ta ilość może wzrosnąć ponad dwukrotnie. Oddychamy mikroplastikami. Jemy mikroplastik. Zwierzęta umierają, mając w brzuchu kilogramy plastikowych śmieci.
Plastik jest wszędzie i nie jest to fakt, z którym można się pogodzić, podobnie jak nie jest to problem, który można rozwiązać samym tylko rozsądnym robieniem zakupów i ekologicznym podejściem do życia. Polakom nie uda się zrezygnować z plastikowych opakowań, jeśli te nadal będą dostępne w sprzedaży i jeśli nadal brakowało będzie sensownych zamienników. Nie będziemy „eko”, jeśli na sklepowych półkach wciąż będzie można kupić obrane pomarańcze w plastikowym pudełku (sic!), a janusze biznesu będą sprzedawać tony plastikowej tandety zwożonej z Chin.
Polsce jednak najwyraźniej niespieszno do narodowej zmiany nawyków. Tylko nie płaczmy potem, jak to opresyjny aparat unijny uciska Polaków, gdy Komisja Europejska nałoży na nas (zasłużone) kary za to, że nie dostosowujemy się do prawa wspólnoty, której jesteśmy częścią.