Pogadasz z Plutonem albo z papierowym samolotem. Google nie zaczął dilować, ma za to pomysł na nowego asystenta głosowego
LaMDA to cyfrowy asystent wcielający się w rolę obiektów nieożywionych takich jak planety i papierowe samoloty, z którymi można gadać tak, jakby byli ludźmi. Dzięki niemu będzie można prowadzić konwersację z planetą albo papierowym samolotem i to wszystko bez zażywania narkotyków.
Android, Chrome, Wyszukiwarka, YouTube i Mapy to pięć bodaj najbardziej rozpoznawalnych produktów Google’a, ale firma Sundara Pichaia takie nudne projekty przestała już dawno widzieć i to nawet w lusterku wstecznym. Główną osią zainteresowania giganta są teraz komputery kwantowe, sztuczna inteligencja i ich mniej lub bardziej praktyczne zastosowania. Przedsmak tego, jak może wyglądać przyszłość, zobaczyliśmy dzisiaj podczas konferencji Google I/O 2021.
Asystent głosowy nowej generacji, czyli Google LaMDA
Miliony użytkowników telefonów z Androidem już teraz dzień w dzień komunikuje się głosowo z Asystentem Google, który odpowiada na ich pytania i ułatwia im życie, wykonując w ich imieniu zadania. Nadal to jednak tylko i aż taki cyfrowy pomocnik. Google uznał jednak, że swoje osiągnięcia w dziedzinie uczenia maszynowego i sztucznej inteligencji da się zaprząc do tego, by stworzyć coś na kształt bota, który byłby w stanie… mówić w imieniu obiektów nieożywionych.
Podczas prezentacji usługi o chwytliwej nazwie LaMDA (co jest skrótem od Language Model for Dialog Aplication) mogliśmy zobaczyć dwie takie przykładowe konwersacje. W pierwszej z nich rozmawiano z tajemniczym Plutonem, którego Sundar Pichai nazwał planetą (chociaż to określenie w kontekście tego konkretnego ciała niebieskiego jest mocno dyskusyjne). Podczas takiej swobodnej rozmowy bot odgrywał rolę i ochoczo (oraz z sensem) odpowiadał na pytania.
LaMDA wcielający się w Plutona potrafi odpowiedzieć na pytania o to, co byśmy zobaczyli, jakbyś wpadli w odwiedziny i czy miał już gości (tu wspomniał o sondzie New Horizons). Umie też reagować na kwestie nie będące pytaniami, w tym np. wtrącenia „to brzmi super”, „to musiało być interesujące”, „uważam, że jesteś piękny” itp. Bot potrafił też nieco ponarzekać, że nie wszyscy uważają go za pełnoprawną planetę i przez wielu jest nazywany planetą karłowatą.
Google dzięki LaMDA podczas tegorocznego Google I/O zasymulował również rozmowę człowieka z… papierowym samolotem.
Bot został poproszony o to, by opisał, jak się czuje po rzuceniu go w powietrze i jakie było najgorsze miejsce, w którym zdarzyło mu się wylądować i jak daleko poleciał. Również i tym razem LaMDA sobie ponarzekał (na obrażenia odniesione podczas lądowania), a przy okazji postanowił nieco pofilozofować, co oznacza tak naprawdę „dobry papierowy samolocik”, gdy został poproszony o poradę w tworzeniu takowego. Trzeba było doprecyzować, że chodzi o takie, który lata najdalej.
Otwartym pozostaje pytanie, w jakim stopniu prezentacja Google’a pokazywała faktyczne możliwości prototypu LaMDA, a w jakim to jedynie wyreżyserowana scenka, której osiągnięcie w naturalnych warunkach nie będzie możliwe jeszcze przez wiele lat. Dziś jestem sceptyczny, bo dobrze pamiętam, jak firma chwaliła się usługą, która w naszym imieniu miałaby dzwonić do restauracji i rezerwować głosowo stolik, ale lata mijają, a to rozwiązanie pozostaje w sferze marzeń.
Z drugiej strony wiele rozwiązań Google’a opartych o AI i machine learning już teraz działa, chociaż są czymś z pogranicza rzeczywistości oraz literatury science-fiction. Generowanie napisów na żywo do dowolnego wideo odtwarzanego na telefonie lub w przeglądarce Chrome oraz symultaniczny tłumacz w Asystencie już teraz działają i mogę się z z tym zgodzić, że właśnie tego typu nowości są czymś wartym uwagi i rzeczywiście dużo ciekawszym niż np. nowe kolorki w Androidzie…