Nie oczekujcie hord zombie. Dying Light 2 ma coraz mniej tajemnic
Techland zaczyna odsłaniać karty. Co prawda nadal nie wiemy, kiedy Dying Light 2 trafi do sprzedaży, ale do sieci trafiają kolejne informacje na temat nadchodzącej gry.
Sprzedane w 18 mln egzemplarzy Dying Light jest jedną z najpopularniejszych polskich gier wideo w historii. Nic dziwnego, że jej kontynuacja, czyli Dying Light 2, budzi ogromne emocje, ale w zasadzie nadal nie wiemy, kiedy dokładnie ten projekt ma zostać zrealizowany. Pierwsze zapowiedzi pracownicy Techlandu, czyli studia odpowiedzialnego również za bardzo udane Call of Juarez, udostępnili już podczas targów E3 2018 i Gamescom 2018, a tytuł miał pierwotnie pojawić się… wiosną 2020 r.
Po przełożeniu daty premiery na bliżej nieokreślony termin Techland zamilkł na ponad rok, ale twórcy zaczęli uchylać kolejne rąbki tajemnicy. Niedawno opublikowali wideo, w którym czytali wiadomości od „fanów”, a do sieci trafił wywiad, który serwisowi wccftech.com udzielili Tomasz Szałkowski (Rendering Director), Łukasz Burdka (Senior Technology Programmer), Andrzej Płaczek (Game Engine Director) i Tymon Smektała (Lead Game Designer). Wyłuskaliśmy z niego najciekawsze informacje.
Czego możemy spodziewać się po Dying Light 2?
Już wcześniej wiedzieliśmy, że nowa gra zaoferuje graczom dostęp do otwartego świata, a nasze wybory będą miały wpływ na to, ile zawartości zobaczymy. Wedle najnowszych estymacji przejście gry zajmie około 20 godzin, ale jeśli ktoś chciałby zobaczyć wszystko, co produkcja ma do zaoferowania, powinni szykować się na od 40 do 60 godzin zabawy. Przejście początkowego etapu ma zająć od 7 do 8 godzin, jeśli ktoś będzie zaglądał pod każdy kamień.
Mapa gry jest przy tym czterokrotnie większa niż w poprzedniej części cyklu, a do tego można się w niej poruszać w pionie, co dodatkowo zwiększa liczbę miejsc do eksploracji. Nowy silnik o nazwie C-Engine, jakiego używa Techland, nie był tu też podobno żadnym ograniczeniem i poradziłby sobie pewnie z większą mapą, ale twórcom chodziło o to, by zapełnić ją „unikalnymi wyzwaniami”, „zapadającymi w pamięć historiami” i „interesującymi możliwościami eksploracji”.
Nie oczekujcie też hord zombie jak np. w Days Gone, ale w kontynuacji możemy ich spotkać naraz więcej niż w Dying Light.
Łukasz Burdka zdradził natomiast, że przejście na nowy silnik C-Engine pozwoliło stworzyć miasto, po którym będziemy się poruszać bez ekranów ładowania. Czy to oznacza, że gra trafi wyłącznie na konsole nowej generacji, co ułatwiłoby uniknięcie podobnego blamażu, jakim była premiera Cyberpunka 2077 na Xboksie One i PlayStation 4? Wygląda na to, że nie — twórcy mówią, że gra nadal rozwijana jest z myślą o tych platformach i chcą zapewnić na nich najlepszą możliwą jakość.
W przypadku konsol nowej generacji dostępne będą z kolei dwie opcje graficzne do wyboru: jakość (z włączonym ray tracingiem) i wydajność (60+ FPS-ów). Dying Light 2 oprócz bazowego ray tracingu wykorzysta również takie efekty jak VRS, a realistyczne odbicia światła ma generować latarka noszona cały czas przez awatar gracza. W przypadku technologii Mesh Shaders deweloperzy nie mydlą jednak oczu i przewidują, że skorzystają z tego konkretnego rozwiązania już przy następnym projekcie.
W grze pojawią się też dynamicznie generowane wydarzenia w otwartym świecie, ale z kolei typowi kompani, jeśli już zawitają do Dying Light 2, to w ramach DLC. Sama fabuła to przy tym nadal tajemnica. Wiemy tyle, że ludzkość przegrała z pandemią zombie, której początki widzieliśmy w Dying Light, a kontynuacja rozgrywa się kilka dekad później, a my wcielimy się w niejakiego Aidena Caldwella, który szuka kogoś (lub czegoś) w Mieście — ostatniej ludzkiej metropolii opierającej się fali nieumarłych.