Ludzkość przegrała starcie z zombie, ale Miasto ciągle się trzyma. Widzieliśmy już Dying Light 2 w akcji
Dying Light: Bad Blood to nie jedyna gra, nad którą pracuje Techland. Na targach Gamescom 2018 przyjrzałem się też Dying Light 2.
Polacy na targi Gamescom 2018 wysłali naprawdę solidną reprezentację. CD Projekt RED prezentowało na zamkniętym pokazie gameplay z Cyberpunka 2077, 11 bit studios chwaliło się portem kilku gier na Nintendo Switch, a Techland przywiózł ze sobą aż dwa dema, w tym jedno już w pełni grywalne.
Firma, która dała nam świetne Dying Light, pracuje teraz bowiem nad dwoma produkcjami jednocześnie. Oprócz sieciowego spin-offa Dying Light: Bad Blood bazującego na silniku pierwszej odsłony, pojawi się też pełnoprawna kontynuacja. Na stoisku polskiej firmy mogłem obejrzeć pokaz Dying Light 2.
Niestety tak jak w przypadku konkurencyjnego CD Projekt RED, tak i tutaj Polacy pokazali ten sam fragment, co na targach E3 2018.
Podczas pokazu mogłem ponownie zobaczyć mechanikę parkouru oraz walki. Twórcy chwalą się przy tym, że praktycznie każdy z systemów rozgrywki został napisany od zera i nie ma tutaj mowy o recyklingu kodu. Poruszanie się po mieście faktycznie wydaje się płynniejsze i bardziej intuicyjne. Do tego zombie za dnia będą się naprzykrzać nieco mniej, bo ludzkość się dostosowała.
Prowadzący spotkanie na Gamescomie zdradził też nieco więcej informacji na temat nadchodzącej produkcji niż w Los Angeles. Wiedzieliśmy co prawda, że Dying Light 2 będzie osadzone fabularnie w Europie, kilkanaście lat po wydarzeniach z pierwszej części gry. Świat przegrał z plagą zombie, a będące areną gry Miasto jest jednym z ostatnich bastionów ludzkości.
Po pokazie udało się mi za to potwierdzić, że w sequelu Dying Light pojawią się subtelne nawiązania do poprzedniej części.
Techland skupia się też na daniu graczom totalnej dowolności w sposobie poprowadzenia rozgrywki. W toku gry podejmiemy ok. 10 zmieniających diametralnie świat decyzji. Gracz będzie mógł wesprzeć co jakiś jedną ze ścierającą się frakcji, co zmieni krajobraz danej okolicy. Będzie miało też wpływ na mechanikę rozgrywki oraz dostępność konkretnych przedmiotów czy bonusów.
Twórcy za przykład podali wsparcie Scavengersów, czyli grupy budowniczych stroniących od walki. Jeśli ich wpływy w regionie się umocnią, to mogą odbudować most, który otworzy drogę do nowej lokacji. W innym zadaniu można z kolei pomóc bandytom, którzy zaczną produkcję narkotyków. Da to dostęp do stymulantów nie tylko graczowi, ale… również jego wrogom.
Dying Light 2 będzie miało tryb multiplayer.
Nie będzie to jednak kopia trybu burtal royale z Dying Light: Bad Blood ani trybu polowania na innych graczy jako zombie z podstawki pierwszej części. W sequelu będzie można za to zaprosić znajomych do swojego miasta, aby bawić się w co-opie (to już pewne: bez opcji split-screen). Będzie to sposób na to, by zobaczyć, jak okolica mogłaby wyglądać po podjęciu innych wyborów fabularnych.
Po obejrzeniu fragmentu rozgrywki kontynuacji uderzył mnie też przeskok jakościowy pod względem oprawy graficznej. Widziałem go zaraz po godzinnym pokazie Dying Light: Bad Blood, czyli dodatku na silniku pierwszej części. Miasto pełne nieumarłym w nowej odsłonie wygląda wprost fenomenalnie - zarówno pod względem szczegółowości, jak i oświetlenia i innych detali.
Padła też wstępna deklaracja dotycząca długości gry.
Z konkretnych informacji, oprócz wspomnianych wyżej 10 istotnych wyborów fabularnych, udało się uzyskać potwierdzenie, jak długo gracze będą mogli się przy Dying Light 2 bawić. Twórcy jednak bardzo niechętnie odpowiadają na pytania o ten aspekt gry, bo jak słusznie zauważają, gry typu open world nie są po to, by je przechodzić na wyścigi. A przynajmniej nie przy pierwszym podejściu.
Cała frajda jest w zwiedzaniu tego świata i odkrywaniu kolejnych tajemnic. Niemniej jednak na ten moment Techland celuje w ok. 15-godzinną kampanię fabularną dla jednego gracza, ale z zastrzeżeniem, że dotyczy to tylko misji głównych. Oprócz tego gracze będą mogli spędzić pewnie kilka razy tyle czasu na zwiedzaniu Miasta, które ma być docelowo aż czterokrotnie większe niż w pierwszej części cyklu.