Spędziłem pół roku z fotelem biurowym za 1900 zł. O dziwo jest warty swojej ceny
Przez długi czas zastanawiałem się nad wyborem krzesła biurowego. Naturalnym wyborem wydawał mi się fotel gamingowy, jednak teraz wybrałbym droższy fotel ergonomiczny. Już tłumaczę dlaczego.
Nie jestem fanatykiem krzeseł, w ogóle się na nich nie znam. Do niedawna przez blisko dekadę korzystałem z jednego z najprostszych krzeseł w ofercie IKEA, kosztującego niecałe 200 zł. Eufemizmem byłoby stwierdzenie, że nadgryzł je ząb czasu. On je najzwyczajniej w świecie rozszarpał, co było widać na pierwszy rzut oka.
Mebel ten nie pasował więc estetycznie do stosunkowo nowego mieszkania, a dodatkowo dłuższe posiedzenia na nim skutkowały uciążliwym bólem pleców. Ten problem można było rozwiązać w tylko jeden sposób: stare krzesło oddałem na facebookowej grupce, a sam zacząłem szukać nowszego siedziska.
Kupno fotela biurowego nie jest łatwą sprawą.
Pierwszym moim wyborem były krzesła gamingowe, z których korzysta wielu youtuberów. Przetestowałem kilka z nich i choć wszystkie były lepsze od mojego krzesła z IKEA, nie miały żadnych opcji regulacji poszczególnych elementów i dostosowania ich do moich potrzeb. Wiele osób polecało mi też inne krzesło ze szwedzkiej sieci sklepów, a konkretnie model Markus, ale także ten wydawał mi się bardzo twardy, niewygodny i źle wykonany.
Po kilku rozmowach z Łukaszem Kotkowskim uznałem, że potrzebuję krzesła ergonomicznego. Tego typu mebel ma dwie wady: jest piekielnie drogi i niesamowicie wręcz brzydki. O ile z pierwszą wadą byłem w stanie się pogodzić, to druga mnie odrzucała. Traf chciał, że Diablo Chairs, które znałem do tej pory z produkcji foteli gamingowych, stworzyło też model ergonomiczny Diablo Chairs V-Dynamic i chciało podesłać go na testy, a ja skorzystałem z propozycji.
Po kilku dniach w moim mieszkaniu znalazł się ogromny karton.
Opakowanie krzesła było bardzo ciężkie, ważyło ponad 25 kilogramów. Podczas otwierania go obawiałem się, że fotel będzie rozłożony na części pierwsze, a jego złożenie zajmie mi kilka godzin. Bardzo miło zaskoczyłem się, gdy po otwarciu pudła ujrzałem tylko kilka rzeczy: stelaż, kółka do niego, zagłówek i całą resztę. Złożenie konstrukcji zajęło mi kilka minut, ale wymagało użycia siły, bo fotel nie należy do lekkich.
Sam fotel ma od 114 do 128 cm wysokości, 68 cm szerokości oraz maksymalnie 78 cm głębokości. Producent informuje, że mogą z niego korzystać osoby o wzroście 145-200 cm i maksymalnej masie 150 kg. Jako że ze swoimi 185 centymetrami wzrostu i 100 kilogramami wagi mieszczę się w widełkach, mogłem zacząć testy. Jak widać na zdjęciach, dysponowałem modelem czarno-czerwonym, przypominającym nowoczesny fotel gamingowy, ale Diablo Chair w ofercie ma też bardziej stonowany wariant V-Dynamic. Każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Nie da się narzekać na zastosowane materiały.
Te są najwyższej jakości, jak przystało na fotel kosztujący niemal 1900 zł. W ramie oparcia zastosowano nylon wzmocniony włóknem szklanym i odlewany stop aluminium, siatka to tkane włókno terylenowe i włókno akrylowe z podkładem wiskozowym, a w regulowaniu wysokości siedziska pomaga pneumatyczny podnośnik gazowy, czyli wewnętrzne i zewnętrzne rury stalowe wypełnione azotem.
Z kolei podstawa to 5-ramienna baza wykonana ze stopu aluminium, do niej przyczepione są kauczukowe kółka wzmocnione włóknem szklanym, które nie rysują moich paneli. Swoją drogą baza jest wykonana tak, że zakleszcza się w niej każdy możliwy robot sprzątający i warto o tym pamiętać przed zakupem.
Sam fotel jest bardzo wygodny i miło się na nim siedzi lub nawet leży. Bardzo miło zaskoczyła mnie szeroka gama elementów, które można dopasować do swoich preferencji. Uważałem, że są to niepotrzebne elementy, a w tym momencie nie wyobrażam sobie powrotu do krzesła pozbawionego funkcji regulacji. Mamy tu kolejno regulowany zagłówek, oparcie z regulacją kąta nachylenia, siedzisko regulowane w płaszczyznach góra-dół oraz przód-tył, a także regulowane podłokietniki (prawo-lewo, góra-dół). Każdy element można idealnie dopasować pod siebie.
Z Diablo Chairs V-Dynamic spędziłem już pół roku.
Póki co na fotelu nie widać żadnych śladów zużycia i nadal czuć jego wysoką jakość wykonania. Dostosowanie do siebie wszystkich regulowanych elementów trwa tylko chwilę, dzięki czemu bez problemu z krzesła mogę korzystać na zmianę ze swoją narzeczoną. Po kilku miesiącach użytkowania doceniam przede wszystkim fakt, że zniknęły występujące wcześniej bóle pleców, a fotel pozwala nie tylko na wygodne siedzenie, ale też leżenie. Podejrzewam, że w cieplejsze miesiące docenię też obecność przewiewnej siatki zamiast przylepiającej się do spoconego ciała skóry.
Póki co Diablo Chairs V-Dynamic ma tylko dwie wady. Pierwsza to baza, w której klinują się roboty sprzątające (na szczęście rozwiązałem ten problem ustawiając na mapie mieszkania odpowiednią malutką strefę bez wjazdu robotów), druga to bardzo wysoka cena. Sam należę do osób, które miałyby duże opory przed wydaniem na krzesło niemal 1900 zł. Teraz jednak uważam, że chyba wolę wydać tę kwotę na porządne krzesło niż na sesje u fizjoterapeuty, w których kiedyś miałem okazję brać udział, właśnie z powodu niewygodnego krzesła.