Wędrujące ciemne plamy na Neptunie nauczyły się nowej sztuczki. Dzięki temu dłużej pożyją
Astronomowie obserwujący błękitnego lodowego olbrzyma zauważyli osobliwe zachowanie jednego z wirów w jego atmosferze.
Neptun (a także Uran) to planeta, która już od dawna zasługuje na wysłanie do niej kolejnej misji kosmicznej. Mimo naszego rozbudowanego programu kosmicznego, jak na razie w pobliżu Neptuna przeleciała tylko jedna sonda. Był to Voyager 2, a do przelotu doszło 25 sierpnia 1989 r. Od tego czasu, przez 31 lat obserwujemy Neptuna jedynie za pomocą teleskopów naziemnych i kosmicznych. Jaka jest różnica między obserwacjami za pomocą teleskopów i za pomocą sondy kosmicznej, najlepiej pokazuje porównanie obrazów Plutona wykonanych przez teleskop Hubble’a i sondę kosmiczną New Horizons.
A teraz do rzeczy
W 2018 r. teleskop Hubble’a odkrył na północnej półkuli Neptuna nową ciemną plamę, będącą charakterystycznym wirem obserwowanym w atmosferze planety. Choć na zdjęciu plama jest niewielka, to w rzeczywistości ma ona 7400 km średnicy, a jej powierzchnia jest większa od Atlantyku.
Od tego czasu plama stopniowo przemieszczała się na południe, w kierunku równika. To właśnie tam większość wirów tego typu zanika. Tym razem jednak tak się nie stało. Choć astronomowie podejrzewali, że w tym roku plama będzie na równiku albo już jej w ogóle nie będzie, to obserwacje przeprowadzone w sierpniu 2020 r. wskazały, że plama… zawróciła i kieruje się ponownie na północ. To bardzo nietypowe zachowanie – przez ostatnie 30 lat żadna plama tak nie zrobiła.
Co ciekawe, w styczniu astronomowie w pobliżu plamy zauważyli jeszcze jedną, nieco mniejszą plamę, która wkrótce później zniknęła. Możliwe, że wydzieliła się ona ze swojej towarzyszki, nieznacznie się oddaliła, a potem zniknęła. To by jednak wskazywało, że plama faktycznie ulegała już stopniowemu rozrywaniu, na co wskazują także symulacje komputerowe.
Plamy w atmosferze Neptuna to układy wysokiego ciśnienia powstające na średnich wysokościach półkuli północnej. Wirując zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara (siła Coriolisa) opadają następnie w kierunku równika, gdzie siła Coriolisa zanika i plama ulega rozpadowi.
Najnowsza plama jednak postawiła na długowieczność i zrezygnowała z wycieczki w tropiki. To spore zaskoczenie dla naukowców, a jak wiemy, naukowcy wprost uwielbiają takie zaskoczenia.
Naukowcy zauważają także, że być może właśnie oderwanie mniejszego fragmentu dostrzeżonego w styczniu pozwoliło plamie zatrzymać samobójczy pochód w kierunku równika. Obserwacje wskazują, że pojawienie się mniejszej plamy zbiega się w czasie ze zmianą kierunku ruchu głównej plamy.
Aktualnie badacze analizują dodatkowe dane, sprawdzając jak długo szczątki mniejszej plamy utrzymywały się w atmosferze Neptuna w kolejnych miesiącach 2020 roku.
Choć Neptun z pewnością zasługuje na sondę kosmiczną, to teleskop Hubble’a wykonuje doskonałą robotę, monitorując rok w rok wygląd atmosfery planety. Dzięki prowadzonym co roku obserwacjom wiemy, że plamy widzianej przez sondę Voyager 2 już dawno nie ma, a przez ostatnie 30 lat powiły się jeszcze cztery nowe.