REKLAMA

Spotify kontra Apple Music. Subiektywne porównanie najlepszych usług muzycznych

Od kilku lat jestem zadowolonym użytkownikiem Spotify. Wiedziony rychłą premierą abonamentu Apple One postanowiłem jednak sprawdzić, co ma do zaoferowania Apple Music i… mam poważny dylemat.

30.11.2020 08.02
Spotify kontra Apple Music. Porównanie najlepszych usług muzycznych
REKLAMA

Amerykańskie przysłowie głosi, by nie naprawiać tego, co nie jest zepsute. Trzymałem się tej filozofii przez lata, konsekwentnie korzystając z jednego serwisu streamingowego do większości słuchanej muzyki (nie licząc Tidala Hi-Fi do testowania słuchawek, bo Spotify nadal nie odpalił swojej wersji z plikami wysokiej jakości).

REKLAMA

Ostatnimi czasy Spotify zaczął mnie jednak delikatnie irytować. Polecane utwory w playlistach prawie nigdy nie trafiały w mój gust muzyczny, choć były rzekomo bazowane na historii odtwarzania. Co gorsza, w bibliotece panuje ustawiczna roszada, a albumy pojawiają się i znikają, zależnie od ważności umów licencyjnych między Spotify a wydawcą.

W związku z powyższym przymierzałem się do spróbowania Apple Music już od jakiegoś czasu, ale zawsze były jakieś powody, by tego nie zrobić. A potem we wrześniu Apple zapowiedział wprowadzenie abonamentu Apple One - 25 zł za Apple Music, Arcade, TV i iCloud 50 GB. Cena tak dobra, że aż nieuczciwa względem konkurencji, bo w cenie niemal identycznej jak abonament na samo Spotify (20 zł/mies.) dostajemy dostęp nie do jednej, a do czterech usług.

Postanowiłem więc wykorzystać trzymiesięczny okres próbny, by ostatecznie przekonać się, czy Apple Music jest warte zmiany. No i mam problem, bo z jednej strony serwis Apple’a okazał się fantastyczny pod wieloma względami, ale wciąż ma kilka wad, które sprawiają, że mam dylemat.

Zaznaczam, że większość wykazanych tu różnic to subiektywne opinie. Obiektywnie obydwie aplikacje robią mniej więcej to samo, a do drobnych rozbieżności można po prostu przywyknąć.

Apple Music kontra Spotify - jakość aplikacji

Tym, co uderzyło mnie od razu, jest jakość aplikacji Apple Music i jej design, zarówno na MacBooku, na iPhonie jak i na smartfonach z Androidem.

Jasna estetyka przemawia do mnie o wiele bardziej, niż czarno-zielone Spotify, a też układ interfejsu jest bardziej przejrzysty niż to, co znajdziemy u szwedzkiego konkurenta. Strona główna Spotify coraz bardziej przypomina stronę główną YouTube’a, na której garstka trafnych poleceń przeplatana jest toną śmieci.

Apple Music udało się jednocześnie odseparować od siebie wszystkie istotne elementy biblioteki i nie zaśmiecić interfejsu. Może to też efekt placebo, ale mam wrażenie, że aplikacja Apple Music na smartfonach z iOS działa o wiele lepiej od Spotify. Bez dwóch zdań działa za to lepiej w Apple CarPlay, z którego korzystam w samochodzie. Spotify ma utrudniony dostęp do biblioteki i każdorazowo zapomina ostatnio odtwarzanego utworu po rozłączeniu smartfona. Apple Music działa za to wzorowo.

Jedną rzeczą, której obiektywnie brakuje Apple Music, jest rozwiązanie pokroju Spotify Connect. I to jest powód numer 1, dla którego nie mogę z lekkim sercem porzucić Spotify. Spotify pozwala mi płynnie przełączać odtwarzanie między wszystkimi urządzeniami w obrębie jednej sieci, lub sterować odtwarzaniem na jednym urządzeniu z poziomu drugiego. Dla przykładu, mogę na telefonie lub na zegarku kontrolować odtwarzanie w aplikacji na komputerze, do którego mam podłączone głośniki. Apple Music na to nie pozwala i po dwóch miesiącach testowania niezmiennie mi tego brakuje. Oczywiście można żyć bez tej funkcji, ale gdy raz się jej spróbuje, trudno się odzwyczaić.

Spotify kontra Apple Music - biblioteka i playlisty

Jeśli chodzi o albumy i wykonawców, których słucham, zawartość biblioteki między Apple Music a Spotify pokrywa się w 90 proc. Te 10 proc. to jednak albumy na tyle dla mnie istotne, że irytuje mnie ich brak w Spotify po tym, jak miałem do nich dostęp w Apple Music. Tym bardziej, że brakujące albumy były niegdyś dostępne i w Spotify, tyle że - z niewiadomych powodów - wyparowały.

Spotify ma jednak przewagę nad Apple Music w dwóch aspektach: w aplikacji znajdziemy nie tylko muzykę, ale także podcasty, a także dostajemy pod nos o wiele więcej polecanych playlist i kompilacji. Bardzo polubiłem playlisty „ulubione na okrągło” i „powtórka z ulubionych” i brakuje mi ich w Apple Music, które takiego podsumowania mi dotąd nie zaproponowało.

Apple Music wygrywa z kolei obecnością w bibliotece stacji radiowych oraz możliwością wygodnego wgrywania własnej muzyki.

W Spotify ta możliwość również istnieje, ale jest niesłychanie upierdliwa. Otóż aby móc w Spotify słuchać muzyki wgranej z własnej biblioteki, np. w formacie mp3, musimy najpierw dodać je z poziomu komputera, a potem zsynchronizować na telefonie i pobrać do pamięci lokalnej, by upewnić się, że zawsze będziemy mieć do niej dostęp.

Żeby jednak zsynchronizować lokalne utwory na telefonie, komputer, na którym wgraliśmy pliki… musi być włączony. Jakby tego było mało, już dwukrotnie zdarzyło mi się, że moja pokaźna biblioteka OST z gier, które dostawałem jako bonus do zakupionych produkcji, znikała z telefonu i trzeba było ją ponownie synchronizować.

Na Apple Music takie problemy nie istnieją. Wgrywana samodzielnie muzyka jest po prostu przenoszona do chmury i mamy do niej dostęp z każdego urządzenia, bez konieczności pobierania jej do pamięci lokalnej. Tutaj Apple Music ma u mnie ogromny plus.

Spotify czy Apple Music - jakość odtwarzania

Różnice w jakości odtwarzania między obydwoma serwisami są w zasadzie kosmetyczne. Spotify oferuje odtwarzanie w maksymalnej rozdzielczości 320 kb/s w otwartym formacie OGG Vorbis. Apple Music z kolei oferuje maksymalny bitrate na poziomie 256 kb/s w zamkniętym formacie AAC.

Podczas odtwarzania „po kablu”, np. na komputerze czy w słuchawkach przewodowych, różnica między jednym a drugim jest nie do wykazania, nawet dla najbardziej wprawnego ucha. Tak samo jest w przypadku urządzeń Bluetooth, które wspierają zarówno kodek AAC, jak i powszechnie stosowane SBC czy aptX, które doskonale sobie radzą z formatami Ogg Vorbis.

Gorzej jednak, jeśli natrafimy na słuchawki lub głośniki, które nie oferują oficjalnego wsparcia dla AAC, który jest bądź co bądź formatem zamkniętym, wymagającym opłacenia licencji. Wtedy bardzo wyraźnie słychać różnicę na niekorzyść Apple Music; pojawiają się nieprzyjemne artefakty i spada jakość transmisji. To oczywiście rzadkie przypadki, bo AAC jest wspierane niemal uniwersalnie w droższych urządzeniach audio, ale wiele tanich urządzeń nadal AAC nie obsługuje. Co ciekawe, jak udowadniają pomiary dokonane przez SoundGuys, rozdzielczość plików odtwarzanych w kodeku AAC może się też znacznie różnić od siebie zależnie od wykorzystywanego smartfona z Androidem. O ile na iPhonie zawsze uzyskamy tę samą jakość, tak sam doświadczyłem problemów z jakością odtwarzania na różnych, w tym topowych smartfonach. Np. budżetowy OnePlus Nord radził sobie z odtwarzaniem Apple Music lepiej niż topowy Galaxy Z Fold 2.

Warto też dodać, że Apple Music nie posiada natywnej aplikacji w systemie Windows 10 (można słuchać przez przeglądarkę). Jeśli więc korzystasz ze smartfona z Androidem i komputera z Win10, Apple Music nie powinien być pierwszym wyborem. Osobiście jednak z racji wykonywanej pracy używam wszystkich platform, więc tutaj jest niejako remis, z delikatnym wskazaniem na Spotify, które na każdej z nich gra równie dobrze.

Spotify na każdym smartfonie gra dokładnie tak samo.

Apple Music czy Spotify - drobiazgi

W trzech najważniejszych aspektach Apple Music i Spotify idą łeb w łeb, raz po raz zmieniając miejsce na czele wyścigu. Każdy z serwisów ma też sporo pomniejszych cech, które mogą do siebie przekonać nieprzekonanych.

Apple Music np. oferuje znakomitej jakości podgląd tekstów piosenek, który działa w niemal każdej piosence. Aplikacja wyświetla wtedy tekst, podświetlając aktualnie śpiewaną linijkę - prawie jak na karaoke.

Spotify w tej materii jest… cóż, marne. Teksty piosenek są dostępne w garstce popularnych utworów, a jakość ich wyświetlania woła o pomstę do nieba. Tym bardziej, że wyświetlany tekst przerywany jest niepotrzebnymi wstawkami z „behind the lyrics”, czyli historią powstawania utworu.

Ogromną przewagą Apple Music nad Spotify jest też możliwość zakupu muzyki na własność, co kompletnie niweluje problem „znikającej zawartości” w bibliotece. Znakomitą większość dostępnej w Apple Music muzyki możemy w dowolnej chwili kupić w iTunes Store, a kupiona muzyka będzie wyświetlana obok ścieżek dostępnych w abonamencie. W ten sposób możemy też poszerzyć naszą bibliotekę Apple Music o te utwory, których w streamingu nie ma, a które wciąż można kupić w wersji cyfrowej. To niepodważalna zaleta i jednocześnie jeden z głównych powodów, dla których pomimo wielu braków mam ochotę przejść do Apple Music - po tym, jak na przestrzeni ostatnich lat wielokrotnie „znikały” albumy ze Spotify, coraz bardziej doceniam możliwość zakupu ulubionej muzyki na własność.

Spotify z kolei sprawia wrażenie serwisu bardziej rozbudowanego i dojrzałego, co nie powinno nikogo dziwić, wszak jest na rynku dłużej. Sam też korzystam z niego od kilku lat, więc algorytmy Spotify, choć często się mylą, podsuwają mi z grubsza to, co mnie interesuje. Apple Music, przynajmniej po dwóch miesiącach testów, rzuca we mnie kompletnie losowymi playlistami i wykonawcami, w ogóle nie pasującymi do tego, co mam w bibliotece. Odnoszę też wrażenie, że Spotify znacznie lepiej rozumie, czego szukam. Gdy wpisuję nazwę wykonawcy lub utworu w wyszukiwanie zawsze dostaję trafne wyniki, podczas gdy w Apple Music jest to loteria.

Apple Music czy Spotify? Wygląda na to, że muszę zostać z obydwoma.

Zbliża się koniec mojego okresu próbnego w Apple Music i pora zadecydować, który serwis zostaje, a który odchodzi. Póki co jednak… nie potrafię tego zrobić. Po ponad dwóch miesiącach porównywania i słuchania muzyki naprzemiennie z obydwu miejsc dostrzegam unikalne zalety każdego z serwisów, które skłaniają mnie do pozostania przy dwóch usługach na raz.

REKLAMA

Jest to oczywiście kompletnie nieopłacalne rozwiązanie, zważywszy na to, jak ogromną wartość dodaną oferuje abonament Apple One, w ramach którego opłacałbym Apple Music.

To porównanie nie ma więc definitywnej konkluzji. Zarówno Apple Music jak i Spotify mają szereg plusów, które mogą do siebie przekonać, jak i garść minusów, które mogą zniechęcić. A to, które z nich będą bardziej istotne, jest już kwestią wysoce indywidualną. Sam póki co nie potrafię zdecydować, więc na pytanie „Apple Music czy Spotify” odpowiadam: oba.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA