Sejmowi informatycy: nie da się głosować zdalnie za granicą. Posłowie: Potrzymaj mi iPada
Uwaga, aktualizacja! Szczegóły na końcu tekstu.
![sejm-zdalne-glosowanie-za-granica](/_next/image?url=https%3A%2F%2Focs-pl.oktawave.com%2Fv1%2FAUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2%2Fspidersweb%2F2020%2F08%2Fsejm-zdalne-glosowanie-za-granica-1.jpg&w=1200&q=75)
Afera na wiejskiej. Posłowie opozycji twierdzą, że głosowali zdalnie poza granicami kraju, ale sejmowi informatycy upierają się, że to niemożliwe. Pojawiły się też oskarżenia posła PiS, że te głosy w imieniu członków KO oddawały osoby do tego nieuprawnione.
Z powodu trwającej pandemii polscy posłowie i posłanki otrzymali możliwość zdalnego oddawania głosów za pośrednictwem tabletów. To właśnie dzięki temu rozwiązaniu parlamentarzyści są w stanie w dobie koronawirusa brać udział w obradach sejmu bez konieczności udawania się do sali plenarnej. Jest tylko mały haczyk: powinno się to robić tylko z terytorium Polski.
Co prawda prawnicy spierają się teraz, czy takie obostrzenie faktycznie mogło się pojawić czy też nie powinno ono w ogóle obowiązywać, ale to już nieistotne — sprawa zdążyła nabrać tempa i nowego wymiaru za sprawą polityków opozycji.
Przy okazji okazało się, że przynajmniej dwójka posłów zdalnie głosowała zza granicy — a przynajmniej tak twierdzi.
To o tyle ciekawe, że „sejmowi informatycy” w nieoficjalnych rozmowach przyznają, jak podaje Gazeta Prawna, że zdalne głosowanie poza terytorium kraju nie jest w ogóle możliwe z przyczyn technicznych. Niewymieniony z nazwiska polityk partii rządzącej twierdzi z kolei, że jego tablet za granicą w ogóle „nie działa”, co miałoby być dowodem na to, że opozycja kłamie.
Nam teraz trudno orzec, czy to faktycznie politycy KO mijają się z prawdą, czy też głosowanie poza granicami kraju jednak jest możliwe, chociaż nie powinno. Kancelaria Sejmu jak na razie nie odpowiedziała nam też na zadane w tej sprawie pytania, ale w międzyczasie sam porozmawiałem z ludźmi z branży. Moją uwagę przykuł fragment tekstu, który opisywał zaistniałą sytuację:
Miało to budzić podejrzenia polityka PiS, który ponoć zacząć domniemywać, że chociaż posłowie z kraju wyjechali, to tablety pozostały w rękach ich asystentów. Wyciąganie takiego wniosku wydało mi się jednak naciągane. Pamiętam, że jeszcze przed ujednoliceniem rynku cyfrowego oglądałem w Grecji serial z polskiej usługi VOD właśnie dzięki łączności LTE.
Swoje podejrzenia, że „logowanie nastąpiło przez polskiego operatora” wcale nie oznacza, iż tego logowania dokonano w kraju, zweryfikowałem u kilku osób ściśle powiązanych z rynkiem telekomunikacyjnym. Prosili, by ich nie cytować ze względu na polityczne zabarwienie takiej sprawy, ale utwierdzili mnie w przekonaniu, iż dobrze kombinuję.
Na podstawie dostępnych informacji nie można wysnuć wniosku, że politycy kłamią.
Oczywiście nie jest wykluczone, że sejm otrzymał informację na temat tego, że posłowie Miszalski i Hartwich, a konkretnie ich karty SIM użyte podczas głosowania na tabletach, faktycznie były w trakcie logowania na terytorium Polski, gdy politycy rzekomo przebywali poza krajem. My potwierdzenia lub zaprzeczenia tego faktu jeszcze nie mamy i możliwe, że… nigdy nie dostaniemy.
Ustalenie tego, czy urządzenia posłów z kartami SIM użyte podczas logowania na potrzeby głosowania przebywały w jego trakcie w Polsce, czy też nie, nie powinno być trudne. Operatorzy takie dane przechowują i na żądanie służb mogliby się nimi podzielić, aby rozwiać wszelkie wątpliwości. To, czy sprawa zostanie wyjaśniona, to jednak osobna kwestia.
Trzeba pamiętać, że ujawnienie takiego faktu uderzyłoby naraz w obie strony polskiej sceny politycznej.
Politycy opozycji, jeśli tylko drążyliby temat, wystawialiby się na ostrzał, gdyż głosowanie przez nich za granicą oznaczałoby przyznanie się do złamania regulaminu, z którym nawet nie raczyli się nawet zapoznać. Partia rządząca z kolei, gdyby chciała grillować swych oponentów, musiałaby wziąć na klatę fakt, iż ich zabezpieczenie było dziurawe…
Co jednak w sytuacji, gdyby głosy faktycznie oddali inni ludzie? Władza z pewnością nie dałaby zapomnieć wyborcom o takim naruszeniu prawa ze strony swoich przeciwników. Pojawia się jednak tu pytanie, czy pozostałym parlamentarzystom, w tym z PiS-u oraz z innych partii, gdyby tylko sprawdzić ich tablety i karty SIM tak samo skrupulatnie, nie dałoby się czegoś podobnego zarzucić…